Różaniec do granic, czyli Jezus zabity w urodziny
W 2017 r. całe tłumy katolików wzięły udział w ogólnopolskiej akcji „Różaniec do granic”. Media katolickie, państwowe i komercyjne oraz diecezje i parafie nadawały na żywo w zachwycie, uniesione o niebo bardziej, niż gdy Szurkowski wygrywał Wyścig Pokoju, nasi szermierze pięści papy Stamma gromili cudze facjaty, a medalowa drużyna Kazimierza Górskiego gromiła inne drużyny na mistrzostwach świata w futbolu w 1974 r.
Polska katolicka masowo udała się się na granice: Totus Tuus. Była nad morzem, w dolinach, wąwozach i szczytach: na Giewoncie i Rysach. Maryja w niebie na wyciągnięcie ręki. Wydawało się, że wyżej się już modlić nie da. Ale polski katolik wszystko może. Było jeszcze wyżej: modlono się na lotniskach. Do modłów dołączyły ekipy techniczne, służby celne, ochrona, pasażerowie i okoliczne parafie. Centralne modły lotnicze odbyły się na lotnisku im. papieża Jana Pawła II w Krakowie. Zaś następca Świętego Ojca Świętego na krakowskim stolcu abp Jędraszewski modlił się wzorowo i gorąco w Maryjnym Ogrodzie Różańcowym w Ludźmierzu pod figurą swojego poprzednika: Wojtyły.
Cudowny różaniec na wschodniej granicy
Do wspólnej modlitwy zaproszeni zostali wierni Kościoła prawosławnego po rosyjskiej stronie granicy, a uczestnicy „Różańca do granic” poinformowali o akcji w specjalnym liście samego patriarchę Cyryla I, zwierzchnika rosyjskiego prawosławia.
Modlitwa w sanktuarium maryjnym w Studzienicznej k. Augustowa (diecezja ełcka) zgromadziła 2 tys. osób. Przewodniczył jej bp Romuald Kamiński. Następnym punktem była adoracja Najświętszego Sakramentu w kościele parafialnym. Potem zaś wierni z kapłanami, z różańcem w ręku, udali się na szlak pielgrzymi do augustowskiej Bazyliki Najświętszego Serca Jezusowego.
„Gdyby pogrzebać, to takie spotkanie modlitewne historia odnotowała ponad 100 lat temu, a dokładnie w 1920 r. Gdy Sowieci byli pod Warszawą, Polska naprawdę modliła się na różańcu, przed Najświętszym Sakramentem, w głębokim przekonaniu, że to właściwy ratunek. Żeby nie rozwalił się ten dom wiary, moralności, słusznej sprawy. Wszystko to działo się pod przewodnictwem Matki Najświętszej” – przekonywał biskup.
O pokój na Ukrainie modlili się uczestnicy modlitwy różańcowej w Domu Fundacji Jana Pawła II w Lublinie. Jego mieszkańcami są stypendyści Fundacji Jana Pawła II pochodzący głównie z Europy Środkowej i Wschodniej, którzy chcieli kształcić się w środowisku respektującym i propagującym wartości religijne.
„W prywatnych modlitwach zawsze modlę się za swój rodzinny kraj i bardzo cieszę się, że w kościołach są organizowane modlitwy różańcowe za pokój na Ukrainie. Teraz są trudne czasy i myślę, że musimy modlić się razem, jeden za drugiego, bo w jedności jest nasza siła” – powiedziała pochodząca z Ukrainy Swietłana.
Tysiące osób modliło się w 26 kościołach stacyjnych w archidiecezji przemyskiej. „Przygnała nas tu potrzeba chwili. Jesteśmy pewni, że Matka Boża nas nie zostawi” – mówili uczestnicy modlitwy. Różaniec odmawiano w górach, na stadionach, przy przydrożnych kapliczkach, a nieraz w szczerym polu.
Z Tarnowa do podprzemyskich Hermanowic przyjechali państwo Marta i Stanisław Klasa. „W sytuacji, która jest na świecie, koniecznością było wziąć udział w tej akcji. Od lat modlimy się na różańcu w rodzinie. Znając historię Polski i świata, wiemy, ile razy Matka Boża przez różaniec pomogła ludziom. Jesteśmy pewni, że Matka Boża nas nie zostawi” – powiedzieli KAI.
Główne uroczystości diecezjalne odbyły się w Sanktuarium Męki Pańskiej i Matki Bożej w Kalwarii Pacławskiej. „Modlimy się o bezpieczne granice, o pokój na świecie. Wydaje się, że słowa nic już nie pomogą, każda ze stron pokazuje tylko siłę. My skrzyknęliśmy się przy różańcu, czyli przy czymś wielkim, to jest największa broń, którą można walczyć. Może świat zauważy, że Polska potrafiła się skrzyknąć i obstawić granice z różańcem w ręku. Nie z karabinem, tylko właśnie z różańcem”.
W „Różańcu do granic” wzięło udział również 21 kościołów stacyjnych w diecezji zamojsko-lubaczowskiej. Po mszach i nabożeństwach wierni udali się do stref modlitwy na granicy polsko-ukraińskiej. Za rozmieszczenie poszczególnych grup wzdłuż granicy odpowiedzialni byli członkowie ruchów. Na granicę przybył również bp Marian Rojek i modlił się razem z wiernymi.
Najbardziej otoczona modlitwą różańcową do granic okazała się diecezja siedlecka, gdzie padły ogólnopolskie rekordy frekwencji: najliczniejsza, ponad 10-tysięczna, rzesza modlących się na różańcu zebrała się w diecezjalnym sanktuarium Matki Bożej jedności w Kodniu nad Bugiem oraz ponad 7 tys. w Pratulinie, miejscu uświęconym krwią unitów-męczenników podlaskich, gdzie razem z wiernymi modlił się biskup siedlecki Kazimierz Gurda.
Łącznie tylko w oficjalnych sześciu kościołach stacyjnych w Pratulinie, Terespolu, Kostomłotach, Kodniu, Sławatyczach, Włodawie i Woli Uhruskiej modliło się ponad 30 tys., a trudno zliczyć modlących się w tym samym czasie w parafiach.
W Pratulinie modlono się w kilku językach: angielskim, niemieckim, francuskim i po łacinie. Częścią spotkania była procesja fatimska prowadzona przez dzieci ucharakteryzowane na Hiacyntę, Łucję i Franciszka, wizjonerów z Fatimy. W Pratulinie modlący stworzyli łańcuch na brzegu Bugu, granicy polsko-białoruskiej.
Różaniec odmówiono w Terespolu naprzeciw twierdzy brzeskiej i na samym przejściu granicznym. Podobnie na przejściu w Sławatyczach. W Kostomłotach, jedynej na świeci parafii obrządku bizantyjsko-słowiańskiego, odmawiano różaniec także w języku staro-cerkiewno-słowiańskim i po ukraińsku, ponieważ w modlitwie wzięła udział grupa katolików z obszarów objętych działaniami na Ukrainie.
Charakter wybitnie pokutny miała modlitwa różańcowa w najdalej wysuniętej na północ parafii diecezji siedleckiej w Woli Uhruskiej. Tam śpiewano suplikację.
W sąsiedniej diecezji drohiczyńskiej wyznaczono dziewięć kościołów stacyjnych. Wierni z diecezji i spoza jej granic przybyli do Czeremchy, Hajnówki, Kleszczel, Mielnika, Milejczyc, Nurca Stacji, Serpelic oraz Tokar. Parafie te wpisały się w miejsca okalające modlitwą całą Polskę.
W każdym z kościołów spotkanie rozpoczęło się o godz. 10:30 konferencją wprowadzającą. Msza została odprawiona o godz. 11, a po niej miała miejsce adoracja Najświętszego Sakramentu, w czasie której rozważano tajemnicę „Cudu w Kanie Galilejskiej”. O 14. wyznaczonymi trasami wyruszyły procesje różańcowe z figurą Matki Bożej Fatimskiej. Rozważano cztery części różańca.
Najliczniejsza grupa pielgrzymów przybyła do Serpelic. Zgłoszonych do tej strefy było 1970 osób, a należy dodać diecezjan z dekanatu sarnackiego. Najbliżej granicy z Białorusią modliła się grupa z Czeremchy, która w procesji różańcowej przybyła na przejście graniczne w Połowcach. W sumie nad granicę z Białorusią do diecezji drohiczyńskiej spoza jej terenu przybyło 9 tys. wiernych.
*
Były następne akcje modlitewne: „Polska pod krzyżem” i „Modlitwa do granic nieba”. Jakże cudowne, obfite żniwo Bożej Miłości i katolickiej tożsamości Polaka!
*
Polska kapliczkami i krzyżami stoi. Tysiące, dziesiątki tysięcy, setki tysięcy. Nie ma Polaka, który by w życiu tysiąc i więcej razy pod krzyżem nie przechodził i Maryi z kapliczki nie widział. Polak to chodząca kapliczka z Maryją w środku.


Od miesięcy trwa radosny różańcowy – a teraz już bożonarodzeniowy – katolicki festiwal rzucania Jezusem przez druty żyletkowe, rzucania Jezusem w druty, kopania go, przeklinania, ograbiania z lekarstw, jedzenia, wody, odzieży, godności i wszelkiej nadziei. Trwa radosny katolicki festiwal zabijania Jezusa. Cudowne Antemurale christianitatis!
Nieliczni, odważni ludzie usiłujący przeszkodzić w zabijaniu Jezusa to wysłannicy cywilizacji śmierci, więc wyznawcy cywilizacji miłości im. Świętego Ojca Świętego szczują ich psami, odbierają worki z jedzeniem, ubraniami i butelki z wodą dla katowanego przez katolików Jezusa, wrzucają ich do wojskowych wozów, przetrzymują, stawiają prokuratorskie zarzuty, by nie zakłócali festiwalu katolickiej radości.
Jak słodko ujął to ewangelista Mateusz: Proście, a będzie wam dane; szukajcie, a znajdziecie; kołaczcie, a otworzą wam. Albowiem każdy, kto prosi, otrzymuje; kto szuka, znajduje; a kołaczącemu otworzą. Gdy którego z was syn prosi o chleb, czy jest taki, który poda mu kamień? Albo gdy prosi o rybę, czy poda mu węża?
*
A teraz, katoliku odświętnie ubrany w swoją tysiącletnią katolicką tożsamość Polaka oraz garnitur, połam, pogryź i połknij ze smakiem Ciało Chrystusa i zapij Jego Ciało tradycyjnym, gorącym barszczykiem z uszkami, mniam-mniam!
Padnij w objęcia drugiego katolika – żony, męża, dzieci, rodziców, rodzeństwa, dziadków i sąsiadów – życz jemu i sobie miłości bliźniego, zdrówka, pieniędzy, nowej fury i wszelkiego dobra; wzrusz się ciepełkiem kaloryfera i bliskością człowieka, pożryj karpia, dopraw paterą ciast i dognieć kolanem wiadro bigosu w żołądku, mniam-mniam!
Wódeczka ze schabami w pięciu odmianach, a szynką w siedmiu i pięć litrów majonezu w sałatce może dopiero jutro, wszak w wigilię Bożego Narodzenia pościsz, mniam-mniam!
Pośpiewaj Maluśkiemu tradycyjną kolędę o pasterzach, co przybieżeli, jaki i ty przybieżałeś na granicę rzucać Maluśkim na druty żyletkowe, więc Krew Chrystusa na śniegu ładnie się czerwieni: niech żyje Biało-Czerwona! Wszyscy za polskim mundurem!
Udaj się tradycyjnie na pasterkę, twój biskup Cię upewni, omodli i uniesie, a ty jego: wespół w zespół na wieki wieków amen!
*
Na koniec głosem, z którego uchodzi życie, odezwał się Jezus: Dobry człowiek z dobrego skarbca swego serca wydobywa dobro, a zły człowiek ze złego skarbca wydobywa zło. I skonał.
Katolik zaklaskał na to radośnie w rączki, ukląkł i gorliwie się pomodlił. Karetka odwiozła katolickiego pogranicznika, któremu zmarzły paluszki.
Wyznawco Jezusa i jego Ojca w Niebie: bądź rumiany i zadowolony! Jako teraz i zawsze, i na wieki wieków jesteś.
Tanaka
Foto: Przydroznekapliczki.pl, Gazeta.pl