Cud Maryi: klęska nad Wisłą
Kto łaknie optymizmu na ten nowy rok 2022, temu będzie dane. Albowiem tak jest powiedziane w Słowie Bożym.
Na tzw. cud bożego narodzenia oraz cud szczęśliwego nowego 2022 roku dał głos biskup. Obojętnie który, wszyscy to chórzyści, więc niech będzie, że to cudami słynący biskup Ignacy Dec słodką Prawdę Bożą wyłożył karmelkowymi ustami: Nowa lewica ateistyczna promuje dzisiaj życie na poziomie zwierząt: „Minimum cierpienia, maksimum przyjemności„. W braku wiary (biskup dostrzegł) źródła nazizmu i komunizmu. Jezus był od początku odrzucany, co było zapowiedzią odrzucania chrześcijan.
Jak zabrzmiał jeden dz, pardon, dzwon, musi i kolejny: biskup Jędraszewski, ten z ustami kremówkowymi: To nie Kościół wpłynął na to, co się dzieje w Kościele, Kościół stał się ofiarą. Dziś Kościół przedstawia się jako instytucję opresyjną, która nie pozwala być sobą, nie pozwala być wolnym, tylko ciągle czegoś zakazuje, na coś nie pozwala, a to nie do końca jest prawdziwe. No i winna są pandemia, smartfony i pochylone nad nimi głowy młodych.
Co nie do końca jest prawdziwe, prawdziwe jest w 99,9 proc. Biskup mówi, jak jest, nie mając pojęcia, że mówi. Dlatego właśnie jest biskupem.
Nasz jeden z drugim milusiński chórzysta nie jest więc zorientowany w tym, w czym jest zorientowana cała ewolucja od paru miliardów lat: co żyje, to stara się unikać cierpienia. Co czyni zwłaszcza biskup: jak mu głowa z tego i owego powodu ciężka się robi, łyka sobie actimelek metodą na biskupa Głódzia. Jak mu dokucza otłuszczona od cierpienia dla zbawienia kiszka, każe sobie ją sobie w sposób niecierpiący zwłoki wymienić na niecierpiącą.
Twierdzenie, że ateiści czy lewica promują życie na poziomie zwierząt, dowodzi i tego, że biskup odciął się już za dziecka od wewnętrznego siebie i nie ma pojęcia o swojej głębokiej, dziedziczonej naturze ciała i psyche. I nie tylko świadczy sobą o braku podstawowej wiedzy z dziedziny nauk przyrodniczych, ale i o deprawacji moralnej – bo nią właśnie jest podłość pełnego pogardy kłamliwego oskarżania o „zwierzęcość” – którą to deprawację zawsze i wszędzie nazywa „naśladowaniem Chrystusa”. Które to naśladowanie jest per se zdradą: naśladować to on ma boga chrześcijańskiego, a synek jego Jezus dopiero kroczy za tatusiem. Taka kolejność autorytetu i starszeństwa w chrześcijańskim świecie.
Powtórzył też biskup, po raz trylionowy, że istotą okrutnej religii jest maksymalizacja cierpienia, bo „cierpienie zbliża do boga”, bo „cierpienie jest dowodem umiłowania przez boga”. To cierpienie jest przypisane do gwałconych religią od poczęcia, na umyśle i ciele, zwykłych wyznawców. Zwykły wyznawca bozi od dwóch tysięcy lat żyje byle jak, cierpi i mrze, kleru bieda nie dotyczy. I dlatego oni są następcami Jezusa na Ziemi.
Powiedzieć, że biskup cokolwiek dostrzega, to już wypowiedzieć najśmieszniejszy dowcip świata o właściwościach zabójczych, co dokładnie zademonstrował Monty Python ilustracją z czasów bardzo adekwatnych, bo wojennych. Zamiast ryzykownie, męcząco i z niewielkim skutkiem strzelać do wroga z okopu, wystarczy mu wykrzyczeć zabójczy dowcip i wróg pada martwy.
Pierwszą wojnę światową toczyli sami chrześcijanie, a każdy z nich był najlepszym miłośnikiem bliźniego swego. Więc do niego strzelał. Drugą wojnę światową toczyli prawie sami chrześcijanie, a w Europie dobrzy chrześcijanie z Niemiec urządzili najbardziej morderczą wojnę znaną światu. Urządzili ją chrześcijanom i niedobrym komuchom, którzy bliźniego ponoć nie miłują, ale nie ma co do nich mieć pretensji, bo każdy dobry chrześcijanin jest o tym z góry powiadomiony.
Wszystkie wojny kolonialne urządzali wyłącznie chrześcijanie. Były to arcypiękne demonstracje miłości bożej i nawet bliźniego swego. Dwa tysiące lat rzezi urządzanych w Europie przez chrześcijan, kontynent przez dwa tysiące lat nieustannie od wojen samych chrześcijan kipiący, a pierwsze getta dla Żydów urządzone przez chrześcijan już w starożytnym Rzymie.
I ta codzienność gwałcenia religią wszystkich przez wszystkich: najpierw Bóg Ojciec i Absolut Miłości gwałci „grzechem pierworodnym” wszystkich ludzi po koniec świata i ich obficie morduje sam oraz daje zlecenie na mordy swojemu „Narodowi Wybranemu”. Następnie wierny wyznawca, katolik, gwałci religią dzieci swoje i nieswoje, wreszcie dzieci idą na księży i gwałcą w dwójnasób, mszcząc się za zadane im gwałty religijne – psychiczne i fizyczne.
To jest to katolickie „prześladowanie Jezusa” i Kościoła w jednym. To ta sławna miłość bliźniego swego, którą chrześcijanie rozlali po świecie. Zaś nasz milusiński, kajakarski narciarz giewontowy, który nie przestał być Lolkiem, żeby jeść kremówki, zostając Karolkiem, który się stanie Świętym Ojcem Świętym, nawiedza resztki dawnych ludów obu Ameryk, co przeżyli ludobójstwo urządzone im przez chrześcijan, by ich pouczać, jakim wielkim cudem jest dla nich katolicyzm. Im też obwieszcza oraz urbi et orbi, że tylko religia katolicka jest prawdziwa i tylko ona posiada pełnię środków zbawienia. Zbawienia przez cierpienie, rzecz jasna, dlatego biskupi odsysają sobie tłuszcz ze swoich pałaców i cielsk, które nie do nich należą, a do ich boga, więc dbają o boskie metodą na foie gras.
Wirusy i pozostałe bakcyle zmajstrował osobiście Absolut Miłości. Implantował je w ich naturalnym środowisku życia i obiadu: człowieku. I życzył im smacznego: bierzcie i jedzcie z tego wszystkie! Ale biskup chórzysta mówi obłudnie i kłamliwie, że winien nie jego właściciel – Dobry Bóg Ojciec, tylko sama pandemia. Nic się nie dzieje bez Dobrego Boga i bez jego woli, a tu pandemia – ta i każda – sama z siebie ma wynikać.
No ale jak to mówią; to jeszcze nic! Na ten Nowy Boży Rok głos zabrał naczelny chórzysta, dyrygent, kompozytor i Opera Wiedeńska w Watykanie w jednym, następca Jezusa na Ziemi, Franciszek papież na biało: Przemoc wobec kobiet obraża Boga!
Tak powiedział! O czym nic nie wiedział, wiedząc wszystko. Jakby wiedział, toby powiedział, co sam Dobry Pan Bóg mówi w swoim Słowie Bożym, które Franciszek papież zna na pamięć i wyrywki w środku nocy, różańca i serialu bez końca: dwa tysiące lat poniżania kobiet przez Dobrego Pana Boga i jego chrześcijanina. Dlatego wyznawca na okrągło się modli: Boże, choć cię nie pojmuję, jednak nad wszystko miłuję! Więc idę stłuc moją babę za wszystko i za nic. Ma swój krzyż nosić, żeby jej się we łbie nie poprzewracało! Dzieciak też dostanie kijem, to moja własność i nie będzie mi gadał, że go ksiądz gwałci i mój kuzyn też!
Wróćmy jeszcze do chóru i kolejnego kolędującego chórzysty, niejakiego biskupa Polaka, w dodatku prymasa. Tenże wyznaje dowcipnie, że dostrzega dewastujący spadek praktyk religijnych. I obdarza świat, a nawet Polaka łaską wybitności przemodlonych myśli kościelnych: w młodym pokoleniu następuje bardzo mocne przewartościowanie. To domaga się poznania przyczyn tego procesu i znalezienia adekwatnej odpowiedzi duszpasterskiej i sposobu, jak głosić tym ludziom kerygmat.
Kerygmat, tak jest! O nieistniejący, a słodki boże! Dwa tysiące lat chrześcijaństwa minęły wśród samych przyjemności Naśladowania Chrystusa – jak orzekłby cudny Tomasz à Kempis, a tu biskup prymas z chóru wyśpiewał pyszną i zbawienną myśl, że coś się domaga poznania i coś trzeba znaleźć. Dwa tysiące lat nieznajdowania niczego poza przemocą, niemoralnością i antyrozumem – i teraz trzeba coś znaleźć!
I biskup prymas itd. Polak już wziął i znalazł! Oto jaką znalazł odpowiedź: Niewątpliwie zaniedbania przełożonych, którzy nie stanęli po stronie skrzywdzonych, podważają naszą wiarygodność jako wspólnoty Kościoła. Dla niektórych wiernych te informacje są być może kroplą, która przelała czarę goryczy. Niektórzy pod ich wpływem odeszli z Kościoła, te sprawy spowodowały głęboki kryzys ich wiary. Dlatego naszą odpowiedzią jest opieka nad skrzywdzonymi, ich rodzinami, a także nad osobami zgorszonymi przypadkami wykorzystania seksualnego dzieci przez duchownych.
Jest diagnoza, jest odpowiedź: Kościół opiekuje się skrzywdzonymi i ich rodzinami! Zgwałceni, poniżeni, opluci, odarci z człowieczeństwa, psychicznie zdruzgotani, zamienieni w dmuchane lale, to są „skrzywdzeni”! Takie ma na to karmelkowe słóweczko. Systemowe gwałcenie dzieci i dorosłych to „zaniedbania przełożonych”! Prymas i tak dalej Polak przez dwa tysiące lat nic o tym nie wiedział, ale się nareszcie dowiedział. Jakieś – bądźmy miłującymi bliźnimi dla biskupa prymasa – jakieś parę lat temu. Może z filmu Sekielskich, może z dolegliwego wyroku sądu, bo zasądzającego gwałconej przez członka kleru ofierze, po długiej batalii prawnej, bo zakon się wyłgiwał, poniżając ją dalej gwałtem psychicznym – milion złotych zadośćuczynienia. Nie dowiedział się z „naśladowania Chrystusa”, nie dowiedział się z „miłowania bliźniego swego” ani z wyznania najgłębszej wiary: „Boże, choć cię nie pojmuję, ale nad wszystko miłuję!”.
Chórzyści konsekrowani z dalszych rzędów też nie próżnują. Oto chórzysta z wybitnego zakonu jezuitów, niejaki Żmudziński, informuje ludzkość przystępnie – jak to jezuita intelektu – co ma bóg do jajecznicy. Otóż ma bardzo wiele! Aby jajecznica była zdrowa, nie wystarczy świeże jajko i karmiona z miłością kura. Jedzenie jest w pełni zdrowe dopiero wtedy, gdy przygotowane i podane jest z miłością.
Wyznawca miłości karmi z miłością kurę, żeby z miłością smakowała wyznawcy miłości. Nie wspomina, czy z miłością zabija kurę i co ona na taką miłość do niej. Ludzie, którzy się wyzwolili z gwałcenia religią, coraz bardziej dojmująco pojmują odrażającą niemoralność boga, który cierpienie uczynił istotą świata. Pojmują, jaki los stworzeniom i sobie zgotowali ludzie, stosując się do zarządzenia swojego słodkiego boga: czyńcie sobie świat poddanym. Tymczasem radosny członek kleru gada o napychaniu kury paszą z miłości. Nie do kury jednak. Dla niego kura, świnia, krowa, koń to nie żywe, czujące stworzenia, ale miłość do mięcha na talerzu i wypchanych kiszek.
*
I oto mamy Święty Cud Zniknięcia Świętego Ojca Świętego Jana Pawła II! Tak był, że nic innego nie było. A każdy Polak tysiąc razy z nim „Barkę” śpiewał i miłość bliźniego obnosił. Jakie pokolenie Jana Pawła II wyhodował on sam z jego cudnymi biskupami: cały episkopat śpiewający i w rączki klaszczący, imienia zostań z nami, zostań z nami!
I gdzie się podział nasz milusiński? Zostało trzysta tysięcy pomników co dnia, sto tysięcy ulic do sprzątania też co dnia, bo musi być godność, hurtownia nart, kajaków oraz walizy skarpetek, chusteczek i ampułek z krwią w postaci relikwii stopnia któregoś. I co, gdzie nasz niebiański bohater i jego drużyna?
Z dnia na dzień coraz więcej wiemy, co czyni Kościół i jego religia. Im więcej wiemy i rozumiemy, tym dla ludzi lepiej, a dla Kościoła gorzej.
Młode pokolenie wręcz masowo wypisuje się z indoktrynacji religijnej w szkołach. Przestają chodzić na msze i buntują się przeciw siłą wciskanym rekolekcjom i innym – na koszt państwa – imprezom kościelnym: pustym w sens i treść, a pełnym manipulacji i przemocy. Jak wybierają, to wybierają Strajk Kobiet. Smartfon też nie jest wynalazkiem szatana. Kobiety zaś przestają rodzić, bo im Kościół takie państwo urządził, z pomocą braterskiej partii samych katolików, prokuratur i bezprawnego Trybunału Konstytucyjnego, bo kościelnego i Kaczyńskiego. Polacy masowo umierają na wirusa, którym Polaków ubogacił Absolut Miłości, a Kościół nie krzyczy, nie urządza procesji, strajków, przebłagań, nie zarządza modłów i nie wymaga – pod ekskomuniką – od swoich wyznawców w rządzie i w parafiach, by się wszyscy szczepili przez tę ich miłość bliźniego swego i szacunek dla własnego ciała i życia, które jest wedle jego orzeczenia własnością ich boga.
I trwa taka sama cisza im. miłości bliźniego, gdy katolicy rzucają imigrantami na granicy, z tej miłości do jajecznicy.
*
To potworne, czyli śliczne, piękne, fenomenalne, fajowe, dowcipne, słuszne i zbawienne! Taka góra kleru, taka masa biskupów, wagony papieży i największe statki – 25 tys. kontenerów w każdym, pełne teologów. I tyle bezmyślności, tyle tępoty, tyle ślepoty, deprawacji, demoralizacji, uprzedmiotowienia, kłamstw i zbrodni. Tyle wścieklic, nienawiści do człowieka, przerażenia jego wolnością i możliwością własnej wolności; podmiotowością i autentycznie własnymi wyborami. I tak przez dwa tysiące lat. I tyle panicznej pustki, pokrytej gadaniem, że Kościół ma bądź znajdzie jakąkolwiek poważną, autentyczną odpowiedź na to, na co nigdy nie odpowiedział.
Powiedzieć, że Kościół jest goły jak święty turecki, to mało. Coraz więcej ludzi też nad Wisłą tę nędzę golizny widzi i pojmuje. Kościół spada we własną przepaść, jaką pracowicie od dwóch tysięcy lat kopał pod sobą i urojonym bogiem z jego urojonym synkiem. Nikt mu ręki nie poda, a jak poda, poleci z nim w przepaść.
I to właśnie największy Cud Mari i cud Świętego Ojca Świętego. Cud z 1920 też się do tego dołożył. Cud klęski Kościoła katolickiego.
I dlatego jest dobrze, a będzie coraz lepiej. Dla nas, dla humanizmu, dla wolności, podmiotowości, praw człowieka, dla człowieka po prostu, a dla Kościoła coraz gorzej. I to jest najlepsza wiadomość na ten nowy rok i każdy następny.
Tanaka
Cytaty: wyborcza.pl, wyborcza.biz.pl, onet.pl, deon.pl