Szantaż „prawem do modlitwy”, czy Szkolna Armia Różańcowa

Zagotowało się dziś we mnie, gdy przeczytałam w sklepie nagłówek pewnej katolickiej gazety codziennej z tekstem „Prawo do modlitwy”. Zajrzałam do środka i okazuje się, że analitycy Ordo Iuris doszli do wniosku, że szkoły i przedszkola winny umożliwiać praktyki religijne w swoich placówkach. Ni mniej, ni więcej oznacza to, że w szkole mogą odbywać się głośne modlitwy dzieci. Jako przykład podano praktykę w szkole w Szcedrzyku, w której przed posiłkiem odmawiano modlitwę. Nie spodobało się to jednemu z rodziców i modlitwy zaniechano. A teraz ze zdwojoną mocą uderzyło Ordo Iuris podając, że w diecezji zamojsko-lubaczowskiej w ponad 50 szkołach chętni (jak zaznaczono) uczniowie modlą się codziennie dziesiątkiem różańca! I że w niektórych szkołach poszczególne klasy inicjują na korytarzu szkolnym modlitwę, różaniec czy jakieś inne praktyki religijne. Na korytarzu!

Niewierzący lub wyznający inną wiarę chyba przemykają chyłkiem bokiem albo unikają wychodzenie z klasy, żeby nie natknąć się i nie być zmuszonym do uczestnictwa w praktykach religijnych. Pamiętam, że w latach 90. w aresztach śledczych, więzieniach i ośrodkach ograniczających wolność, np. domach poprawczych czy izbach dziecka, tworzono specjalne kaplice. Oczywiście, wyznania rzymskiegokatolickiego. Działały jakiś czas, a potem, z powodu tłoku w celach więziennych zlikwidowano te kaplice i przeznaczono je na cele (ale nie wyższe, tylko zwykłe). To samo spotkało świetlice.

Odnoszę wrażenie, że za chwilę jedną salę trzeba będzie przeznaczyć na wspólne modlitwy młodzieży, bo „odmowa lub zakaz organizacji praktyk religijnych przez dyrektora szkoły czy przedszkola stanowi naruszenie art. 53 ust. 6 Konstytucji RP, zgodnie z którym nikt nie może być zmuszany do uczestniczenia ani do nieuczestniczenia w praktykach religijnych. Dlatego też w przypadku wyrażenia przez uczniów czy rodziców woli odmawiania modlitwy obowiązkiem dyrektora jest zapewnienie odpowiednich warunków do zrealizowania tego prawa – podkreśla Świerzewska”. Anna Świerzewska to analityk Ordo Iuris.

W dalszej części artykułu jest zachęta do zgłaszania trudności lub zadawania pytań dotyczących prawa do modlitwy w publicznych placówkach oświatowych. Instytut Ordo Iuris zapewnia też nieodpłatną pomoc prawną. Czytam w artykule, że w szkołach tworzy się szkolne kółka różańcowe. Następne stworzone w diecezji zamojsko-lubaczowskiej przerodzą się, a może już przerodziły w Szkolną Armię Różańcową. Dziś SzAR jest obecna w ponad 50 szkołach różnego szczebla; dzieci są dumne, że również w szkole mogą się „modlić na różańcu”.

Przepraszam, po co powstały te wielkie budowle, obecne niemal na każdym osiedlu, w każdej osadzie, wsi większej lub mniejszej, które co jakiś czas dzwonią na mszę albo na inne uroczystości modlitewne? Czym staje się szkoła dobrej zmiany? Przybudówką Kościoła katolickiego? Może na wschodzie mniej to razi; ale w szkołach miała być tylko religia. Na pierwszej lub ostatniej lekcji klasowej. Dziś niewiele ma to wspólnego z praktyką, religia bywa na lekcji, na jakiej wypadnie i bęc!

Miała być etyka – zawsze są trudności. Nie ma chętnych, a jeśli są, to wyznacza im się zajęcia na drugim końcu miasta, w sąsiedniej wsi, gdy wiadomo, że dojazd jest trudny. Czy oprócz deformy cichaczem załatwi się naszym dzieciom sale modlitewne w szkołach? A gdzie się podzieją dzieci, dziś stłoczone na dwóch zmianach i w ponad 35-osobowych klasach? Po co sale katechetyczne przy kościołach?

Zbudowaliśmy jako społeczeństwo, bo przecież poszło to z naszych pieniędzy, wiele nowych budynków gimnazjów, wyremontowaliśmy sale dydaktyczne w szkołach, dostosowując je do małych i większych dzieci. Dziś czytam w różnych pismach, że apiać z powrotem – obniża się umywalki, krany i pisuary w jednych szkołach, a w sąsiednich sanitariaty znowu się podwyższa. Reforma zapowiadana jako bezkosztowa (w ustach pełnych nowych ząbków ministry Zalewskiej) to chyba największy dowcip ostatniego dziesięciolecia. Jak i wiele zapowiedzi ministrów tego rządu. Pójdziemy z torbami po tych rządach. Zostanie nam największe w Europie dziadowskie państwo.

Konstancja