Rodzina tradycyjna, czyli gender po katolicku
Niosące się z kościołów i katolickich mediów nawoływanie, by bronić tradycyjnej rodziny, każe zadać pytanie: ale właściwie, o jaką tu chodzi tradycję, o jaki model rodziny? Najprostsza odpowiedź jest oczywista: chłop z babą płodzą dzieci, a wszyscy się nawzajem kochają i szanują. Tak ponoć mówi Pismo Święte, a ponieważ jest ono święte, więc musi mieć rację — głoszą kapłani. I wzywają nas wszystkich, byśmy przynajmniej starali się dążyć do tego ideału (bo nawet oni nie łudzą się, że jest on w realnym życiu łatwy do urzeczywistnienia). Kierujcie się słowem Bożym — powtarzają — a osiągniecie szczęście na Ziemi, a zaraz potem życie wieczne w Niebie.
Zajrzyjmy zatem do owego słowa Bożego, bo wydaje się, że przeciętny polski katolik nie robi tego zbyt często, i poza czytaniami niedzielnymi niewiele z Pisma pamięta (a i te słowa często puszcza mimo uszu, choć powinny go raczej pobudzać do refleksji).
Byłoby z mojej strony tanią złośliwością przywoływanie tradycji rodzinnych opisanych w Starym Testamencie. Król Salomon, który „miał siedemset żon-księżniczek i trzysta żon drugorzędnych” z pewnością nie może być traktowany jako wzór ojca i męża, chociaż „Bóg dał Salomonowi mądrość i rozsądek nadzwyczajny oraz rozum nieogarniony jak piasek na brzegu morza”. Trudno także (choć może ktoś potrafi) doszukać się wzorca etycznego w mojej ulubionej historii z Sodomy (Księga Rodzaju 19):
Owi dwaj aniołowie przybyli do Sodomy wieczorem, kiedy to Lot siedział w bramie Sodomy. Gdy Lot ich ujrzał, wyszedł naprzeciw nich i oddawszy im pokłon do ziemi rzekł: «Raczcie, panowie moi, zajść do domu sługi waszego na nocleg; obmyjcie sobie nogi. a rano pójdziecie w dalszą drogę». Ale oni mu rzekli: «Nie! Spędzimy noc na dworze». Gdy on usilnie ich prosił, zgodzili się i weszli do jego domu. On zaś przygotował wieczerzę, poleciwszy upiec chleba przaśnego. I posilili się. Zanim jeszcze udali się na spoczynek, mieszkający w Sodomie mężczyźni, młodzi i starzy, ze wszystkich stron miasta, otoczyli dom, wywołali Lota i rzekli do niego: «Gdzie tu są ci ludzie, którzy przyszli do ciebie tego wieczoru? Wyprowadź ich do nas, abyśmy mogli z nimi poswawolić!» Lot, który wyszedł do nich do wejścia, zaryglowawszy za sobą drzwi, rzekł im: «Bracia moi, proszę was, nie dopuszczajcie się tego występku! Mam dwie córki, które jeszcze nie żyły z mężczyzną, pozwólcie, że je wyprowadzę do was; postąpicie z nimi, jak się wam podoba, bylebyście tym ludziom niczego nie czynili, bo przecież są oni pod moim dachem!».
No, ale to było przed Chrystusem, więc prawie się nie liczy, Takie tam historyje…
Co o rodzinie znajdziemy w Nowym Testamencie? Listy św. Pawła, który odegrał fundamentalną rolę (a niektórzy uważają, że główną) w kształtowaniu się chrześcijaństwa, kilkakrotnie mówią o rodzinie, relacji kobiety i mężczyzny, stosunku do dzieci, starców, wdów itp. Najczęściej cytuje się jego (piękny skądinąd) hymn o miłości, ale to nie wszystko, co miał do powiedzenia św. Paweł i inni podszywający się pod niego ojcowie Kościoła. Poczytajmy:
1 Kor 11
Każdy mężczyzna, modląc się lub prorokując z nakrytą głową, hańbi swoją głowę. 5 Każda zaś kobieta, modląc się lub prorokując z odkrytą głową, hańbi swoją głowę; wygląda bowiem tak, jakby była ogolona. 6 Jeżeli więc jakaś kobieta nie nakrywa głowy, niechże ostrzyże swe włosy! Jeśli natomiast hańbi kobietę to, że jest ostrzyżona lub ogolona, niechże nakrywa głowę! 7 Mężczyzna zaś nie powinien nakrywać głowy, bo jest obrazem i chwałą Boga, a kobieta jest chwałą mężczyzny. 8 To nie mężczyzna powstał z kobiety, lecz kobieta z mężczyzny. 9 Podobnie też mężczyzna nie został stworzony dla kobiety, lecz kobieta dla mężczyzny. 10 Oto dlaczego kobieta winna mieć na głowie znak poddania, ze względu na aniołów. 11 Zresztą u Pana ani mężczyzna nie jest bez kobiety, ani kobieta nie jest bez mężczyzny. 12 Jak bowiem kobieta powstała z mężczyzny, tak mężczyzna rodzi się przez kobietę. Wszystko zaś pochodzi od Boga.13 Osądźcie zresztą sami! Czy wypada, aby kobieta z odkrytą głową modliła się do Boga?14 Czyż sama natura nie poucza nas, że hańbą jest dla mężczyzny nosić długie włosy,15 podczas gdy dla kobiety jest właśnie chwałą? Włosy bowiem zostały jej dane za okrycie.16 Może ktoś uważa za właściwe spierać się nadal, my jednak nie jesteśmy takiego zdania, ani my, ani Kościoły Boże.
Ciekawe, ilu katolików podziela dziś przekonanie, że kobieta powstała z mężczyzny? Jeśli ten prymitywny mit należy odczytywać dziś metaforycznie, to gdzie zaczyna się, a gdzie kończy ta metafora i co miałaby znaczyć?
1 Tm 2
11 Kobieta niechaj się uczy w cichości z całym poddaniem się. 12 Nauczać zaś kobiecie nie pozwalam ani też przewodzić nad mężem lecz [chcę, by] trwała w cichości. 13 Albowiem Adam został pierwszy ukształtowany, potem – Ewa. 14 I nie Adam został zwiedziony, lecz zwiedziona kobieta popadła w przestępstwo. 15 Zbawiona zaś zostanie przez rodzenie dzieci; [będą zbawione wszystkie], jeśli wytrwają w wierze i miłości, i uświęceniu – z umiarem.
Najlepsze jest to „jeśli” i cokolwiek tajemnicze „z umiarem”. Przy okazji możemy dowiedzieć się, jaki powinien być biskup (pytanie: należy to czytać dosłownie, czy metaforycznie?):
1 Tm 3
2 Biskup więc powinien być nienaganny, mąż jednej żony, trzeźwy, rozsądny, przyzwoity, gościnny, sposobny do nauczania, 3 nie przebierający miary w piciu wina, nieskłonny do bicia, ale opanowany, niekłótliwy, niechciwy na grosz,4 dobrze rządzący własnym domem, trzymający dzieci w uległości, z całą godnością.5 Jeśli ktoś bowiem nie umie stanąć na czele własnego domu, jakżeż będzie się troszczył o Kościół Boży?
Niektóre rodziny stać było na niewolników, a niektórzy niewolnicy byli chrześcijanami. Jakie są dla nich zalecenia? Ten temat dziwnie często wraca:
1 Tm 6
1 Wszyscy, którzy są pod jarzmem jako niewolnicy, niech własnych panów uznają za godnych wszelkiej czci, ażeby nie bluźniono imieniu Boga i [naszej] nauce. 2 Ci zaś, którzy mają wierzących panów, niechaj ich nie lekceważą z tego powodu, że są braćmi, ale niech im lepiej służą, dlatego że są oni wierzącymi i umiłowanymi jako uczestnicy dobrodziejstwa. Tych rzeczy nauczaj i do nich zachęcaj!
Tt 2
9 Niewolnicy niech będą poddani swoim panom we wszystkim, niech się starają im przypodobać, niech się im nie sprzeciwiają, 10 niczego sobie nie przywłaszczają, lecz niech okazują zawsze doskonałą wierność, ażeby pod każdym względem stali się chlubą dla nauki naszego Zbawiciela, Boga.
Ef 6
5 Niewolnicy, ze czcią i bojaźnią w prostocie serca bądźcie posłuszni waszym doczesnym panom, jak Chrystusowi, 6 nie służąc tylko dla oka, by ludziom się podobać, lecz jako niewolnicy Chrystusa, który z duszy pełnią wolę Bożą 7 Z ochotą służcie, jak gdybyście [służyli] Panu, a nie ludziom, 8 świadomi tego, że każdy – jeśli uczyni co dobrego, otrzyma to z powrotem od Pana – czy to niewolnik, czy wolny. 9 A wy, panowie, tak samo wobec nich postępujcie: zaniechajcie groźby, świadomi tego, że w niebie jest Pan zarówno ich, jak wasz, a u Niego nie ma względu na osoby.
Jeszcze kilka słusznych porad:
Tt 2
1 Ty zaś głoś to, co jest zgodne ze zdrową nauką: 2 że starcy winni być ludźmi trzeźwymi, statecznymi, roztropnymi odznaczającymi się zdrową wiarą, miłością, cierpliwością. 3 Podobnie starsze kobiety winny być w zewnętrznym ułożeniu jak najskromniejsze, winny unikać plotek i oszczerstw, nie upijać się winem, a uczyć innych dobrego. 4 Niech pouczają młode kobiety, jak mają kochać mężów, dzieci, 5 jak mają być rozumne, czyste, gospodarne, dobre, poddane swym mężom – aby nie bluźniono słowu Bożemu.
Kara to niezbędny element wychowania. Zważywszy, jaki zestaw kar stosował wobec swych wyznawców Bóg, nie chodzi raczej o upominanie:
Hbr 12
7 Trwajcież w karności! Bóg obchodzi się z wami jak z dziećmi. Jakiż to bowiem syn, którego by ojciec nie karcił? 8 Jeśli jesteście bez karania, którego uczestnikami stali się wszyscy, nie jesteście synami, ale dziećmi nieprawymi. 9 Zresztą, jeśliśmy cenili i szanowali ojców naszych według ciała, mimo że nas karcili, czyż nie bardziej winniśmy posłuszeństwo Ojcu dusz, a żyć będziemy? 10 Tamci karcili nas według swej woli na czas znikomych dni. Ten zaś czyni to dla naszego dobra, aby nas uczynić uczestnikami swojej świętości.
Takie to piękne ideały znajdujemy w Nowym Testamencie. I trzeba przyznać, że Kościół i jego przedstawiciele twardo się tych ideałów trzymają. A gdybyśmy czasem mieli wątpliwości, czy dobrze rozumiemy słowo Boże, jest i na to paragraf. W Liście św. Piotra:
2 P 1
20 To przede wszystkim miejcie na uwadze, że żadne proroctwo Pisma nie jest dla prywatnego wyjaśnienia.
Biblia Tysiąclecia (z której czerpałem wszystkie cytaty) wyjaśnia ten wers tak: „Tylko Kościół autorytatywnie określa, jaki jest sens tekstów Pisma Świętego”. Proste?
Komentarze
A pamięta Pan co spotkało mieszkańców Sodomy za to „używanie sobie”?
Jeżeli nie, to wystarczy poczytać kilka wierszy dalej.
No i trzeba pamiętać, że to „miłosierny” Bóg sprawił, że Sodoma zniknęła z powierzchni ziemi, a żona Lota w słup się przemieniła.
sasza
23 listopada o godz. 8:14
proponuję jeszcze kilka wierszy dalej, po tym, co spotkało mieszkańców Sodomy, wróciliśmy przecież do „źródeł”. Różnica tylko jedna – sodomię zastąpiło kazirodztwo. Niedawno można było usłyszeć na antenie RM katechezę jednego z prowadzących je w toruńskiej rozgłośni redemptorystów. Katecheza prowadzona była w związku z uświadamianiem niebezpieczeństw płynących z „ideologii” gender.
Bardzo to ciekawa interpretacja. Otóż kazirodztwo córek Lota usprawiedliwione jest przeogromną potrzebą macierzyństwa. To takie „święte kazirodztwo”. Czyli – relatywizm w najlepszym wydaniu!
Nie rozpędzajcie się. Czytajcie do końca.
Po pierwsze: w Sodomie zginęli wszyscy, jak leci, ci co grzeszyli i ci niewinni też – np.: czy w Biblii jest wzmianka o uratowanych noworodkach? Cóż za wspaniała sprawiedliwość Boga!!
Po drugie: dużo ciekawszy jest ciąg dalszy: otóż Lot wchodzi w kazirodczy związek ze swoimi córkami. A nawet płodzi z nimi dzieci. W nagrodę? Czy jak?
Och pokrętne są Boskie Wyroki!!!
Niewinnych w w Sodomie nie było nawet dziesięciu. Czyli tylko rodzina Lota.
sasza
23 listopada o godz. 9:38
no, ale w polsce jest ta rodzina odrobine wieksza i ma na imie radio maryja;
najlepszy przyklad na poparcie teorii ewolucji 😉
Rodzina Lota niewinna? Sasza – nie rozpędzaj się tak.
O kazirodztwie, które nastąpiło po zagładzie i zastąpiło sodomię, było w poprzednim wpisie, którego – póki co – nie ma (?) No ale przecież kazirodztwo da się podobno (???) wytłumaczyć, służy prokreacji. Pokrętne te tłumaczenia.
Objaśnaie świata za pomocą Starego i Nowego Testamentu i płynące stąd wskazania, jak żyć, co by „miłosierny” Bóg nas nie pokarał już za życia a niechybnie po śmierci, zaiste trudne jest.
Wśród wielu sprzeczności, wykluczających się nawzajem zaleceń i przestróg, nakazów i zakazów, człowiek wygnany z Raju gubi się, plącze i jak pisał zapoznany poeta Sęp-Sarzyński wciąż pozostaje „wątły, niebaczny, rozdwojony w sobie.”
Gdyby potraktować serio przesłanie boskie „idźcie i rozmnażajcie się i czyńcie ziemię sobie poddaną” oraz zapewnienie boskie, że człowiek ma wolną wolę, czyli nie jest marionetką, igraszką w w ręku demiurga, to Kościół jako instytucja jawi się jako totalitarny hamulcowy i wróg ludzkości.
Walczył po kolei ze wszystkim, co było wyznacznikiem i efektem wolnej, twórczej myśli od przewrotu kopernikańskiego po transplantacje, in vitro, a ostatnio tzw. ideologię gender, którą fałszuje, wypacza, a przede wszystkim nie rozumie i rozumieć nie chce. Bo wymyka mu się jeszcze jedna dziedzina fenomenu ludzkiej osobowości, która nie opiera się jedynie na podstawowym rozróżnieniu gatunku ludzkiego na dwie płcie i nad którą chce mieć pełną kontrolę.
Nie chodzi więc tylko o „rząd dusz”, ale także rząd ciał i umysłów.
Potrzeba doznań metafizycznych , mistycznych pewnie nigdy nie zaniknie, bo człowiek wciąż pozostaje tajemnicą nie do końca poznawalną „narzędziami”, jakimi dysponujemy.
Może się tak stać (a Kościół robi wszystko w tym kierunku), że pośrednicy między „owczarnią” a Bogiem po prostu przestaną być potrzebni, bo ciągle chcą walczyć z całym światem, zmieniającym się w coraz szybszym tempie.
Nawet, jeśli papie Franciszkowi uda się, choć częściowo, przewietrzyć tę zmurszałą, zdegenerowaną korporację.
Trzeba tu pamiętać, że dla chrześcijan generalnie głównym dziełem jest Nowy Testament. Stary Testament został jednak przejęty z judaizmu, co już dla wielu ortodoksów chrześcijańskich rodzi pewne wątpliwości i nie do końca zgadzają się z tym, by stanowił immanentną część Pisma Świętego. Tak czy owak – model rodziny wedle „chrześcijańskich” norm nie jest wcale taki oczywisty. Raczej kolejne sobory kościelne dopisały sobie „normę”, która zaczęła obowiązywać.
Panie Jacku K. – Ależ się Pan natrudził a wystarczyło by : Ef 6 – A wy, panowie, tak samo wobec nich postępujcie : zaniechajcie grożby, świadomi tego , że w niebie jest Pan zarówno ich, jak wasz, a u Niego nie ma względu na osoby. Hbr 12 – 10 Tamci karcili nas według swej woli na czas znikomych dni. Ten zaś czyni to dla naszego dobra, aby nas uczynić uczestnikami swojej świętości.
Ot, paradoks, ateiści nie najgorzej poruszają się w gąszczu norm i opowieści biblijnych, wierni zaś katolicy, miast czytać Biblię, słuchają swojego proboszcza. Amen
Szanowny Panie Jacku, w „Kazaniu na Górze” nie ma ani słowa o rodzinie. Później Jezus interpretuje parę starych nakazów – zarzekając się, że ani jedna jota nie zmieni się w Prawie, i od razu zmienia – i też ani słowa o rodzinie. Mówi o tak atrakcyjnym dla Kościoła od zawsze przykazaniu „Nie cudzołóż”, ale milczy o „Czcij ojca i matkę”. W żadnej ewangelii nie ma budujących pouczeń na temat rodziny, a stosunek Jezusa do własnej rodziny też nie jest budujący. Kościół głosi o rodzinie jako darze Boga. Wedle tych głoszeń rodzina jest dla kształtowania nowo narodzonego człowieka najlepsza – sam Bóg tak zaplanował. Nie da się, oczywiście, znaleźć logiki w tym, że wygonił gości z raju i dał na drogę najlepsze. Również rodzina Jezusa nie jest przykładem domniemanej najlepszości. Oto fragment rozważań mojego kolegi psychiatry na ten temat.
„ŚWIĘTA RODZINA”
Rodzina jako przedmiot nauczania u Jezusa nie istnieje. Przegapił, czy unikał tematu?
Skąd wielkie współczucie dla skrzywdzonych i poniżonych – z psychicznego luksusu?
Ojczym, poza wzmianką, że istniał, w ewangelijnych dziejach Jezusa jest nieobecny. Krzywdzone dziecko milczy o krzywdzie i ucieka w fantazje. Ja uciekłem od ojca w książki; źle widziany pasierb Jezus uciekł w Pisma i znalazł innego ojca: niebieskiego.
Matka to matka, ale była przyczyną odrzucenia go przez ojczyma i wyszydzania przez otoczenie, stąd jego gorycz i żal, w efekcie – nonszalanckie jej traktowanie.
Powiedział z krzyża do Jana, który stał obok jego matki: „Oto matka twoja”. Odtąd „uczeń wziął ją do siebie”. Czemu “do siebie” – święte małżeństwo się rozpadło?
Wojenne słowo przynoszącego pokój: „Przyszedłem poróżnić syna z ojcem…”. Z czego to miał, jak nie z urazu? Pod złym okiem ojczyma wyrósł zakompleksiony cyklotymik.
„Panie, pozwól mi najpierw pójść i pogrzebać mojego ojca” prosił uczeń. Usłyszał: „Pójdź za mną, a zostaw umarłym grzebanie ich umarłych”. Miewał humory pocieszyciel strapionych. Ale nad sobą się rozczulał:
„Lisy mają nory i ptaki powietrzne – gniazda, lecz Syn Człowieczy nie ma miejsca, gdzieby głowę mógł oprzeć”. Mówił o rzut beretem od rodzinnego Nazaretu. Znalazłby w sobie takie gorzkie słowa ktoś kochający, kochany, oczekiwany przez bliskich?
– „Tylko w swoich rodzinnych stronach, wśród swoich krewnych i w swoim domu może być prorok lekceważony” – mówi Święty. – Cały świat zna te słowa.
– Lekceważenie przez najbliższych oznacza, że nikt z nich – nawet matka – nie słyszał o zwiastowaniu przez Ducha, niepokalanym poczęciu, radości narodu z powodu narodzin Syna Boga, betlejemskiej gwieździe, pasterzach, mędrcach oddających oseskowi hołd i zastępach radujących się aniołów. Bo któż śmiałby lekceważyć poczętego z Ducha Świętego? Najbliżsi znali Jezusa trzydzieści lat, uczeń, który te cudowności po jego śmierci wymyślił – parę tygodni. Kto w niezawisłym sądzie jest bardziej wiarygodny?
– Gdzie – mówię – jest taki sąd?!
– W głowie. Rodzina Jezusa i on sam byli zwykłymi ludźmi i daleko im było do świętości. Poniżany chłopaczek powiedział w skrytości: ”Ja wam jeszcze pokażę!”. I pokazał. Sam tego na swoje szczęście nie zobaczył.
Panie Jerzy strzec się Pan takich kolegów !
Druga próba – pierwszy wpis przepadł.
Jestem za obowiązkowym stosowaniem się katolików do zaleceń biblijnych w codziennym życiu. Wzorowanie się na postępowaniu Lota z Sodomy, powinno szczególnie przypaść im do gustu.
PS. Osobiście wolę Baśnie z Tysiąca i Jednej Nocy, czy inne opowieści o Gargantui i Pantagruelu od tego niespójnego bełkotu biblijnego.
@Pan Redaktor Kowalczyk
Nameczyl sie Pan, naczytal tych nudziarstw, a wystarczy zapytac pierwszego lepszego katolika, co to znaczy nauka spoleczna Kosciola, a ten odpowie. To nauka, ktora jest niewatpliwie oparta o tzw. Pismo sw., niemniej bierze też z pod uwage tzw. Tradycje, a takze współczesne realia spoleczne. I nalezy wrocic do panskiej pierwotnej konstatacji, ze rodzina prawidlowa jest wtedy, gdy chlop z baba plodzi dzieci. Dodajmy jeszcze, ze oboje powinni miec swiadomość, ze ich zwiazek jest na cale zycie. A wiec odpada myslenie wyłacznie o wlasnym ego, a raczej człek winien zastanowic sie, co zrobic, zeby utrzymac stalość swego małzenstwa. No i odpowiedzialność za dzieci: pilnowac ich, zeby nie zeszly na złą droge, a nie mowic: robta, co chceta. Z katolickim pozdrowieniem klaniam sie i polecam ten model. Czlowiek tak rozumiejacy sens swego zycia jest i szczęśliwszy, i zdrowszy:))
mag:
„Kościół jako instytucja jawi się jako totalitarny hamulcowy i wróg ludzkości.
Walczył po kolei ze wszystkim, co było wyznacznikiem i efektem wolnej, twórczej myśli”.
—————————————
Święte słowa. Kościół może istnieć WYŁĄCZNIE dzięki walczeniu. Z czymkolwiek. Bo gdyby się zgadzał, na czym by polegało jego panowanie nad umysłami – na potakiwaniu? Jarek, Antek i całe one stadko są na targowisku próżności obecni tylko dlatego, że się od rana do nocy sprzeciwiają, a w nocy obmyślają, z czym by rano wyskoczyć na „nie”. Jezus był przeciw i sam domniemany Bóg był przeciw. Przeciw przeciwnikom wybranych i przeciw innym bogom. Nawet przeciw sobie: „I Jahwe żałował, że uczynił ludzi na ziemi, i bolał w swym sercu”. Nie umiem sobie wyobrazić, co by było, gdyby było. Na przykład gdyby nie było w jakiejś baśniowej krainie nie było „nie”.
@kalina, gdy tak czytam, co piszesz, to jestem coraz bardziej przekonany, że ty nie wiesz, co to jest miłość.
Kalina
To, co mówisz, jest wyznaniem wiary, preferencją, oceną, a nie obiektywnym oglądem realnego świata. Rodzina monogamiczna jest etapem w dziejach człowiekowatych małp, a nie danym raz na zawsze porządkiem. Były rodziny oparte na pokrewieństwie, rodziny grupowe, był matriarchat, zdarzały się niestabilne rodziny parzyste. Rodzina monogamiczna nie jest ponadczasowym, niezmiennym dobrem. W ogóle coś takiego jak rodzina jest abstrakcją. Nieabstrakcyjne są związki konkretnych ludzi, a te bywają różne. Z całą pewnością, kiedy są dzieci, ich dobro staje się wartością najwyższą, jako że w naturze ludzkie dzieci bez wsparcia dorosłych osobników są nieporadne, skazane na zagładę. Ale dwoje rodziców, jako warunek sine qua non właściwego wychowania dziecka, jest trochę mitem. Gdyby było inaczej, nie byłoby nas. Na plemiennym porządku, w którym dzieci były dziećmi wszystkich członków plemienia, i wszyscy dojrzali członkowie plemienia byli ich rodzicami, zakończyłaby się historia ludzkości.
W końcu czego można się spodziewać po wyznawcach boskości galilejskiego schizofrenika. Więcej dystansu, zrozumienia i pobłażania dla nich.
http://www.opracowanie.eu/
@Jerzy Pieczul
Pozwole sobie nie zgodzic sie z Panem. Trudno mowić o rodzinie zlozonej z ojca, matki i dzieci jako o „historycznym etapie” w dziejach ludzkosci podobnie jak nie jest historycznym etapem jedzenie i spanie. Nie chce uzywac koscielnej terminologii o „naturalnym porzadku”, ale cos w tym jest. Zachowania prowadzace do spolecznej degrengolady i wyludnienia kuli ziemskiej nie są chyba zgodne z natura:)) Zreszta wystarczy popatrzec na niektore stadla zwierzece, zwlaszcza ptakow. Niewatpliwie rodzina niepelna nie musi prowadzić do takich straszliwych konsekwencji, niemniej dzieci majace tylko jednostronne wzory zachowan spolecznych nie rozwijaja sie dobrze, co potwierdzaja badania socjologiczne. Równiez chyba nie musze wskazywac na zle skutki rodzin jednoplciowych. Dosyc juz tu sie wykłócilam na ten temat z forumowiczami:))
@Rafał Kochan
Milość niejedno ma imie. Pan najwyraźniej ma na mysli tylko pewna jej forme, ktora znam, a jakze, niemniej twierdze, ze nie jest ona konieczna do zalozenia rodziny. Taka „milość” mozna uprawiać np. na plazy w czasie urlopu, mozna tez korzystac z niej troche dluzej mieszkajac ze soba bez zadnego papierka ani zobowiazań natury emocjonalnej. Natomiast rodzina w rozumieniu nauki spolecznej Kosciola to cos innego, a nawet cos wiecej. Pozdrawiam:))
Kalina
Oj Kalino, oj jedyna – śpiewam, bo mnie krew zalewa. Wróciłem właśnie z rowerowania na Aleję Lipową w przymorskich Mielnie i Mielenku, którą pani wójt Mielna zaczęła wyrąbywać bez pytania ludu o zdanie, gdzie dokumentowałem postęp idiocenia człowiekowatych na tle blaszanych pudełek.
Z całym szacunkiem i życzliwością, Kalino, ale pomyliło Cię biologiczne rodzicielstwo, które jest ponadczasową oczywistością, z rodziną monogamiczną, która jest etapem w ewolucji człowiekowatych zwierząt. Jeśli miałaby się zacząć rozmowa wierzącej z niewierzącym, lepiej niech się nie zacznie, bo do niczego nie doprowadzi. Twoje zdanie: „Zachowania prowadzace do spolecznej degrengolady i wyludnienia kuli ziemskiej nie są chyba zgodne z natura” jest z podręcznego magazynu zdań gdybających, a nie ze świata realiów. Bez chwili przerwy odbywa się zaludnianie, a nawet przeludnianie kuli ziemskiej, nie zaś wyludnianie. Czyżbyś faktycznie się martwiła, że zostaniesz na planecie sama jak palec?
@Kalina
Dla poszerzenia horyzontów (nawet jeśli już są szerokie) polecam lekturę świetnej książeczki, która właśnie wchodzi na rynek (Robin Dunbar, Nowa historia ewolucji człowieka). W odniesieniu do tego, co pisze pani o naturze i dziejach ludzkości pozwolę sobie zacytować autora:
„Bycie parą nie jest oczywiście u ludzi — ani, gdy już o tym mowa, u żadnego innego gatunku –koniecznym i permanentnym stanem. Mamy mocne dowody na to, że więź emocjonalna, która łączy pary, może z czasem zniknąć, i tak się dzieje, co prowadzi do rozpadu związku. W Paragwaju dorośli ze zbieracko-łowieckiego plemienia Ache mają w ciągu życia średnio około tuzina partnerów, a każdy związek trwa od kilku miesięcy do kilku lat — sytuację tę trudno chyba uznać za nietypową w społecznościach zbieracko-łowieckich, w których nie istnieją formalnie sankcjonowane małżeństwa; gwałtownie zbliżamy się również teraz do niej na Zachodzie, nie uważając już formalnych małżeństw za absolutnie konieczne”.
Co do zgodności z naturą (czyli jednak procesów ewolucyjnych):
„sednem ewolucji nie jest wytworzenie doskonałej maszynerii, ale raczej po prostu dostosowanie się do tego, co już jest, by wykonać nowe zadanie najlepiej jak to możliwe, gdy zajdzie taka potrzeba. (…) Procesy ewolucji po prostu prowadzą do stanu, w którym korzyści z danej zmiany przeważają. (…) stanowimy mieszaninę elementów, które w danej chwili wydawały się dobrymi pomysłami, ale które — jak widać z perspektywy czasu — mogły ewentualnie być wykonane lepiej lub inaczej. (…) Naszym wyzwaniem, jak zresztą było zawsze, jest żyć ze swoimi niedoskonałościami, ale zostawić świat lepszym miejscem, niż był, gdy go zastaliśmy”.
Pozdrawiam
JK
– tato, kto to jest ateista?
– kto?
– ateista, tato…
– nie wiem, moze taki, ktory chodzi nago?
– nie, tato, to nudysta…
– albo taki, co to kolory nie rozroznia?
– tez nie, tato, to dalto…
-… albo taki owaki, jak mu tam, co na tace nie daje, kumunista?
– to znaczy, kto na tace nie daje to ateista?
– gorzej, synu, gorzej.
@Jacek Kowalczyk
@Kalina.
To, co zacytował gospodarz tego blogu jest esencją problemu. Kalina, twój problem polega na tym, że postrzegasz rozwój człowieka wbrew sensowi terminu ROZWÓJ (EWOLUCJA). Dla ciebie „rozwój”, to tak naprawdę STAGNACJA, a stagnacja to śmierć. Jeśli przyjmiemy, a jest to bezsporny fakt, że człowiek się rozwija, to musimy założyć, że zarówno jego technologia, nauka, filozofia, etyka, sztuka, jak i właśnie duchowość oraz RELIGIA, muszą podążać za nim, krok w krok za jego rozwojem cywilizacyjnym. Każde kolejne pokolenie człowieka MUSI dostosowywać się do nowego otoczenia, nie tylko tego materialnego, wytworzonego sztucznie przez człowieka, ale również tego społecznego i transcendentnego. Oczywistym jest w takim układzie to, że różnie ten MODEL rodziny będzie się rozwijał. Jeśli zaprzeczasz temu, to jednoczesnie pragniesz, by świat z człowiekiem nagle stanęli. W imię czego? Biblii? Tak Bóg nakazał, by człowiek przestał się rozwijać?
Do życzeniowych i kościelnych słów Kaliny i naukowego komentarza pana Jacka dodałbym pewną chyba już dawno temu zaobserwowaną przez psychologów prawidłowość: dziecko do prawidłowego rozwoju niekoniecznie potrzebuje biologicznych rodziców. Cóż warte byłyby adopcje, gdyby było inaczej. Dziecko, jako kandydat na człowieka, potrzebuje miłości i poczucia bezpieczeństwa. Jako przyszły członek społeczności potrzebuje akceptowanych przez naukę i społeczeństwo wzorców osobowych i kompetentnych działań wychowawczych swoich opiekunów. Może zauważ, Kalino, że kompetencji wychowawczych wśród biologicznych rodziców dramatycznie brakuje, choć nie brakuje durniów z prawej strony wmawiających jak komu choremu, że rodzice wiedzą najlepiej, czego potrzeba ich dzieciom. Polskie szkolnictwo jest średniowieczne, dlatego i rodzice guzik wiedzą, i nauczyciele, i stawiane publicznie w ciemnogrodzkiej Polszcze problemy są średniowieczne, na przykład: bić czy nie bić – oto jest pytanie. Kiedyś – na wsi nawet do niedawna – było wychowanie przez pracę, czyli przez uczestniczenie dziecka od najmłodszych lat w życiu dorosłych. W skomplikowanej współczesności wychowanie wymaga wiedzy. Tę wiedzę może posiąść każdy, kto chce: i biologiczni rodzice, i niebiologiczni, i obupłciowi, i jednopłciowi, i nawet single. Czyżbyś, Kalino, nie widziała, nie słyszała o dzieciach pięknie wychowanych przez samotne matki? O samotnych ojcach słychać rzadziej, ale jak tylko się nauczą rodzić, nie ma siły, że i o nich będzie głośno.
nota bene:
polski ateizm jest jak nergal
– artykuułuje sie jedynie w kontekscie testamentow.
…i pomyslec, ze konopnicka urodziła cejrowskich 😉
Rabbi kozienicki prosił Boga: „Panie świata, proszę Cię wybaw dzieci Izraela. A jeżeli nie chcesz, to wybaw gojów!”
@byk. A w czym ma się artykułować ateizm w Polsce? W islamie?
.. no i begowskich 🙂
mag
Mikołaj Sęp Szarzyński.
Poza tym jestem Pani admiratorem.
Pozdrawiam
Jakby atrakcyjne nie były rozmaite figury retoryczne to jest to tylko mieszanie w szklance ale bez cukru. Sprawniejszy mózg ale pożytku żadnego. W sporze Autora i kilku blogowiczów z Kaliną jestem zdecydowanie po jej stronie.
@kostek. Póki co, nic to nie wnosi do dyskusji, po czyjej ty jestes stronie.
Zapomniałem dodać: wychowanie dzieci jest wiedzą, która nie spływa z nieba wraz ze spłodzeniem dzieci (na świnie – spływa, na ludzi – nie), lecz, jak każda wiedza, jest (lub nie jest) przyswajana. Przyswoić może każdy – również bezdzietny nauczyciel, gej, bezdzietny ksiądz – i być dobrym wychowawcą lub nauczycielem wychowania. Ale, skurkowańce, nie palą się do przyswajania.
Aaron Sprężyner
23 listopada o godz. 17:44
nie ma tak lekkko – najpierw gomorra – push button cancelled – a potom pasmotrim 😉
@ Adas
To nie Lot wszedl w stosunki z corkami, tylko corki Lota z Lotem. Przed wysokim sondem ma czasem znaczenie kto kogo ru…
Kalina przedstawia takie widzenia świata, które zakłada, że ci inni, ci którzy żyją inaczej (np w matriarchacie, plemionach itd) to są dzikusy.. Kiedyś, gdy jej opcja przeważała, takich innych nawracano nie tylko słowem. Także ogniem i mieczem..
A co to jest „obiektywny obraz realnego swata” powie nam Jerzy Pieczul, absolwent technikum zeglugi srodladowej we Wroclawiu, czlowiek podrozujacy i posiadajacy szerokie zainteresowania pozalekcyjne. Zainteresowania sa, zeglugi srodladowej nie ma.
A jezeli chodzi o sztuke, to wlasnie jeden Rusek przybil sobie genitalia do bruku na Placu Czerwonym, w protescie.
http://www.obieg.pl/teksty/30507
@ Kalina
Tate dzis mozna sobie wypozyczyc. Mame tez. No i dlaczego jakikolwiek sposob uprawiania seksu przez rodzicow mialby miec jakikolwiek wplyw na wychowanie dzieci?
Clou jest pogrzebane w tych ostatnich słowach : „Tylko Kościół autorytatywnie określa, jaki jest sens tekstów Pisma Świętego”. Proste?
Dlatego wolę angielską „Autorised King James Version”, gdzie w dedykacji kolegium tłumaczy bilblii, czytamy:
” Highness is ; whos allowance and acceptance of our labours shall more honour and encourage us, than all the calumniations and hard interpretations of other men shall dismay us. So that if, on the one side, we shall be traduced by Popish persons in home or abroad, who therefore will malign us, because we are poor instruments make God’s holy truth to be yet more and more known unto the people, whom they desire still to keep in ignorance and darkness; or, if, on teh other side, we shall be maligned by self-conceited bretheren, who run their own ways, and give liking unto nothing but what is framed by themselves, and hammered on their anvil, we may rest secure, supported within by the truth and innocency of a good censcience, having walked the ways of simplicity and integrity, as before the Lord, and sustained without by the powerfull protection Of Your Majesty’s grace and favour, which will ever give coutenance to honest and Christian endeavours against bitter censures and uncharitable imputations.”
Zacytował tak długi fragment, żeby uniknąć zarzutu, że coś wybieram czy przeinaczam. Każdy kto chce może sobie przełożyć. Zasadniczo znaczenie tej dedykacji jest proste.
KAŻDY MA DOŚĆ ROZUMU, ŻEBY PRZECZYTAĆ I ZROZUMIEĆ
Z dodatkowymi wyjaśnieniami, że Papiści (czytaj księża katoliccy) lub braciszkowie zakonni, w kraju (Anglii) lub za granicą, mogą nas ogłupiać …
Tak to jest, że nawet jak pod naciskiem okoliczności polski kościół katolicki zgodził się na wydanie pisma świętego po polsku, to jeszcze „wdupił” na końcu odnośnik do siebie samego jako jedynego interpretatora … Co jest o tyle jasne i oczywiste, że jak ktoś przeczyta słowa Jezusa z Biblii i pójdzie na mszę, to słuchając księdzinterpretatora natychmiast zorienuje się, że ten ksiądz to albo nei jest chrześcijaninem, albo, że to wszystko to jest jedno wielkie oszustwo …
A co do reszty, to kościół katolicki nie tylko „wcisnął” się pomiędzy Boga i tych co w niego wierzą, ale dodatkowo „wcisnął” się pomiędzy Jezusa i jego nauki …
czytałem pismo po polsku, i po angielsku i nigdzie nie było informacji o tym, że Jezus zwraca się do „uczonych” wszedzie i zawsze Jezus mówi do prostych ludzi i mówi prostym językiem … Więc jest chyba jasne i oczywiste, że jeśli się pozwoli ludziom czytać i rozumieć, to w mig zrozumieją, że żaden kościół nie jest im do niczego potrzebny….
A kto to powiedzial?
Each friend represents a world in us, a world not born until they arrive, and it is only by this meeting that the new world is born.
A to?
Follow your bliss and the universe will open doors where were only walls.
Trochę jak scena z teatru absurdu wygląda kiedy chrześcijanie w swym katolickim wcieleniu próbują orzec ,czy żydowskie księgi mają jakiś głębszy sens, czy nie.
Tym bardziej kiedy ma się w pamięci XX wiek i konsekwencje płynące z wniosków wyciąganych przez 2 tysiąclecia.
A myślałem, że „Seksmisja” to tylko dobra komedia. Widzę jednak, że w głowach co niektórych blogowiczów ewolucja jest dość bliska rewolucji ( gdzie jest granica?). Więc proszę się nie dąsać, gdy dość spora liczba męskiej populacji nie da się wykastrować bez walki!
@Jerzy Pieczul
Z pewnoscią poki co nie grozi nam wyludnienie. Przedstawilam jedynie model abstrakcyjny ewentualnej ewolucji spolecznych zachowań prowadzacej do odrzucenia przestarzalego modelu rodziny heteroseksualnej i monogamicznej na rzecz jak najbardziej slusznego modelu rodziny zlozonej z pary homoseksualistow. Rodziny niewatpliwie, jak sie mówilo dawniej – nierozwojowej:)) Co do reszty – sprobuje odpowiedziec Panu Redaktorowi, ktory zamiescil post tylez interesujacy, co krotochwilny:))
Jeszcze raz powtórzę, wg mediów na zachodzie Europy pastorki z Holandii powiedziała w swojej parafii w Szwajcarii:
Bog jest pomysłem ludzi, nie istnieje, ona sama w to nie wierzy, ale kocha swój zawód miłości do ludzi… Nic dodać i odjąć…
Tych 4 z NT to tez przypadek, jeden z cesarza sobie ich opatrzył…Pozdrawiam z Europy
@Jerzy Pieczul
Sama jestem (bylam) samotna matka, wiec wiem, ze mimo dobrego wychowania, jakie otrzymał moj syn, nie bylo to wychowanie optymalne. Bylo po prostu niepelne. Dyskusja akurat na ten temat – prosze sie zgodzic – nie ma sensu. Naprawde dzieci potrzebuja obojga biologicznych rodzicow i tak juz na tym swiecie jest. Dzieki znajomym zaangazowanym w prace dla rzecznika praw dziecka troche wiem na temat dzisiejszego postrzegania tego, co dla dziecka dobre. Odchodzi sie pomału od odbierania dzieci rodzinom patologicznym, poniewaz okazalo sie, ze lepsza biologiczna i kochajaca rodzina, gdzie sie zagląda do kieliszka, niz sterylni i pelni wiedzy o wychowaniu rodzice tzw. zastepczy.
@Rafal Kochan
Moze Pan nie zauwazyl, ale od tysiacleci proces odnawiania populacji jest dokladnie taki sam mimo niewatpliwego postepu we wszystkich dziedzinach. Komórka meska plciowa musi połączyc sie z zenska, aby powstalo nowe zycie. Wykreowany w ten sposob osobnik posiada genetyczne cechy obojga rodziców, sęk w tym, ze ta dziedziczność jeszcze nie tworzy z niego pelnowartosciowej istoty ludzkiej. Staje sie to dopiero w procesie wychowania. Tak wiec nie ma co liczyc na to, ze „ludzkie szczenie” mowiac jezykiem Kiplinga moze zostac wychowane przez stado wilkow:)) Rowniez nie jest dobrze, gdy funkcji wychowawczych nie sprawuja biologiczni rodzice, ale obcy, przypadkowi ludzie.
@Pan Redaktor Jacek Kowalczyk
Chetnie zajrze do ksiażeczki. Dziekuje:))
Co do zwyczajow mieszkańców Paragwaju – mysle, ze moznaby dac wiele innych przykladow podobnego trybu zycia, nawet w Europie i nad Wisłą tez. Mozna te przyklady rozszerzyc rowniez na nasze mile czlekoksztaltne itd. Wydawalo mi sie jednak, ze nie dyskutujemy nad problemem, jak wejść ponownie na drzewa, ale jak udoskonalić naszą egzystencje.
Natomiast trudno nie zgodzic sie z polecanym przez Pana autorem, gdy pisze:
„sednem ewolucji nie jest wytworzenie doskonałej maszynerii, ale raczej po prostu dostosowanie się do tego, co już jest, by wykonać nowe zadanie najlepiej jak to możliwe, gdy zajdzie taka potrzeba. (…) Procesy ewolucji po prostu prowadzą do stanu, w którym korzyści z danej zmiany przeważają. (…) stanowimy mieszaninę elementów, które w danej chwili wydawały się dobrymi pomysłami, ale które — jak widać z perspektywy czasu — mogły ewentualnie być wykonane lepiej lub inaczej. (…) Naszym wyzwaniem, jak zresztą było zawsze, jest żyć ze swoimi niedoskonałościami, ale zostawić świat lepszym miejscem, niż był, gdy go zastaliśmy”.
Racja. Dlatego w sprawie modelu rodziny należaloby przyjrzec sie statystycznie:
– jaki model rodziny jest trwaly (kto sie rozwodzi rzadziej)
– w jakim modelu rodziny dzieci chowaja sie lepiej: ucza sie, nie biora narkotykow, nie eksperymentuja ze swoim zyciem.
Wszyscy sie chyba zgodzimy, ze model lepiej sie sprawdzajacy ma fory w procesach ewolucyjnych:))
Oj, Szanowna i Najumiłowańsza Kalino (okropnie lubię fotkować, patrzeć i jeść kalinę – naukowa medycyna tego nie zaleca, dlatego sam się delektuję, nikomu nie wciskam; wilniuki garściami tę truciznę jedli, może dlatego moja mama ma 92 lata i nic jej nie dolega, czego i Tobie życzę), powiedziałaś uczonymi słowami, co by było, gdyby babcia miała wąsy. Twoje słowa to czysta, przykruchtowa ideologia, a życie na naszej chwilowej planecie – nawet życie człowiekowatych – toczy się daleko, daleko od tego, co ksiądz proboszcz, Ty czy inny tu na blogu lub gdzie indziej powie. Słowami więcej mówimy o sobie niż o świecie. Choć opowieść może być ciekawa – nie przeczę.
Kalina
Powiedziałem, że dziecku dla prawidłowego rozwoju potrzebne są miłość i poczucie bezpieczeństwa – to dwa najpierwsze warunki. Kto dziecku to da – biologiczni rodzice czy kto inny – jest mniej ważne. Biologiczna rodzina nie jest lepsza dlatego, że jest biologiczna, lecz dlatego, że dziecko w najważniejszym dla stawania się człowiekiem okresie – czyli do trzeciego roku życia – do biologicznych rodziców się przywiązało. Jeśli nie będzie biologicznych, przywiąże się do dowolnych. Nie licytujmy się, Kalino, kto skąd ma swoją wiedzę
;Chłop z babą płodzą dzieci, a wszyscy sie nawzajem kochają i szanują;–można wiele zarzucić kapłanom KK ale nie to, że posługują się tak prostackim językiem.
Prawdą jest,że nawołują do zawierania związków małżeńskich -(ślubuję ci miłość ,wierność i uczciwość małżenską w zdrowiu i chorobie aż do śmierci)-jako najlepszego środowiska dla wychowania dzieci.Prawdą jest ,że często bez skutku.
Pan redaktor zamiast rzucać się na interpretację wycinków biblii jak z motyką na słońce,
powinien raczej zarekomendować te właściwsze,z Pana punktu widzenia, rozwiązania
poparte statystyką i przykładami.Bez tego taka krytyka po prostu nie ma sensu.
Szanowny Panie Redaktorze, ostatniego zdania z cytowanego przez Pana Robina Dunbara, przyznaję ze wstydem, nie rozumiem.
„Naszym wyzwaniem, jak zresztą było zawsze, jest żyć ze swoimi niedoskonałościami, ale zostawić świat lepszym miejscem, niż był, gdy go zastaliśmy”.
Kto, przepraszam, stawia takie wyzwania? Kto kieruje się motywem zostawienia świata lepszym niż zastany? Kto w swoich codziennych i niecodziennych działaniach kieruje się aż tak globalnym wyzwaniem, żeby nie powiedzieć – troską? Na mój kwadratowy łeb to ideistyczne, patetyczne, więc nienaukowe credo.
Szanowny redaktorze Kowalczyk
Nie wiem co moze panu przeszkadzac w tradycyjnej rodzinie. Ja bym chcial aby wszystkie rodziny byly tradycyjne. Tak niestety byc nie moze i dlatego akceptuje tez rodziny nietradycyjne ale rodzin tradycyjnych sie nie czepiam. Ja po prostu lubie i dobrze sie czuje gdy widze spelnienie sie instynku zachowania gatunku w tradycyjnej rodzinie. Serce mnie boli gdy jest innaczej ale te bolesc trzymam w sobie i dla siebie.
Wiekszosc ludzi mieszkajacych na tej planecie marzy o szczesliwym zyciu rodzinnym a typowym jego modelem jest matka,ojciec i dzieci. Udawanie przed soba czy publicznie ze jest innaczej jest samooszukiwaniem. O czym panu przypominam bez podpierania sie cytatami z ksiazek biblijnych, przemowieniami madrych ludzi czy znakami extrateresytalnymi.
Slawomirski
Jerzy Pieczul
23 listopada o godz. 23:46
Robi to samolubny gen.
do samcow i samic alfa:
o tym kto ma najwiekszego dywaguje wlasnie l.dorn na salonie24, polecam 😉
p.s.
obojetnie, czy to w kazachstanie, czy w polsce – uwielbiam nowonawróconych 🙂
Szanowny Panie Jerzy Pieczul
” dziecko do prawidłowego rozwoju niekoniecznie potrzebuje biologicznych rodziców.”
Czy to sa informaje wyniesone z zebrania POP PZPR czy ze spotkania z radzieckimi towarzyszami a moze wyczytane w Polityce?
Slawomirski
byk
24 listopada o godz. 3:15
Nowonawroceni
Jaruzelski – nawrocony na NATO
Urban – nawrocony na kapitalizm
Passent – nawrocony na Michnika
@Slawomirski jak zwykle nie moze przebolec Passenta. Obsesja… miejmy nadzieje, ze nie seksualna.
@Kalina. Kiedy w jednym z ostatnich postów napisałem, że z pani słów wynika, iż nie wie co to jest miłość, to właśnie teraz pani to potwierdziła, zwierzając się z wychowanie samotnie dziecka. Należy pani współczuć, bo brak tej miłości rekompensuje sobie pani projekcją tradycyjno-konserwatywnych farmazonów i wyświechtaną demagogią rodem z powiatowej parafii. Nikt nie kwestionuje tutaj naturalnego (biologicznego) determinantu połączenia żeńskich i męskich komórek, w celu narodzin nowego człowieka. Mowa jest przecież o modelu rodziny, który, w zależności od danej kultury oraz poziomu rozwoju cywilizacyjnego, może przyjmować rożne oblicza. Dziecko może być przecież wychowywane nie tylko w układzie kobieta-mężczyzna (jako biologiczni rodzice), ale też kobieta (matka)-dziadkowie; mężczyzna (ojciec) – dziadkowie; sami dziadkowie; rodzice adopcyjni; samotni rodzice; kobieta-mężczyzna (jako biologiczni rodzice) + pozostałe kobiety (żony, dziadkowie, ciotki) – tu już w innych kulturach… Jak widać, kombinacji jest wiele, i żadna z nich wcale nie musi być gorsza od pozostałych – wszystko zależy wiedzy, wrażliwości, własnego doświadczenia i najzwyklejszej miłości oraz chęci wychowywania dzieci. Twierdzenie, że tylko biologiczni rodzice są jedynie słusznym modelem rodziny do skutecznego wychowania dziecka jest kłamstwem.
Nudny jestes chlopie. Zajmij sie Kowalczyk jakas pozyteczna robota. Zgrywasz sie na „nowoczesnego” faceta, ale ci to nie wychodzi.
@Rafał Kochan
Biologiczni rodzice sa jedynie słusznym modelem rodziny, ktora najlepiej spelnia funkcje wychowawcze i zaspakaja emocjonalne potrzeby dziecka. I nie jest to klamstwo, ale fakt widoczny golym okiem. Oczywiście zycie jest zyciem i roznie ukladaja sie losy dzieci. Jednak nikt dotychczas jeszcze nie twierdzil, ze los sierot, nawet wychowywanych przez kochajacych dziadkow, czy zyczliwe obce osoby jest godzien pozazdroszczenia. Mam nadzieje, ze nie bedzie Pan twierdzil, ze slawetne domy dziecka sa równiez propozycja modelu wychowawczego rownie wartosciowa, co normalna rodzina:)) Ta rodzina, to po prostu biologia, natura i wszelkie odmiany tylko szkodza, a nie wspieraja. A los moj i mojego syna jedynie te teze wspiera. Nota bene – ten los byl skutkiem mojej fascynacji pogladem, ze „milość jest najwazniejsza”. Nie jest najwazniejsza, najwazniejsze jest dziecko i jego wychowanie.
@Kalina. Różnica w wychowaniu pomiędzy domem dziecka a dziadkami, wujkami, etc polega na tym, że dom dziecka to „wychowanie” z konieczności, a to drugie – z wyboru. Ty się trzymasz tego, ze biologiczni rodzice to ideał, a ja twierdzę, że nie jest to ideał i jedynie słuszny model rodzinno-wychowawczy. I na tym to polega, że są różne poglądy na te sprawy. Chciałbym zatem, byś uszanowała inne modele wychowawcze, tak, jak inni szanują twój i pozwoliła ludziom na realizację swoich marzeń związanych z wychowaniem dzieci. Kłamstwem jest też to, że „miłość nie jest najważniejsza”. Przepraszam bardzo, a jakie dziecko ci wyrośnie, gdy w domu nie będzie miało miłości? Czy ty jesteś świadoma tego, jakie manifestujesz tutaj herezje?
Rafał Kochan
No właśnie. Również izka i Sławomirski uroili sobie, nie uważając na lekcji, że ktoś tu odrzuca tradycyjną rodzinę, neguje jej wartość i chce zatrzymać ziemię, żeby ja zakręcić odwrotnie. Rozmowy na blogach częściej są potyczkami niż refleksyjną wymianą poglądów – ze zrozumieniem intencji rozmówcy, a nie ich imputowaniem – właściwie monologami, a rozmówca jest potrzebny tylko jako pistolet startowy, pretekst. Powiedziała do Ciebie Kalina:
„Tak wiec nie ma co liczyc na to, ze „ludzkie szczenie” mowiac jezykiem Kiplinga moze zostac wychowane przez stado wilkow:)) Rowniez nie jest dobrze, gdy funkcji wychowawczych nie sprawuja biologiczni rodzice, ale obcy, przypadkowi ludzie”.
Pomieszała w polemicznym zapale i poplątała. Zdarzyło się parę wypadków „dzikich” ludzkich dzieci – również takich wychowanych przez wilki. To były dzieci bardziej w zachowaniach podobne do wilków niż do ludzi, choć z anatomicznych powodów – ni pies, ni wydra. Te dzieci nigdy już nie stały się ludźmi z właściwościami, jakie przypisujemy człowiekowi – przede wszystkim nie mogły się już nauczyć ludzkiego języka, były homo alala, ludźmi niemówiącymi (nie mylić z głuchociemnymi, dla których wynaleziono język dotykowy). Nie można o takich dzieciach „dzikich” mówić na jednym oddechu z dziećmi wychowanymi przez, jak ich Kalina nazywa, ludzi obcych, przypadkowych, jako że dzieci wychowane przez obojętne jakich ludzi – swoich czy obcych – są LUDŹMI, bo wychowują się w środowisku ludzkim, uczą się ludzkiego języka, mają z tym środowiskiem kontakt specyficznie ludzki. Kiedy Kalina mówi: „Rowniez nie jest dobrze, gdy funkcji wychowawczych nie sprawuja biologiczni rodzice, ale obcy, przypadkowi ludzie”, to nie rozumie, że jest to teza, owszem, wyuczona przez nią, ale niezgodna i z potocznym doświadczeniem, i z tym, co wie psychologia rozwojowa. Cóż to znaczy „nie jest dobrze”? Z czego Kalina bierze, że nie jest dobrze, kiedy funkcje wychowawcze sprawują rodzice wprawdzie niebiologiczni, ale pragnący dziecka, chcący je wychowywać, kochający, mający i empatię, i wiedzę wychowawczą? Bezpaństwo o nazwie „Polska” w czasie transformacji nieprawdopodobnie się anarchizuje, pierdzistołki się szarogęszą, dziczeją obyczaje, młodzież, a nawet dzieci wulgarnieją, chamieją, są wandalami, śmieciarzami, obnoszą się z seksualizmem w publicznych miejscach, są coraz bardziej agresywni, żądający, nie szanujący ani rodziców, ani starszych. A przecież to dzieci, śmiało można powiedzieć, w ogromnej większości wychowane przez biologicznych rodziców. Więc gdzie tu jakaś lepszość biologicznych od niebiologicznych? Setki milionów były zabijane w wojnach prowadzonych przez dzieci wychowane przez biologicznych rodziców w słusznych monogamicznych rodzinach. I inkwizytorzy posyłający czarownice żywcem na stos, i same domniemane czarownice. I policjanci, i złodzieje. I mędrcy, i durnie. I delikatni, i troglodyci.
Nikt zdrowy na głowę nie chce niszczyć biologicznej rodziny. Tyle że i potoczna obserwacja, i nauka mówią to samo: biologiczna rodzina nie daje gwarancji właściwego wychowania dziecka z racji samej tylko jej biologiczności. A powstające inne konfiguracje społeczne nie są dla biologicznej rodziny ani alternatywą, ani konkurencją, ani narzucanym, jak usiłują wmawiać kościelni, sposobem życia – są wyborem ludzi pragnących żyć po swojemu w granicach możliwości i danej im swobody. Na tyle, na ile współczesny człowiek może być swobodny.
„wiedzę- to ma profesor akademicki, mądrość – ojciec, który w gettcie potrafi wychować syna na uczciwego człowieka.” Słowa Wiktora Osiatyńskiego, świadczące, że inteligencja, której nie sposób niektórym blogowiczom odmówić, nie zawsze z rozumem chodzi.
@monter. Jeśli do mnie adresowałeś tę uwagę o mądrości i wiedzy, to masz rację. Powinienem był wspomnieć o tej pierwszej, a nie drugiej. Nie zmienia to jednak w sumie sensu całej mej wypowiedzi, bo chyba każdy z nas wie o co mi chodzi/chodziło
monter
Słowa pana Osiatyńskiego nie świadczą, że inteligencja „nie zawsze z rozumem chodzi”, jako że inteligencja bez rozumu – czyli umiejętności myślenia – nie ma możliwości zaistnienia. Natomiast człek inteligentny niekoniecznie jest mędrcem, czyli niekoniecznie ma doświadczenie życiowe i umiejętność myślenia pozwalające na niepowierzchowne ogarnianie myślą, mową i uczynkiem wielu obszarów ludzkiej rzeczywistości. Ludzkiej – jako że trudno byłoby nazwać „mędrcem” wybitnego znawcę silników wysokoprężnych czy kosmosu z racji samego tego znawstwa. Zatem, jeśli chciałeś powiedzieć, że inteligentny może, ale nie musi być mędrcem, to zgoda.
@Rafał Kochan. I jeszcze jedno, moja wieś to cztery domy. Do powiatu mam daleko ,jak i do treści kazań, które głosi się na warszawskim Bródnie.
Jerzy Pieczul
Przepraszam, że nie na temat, ale proszę napisać, jak się je kalinę? Prosto z krzaka, czy też może trzeba poddać ją jakimś przetworzeniom (np. robiąc konfiturę)?
@monter. No cóż, może zbyt bardzo wziąłeś sobie do serca słowa twoich rodziców, kolegów, znajomych z twojej miejscowości, którzy chodzili lub chodzą regularnie do powiatowego kościoła?
@Rafał Kochan. Uważam, że wielu z nich to mądrzy, a czasami nawet inteligentni ludzie, a słuchając Ciebie, budzi się obawa przed inżynierią społeczną. Możesz mnie oceniać na podstawie moich wpisów, ale proszę, nie dodawaj mi punktów za pochodzenie.
@monter. Nie wiem o co ci chodzi. Przecież to ty sam piszesz, skąd pochodzisz. Nie wspomnę o twoim wtrąceniu się w sprawę „powiatowych kościołów”, która była adresowana do innej osoby. Dajmy temu spokój, bo znów sprawa rozkminia się na jakieś personalne wędrówki, a tu chodzi przecież o problem „rodziny katolickiej”.
Marit
30 lat odzwyczajam się od jedzenia. Pod górkę idzie, bo trochę jednak jem. Owoce kaliny zjadam z krzaka ze dwie, trzy garści – jak tylko spotkam – do dziś, ale kiedyś robiłem sok w sokowniku. Trochę ze względu na witaminę C i karoten, bardziej – może z powodu atawistycznej pasji zbieracza, który żre wszystko, a potem patrzy, czy zaszkodzi. Kalina nigdy mi nie zaszkodziła, ale polecać, oczywiście, nie mogę, bo jednak trochę trująca, zwłaszcza dla dzieci. Tyle że wiem to z książek, bo sam zacząłem jeść właśnie jako dziecko.
@Rafal Kochan
Trudno mi sobie wyobrazic sytuacje, w ktorej podrzucenie dziecka dziadkom i ciociom nie byloby jakąś koniecznościa. Zwykle jest to przypadek, kiedy tatus w wiezieniu, a mamusia nieustannie uwalona, albo rodzice jada sobie na saksy. Juz nie mowie o wypadkach losowych, ze rodzice gina w samochodzie, a dziecmi zajmuje sie rodzina. Jest to za kazdym razem sytuacja przymusowa, a nie wybor. Niemniej niewatpliwie lepsza, niz dom dziecka.
Poglady inne niz racjonalne oczywiscie szanuje, pańskie rowniez. Pytam jedynie niesmialo, dlaczego dzieci wychowane w sposob nieracjonalny sa potem obciazeniem dla spoleczenstwa. Bo to głównie dzieci z rodzin rozbitych i eksperymentujacych schodzą na tzw. zła droge.
Milość niestety nie jest na tym swiecie najwazniejsdza. Jest ona niewatpliwie wazna dla 20-latkow, wiec moim skromnym zdaniem powinni sie kochac do upadlego, poki sa mlodzi. Tyle ze nie powinni mieszac w to obowiazkow rodzinnych. Najlepszy moim zdaniem model byl ten filisterski: chlopak szalal, poki mógl, a kiedy dojrzal i ustatkował sie emocjonalnie i finansowo – zenil sie i staral sie byc dobrym mezem i ojcem. Dzis utrzymałabym te pryncypia rozszerzajac je oczywiscie rowniez na dziewczeta i mlode kobiety.
O wiele wazniejsza w rodzinie od milosci erotycznej zas jest przyjaźń i wspólnota przekonań, zwłaszcza wspolny system wartosci oraz wzajemny szacunek. I to tworzy wlasciwa atmosfere, w ktorej wzrasta dziecko.
@Jerzy Pieczul
Pisze Pan:
„Nikt zdrowy na głowę nie chce niszczyć biologicznej rodziny.”
No i super, o to mi wlasnie chodzi, zeby nikt nie usilowal nikomu wmowic, ze spoleczne eksperymenty sa OK, a „tradycyjna” rodzina – be i do kosza:))
Robi sie smutniej, gdy slusznie Pan pisze o obecnej degrengoladzie spolecznej mlodych ludzi. Niewatpliwie duża część tej mlodziezy wyszla z normalnych domow. Żeby jednak wyciągac daleko idace wnioski, musielibysmy przeprowadzić dogłębne badania socjologiczne, ktore zapewne sa prowadzone, a wnioski kiedys poznamy. Zbyt wiele dzis czynnikow sprawia, ze jest tak, a nie inaczej, żebysmy kategorycznie mogli obciazać winą wychowanie w rodzinach pelnych lub niepełnych. Zwykle podstawowym problemem jest brak wiezi rodzinnych, brak rozmow, porozumienia, przekazywania wlasciwego systemu wartosci. Zwykle jest tak, ze nie ma kto tego systemu wartosci przekazac, bo albo rodzice sa nieobecni z roznych powodow, albo częściowo nieobecni, albo sami sa na takim poziomie, ze uczyl Marcin Marcina…
No i czesto niestety jest klopot z dziecmi adoptowanymi, obciazonymi genami po rodzicach biologicznych. Mimo milosci i dobrych zamiarow rodzicow przybranych sa materialem wychowawczym bardzo trudnym.
No i ostatnia sprawa, ktora ciąży nad tym forum jak fatum: rodzina tradycyjna zlozona z matki, ojca i dzieci ani nie jest wymyslem koscielnym, ani nie powinna byc łączona z pogladami religijnymi. Jest to model racjonalny, ktory wprawdzie nie gwarantuje sukcesu, niemniej daje wiecej szans na sukces wychowawczy. Ten model jest przyjety w wielu rodzinach areligijnych, ktore bylyby wielce zdumione, gdyby im ktos zarzucil koscielny konserwatyzm:)))
@Kalina. W dalszym ciągu jest to jednak wybór, gdy dziadkowie godzą się na opiekę nad dzieckiem. Znam takie przypadki, gdy najbliższa rodzina odmawiała opieki nad osieroconymi dziećmi i trafiały one do domu dziecka. Dzieci wychowywane w sposób nieracjonalny bardzo często pochodzą z rodzin macierzystych, biologicznych, nierozbitych, i to bardzo często z wyższych klas społecznych. Nie ma tu żadnej reguły. A przyczyną jest właśnie ten brak miłości między małżonkami.
Czy pisząc o „kochaniu się do upadłego 20. latków” masz na myśli sex przedmałżeński? Poza tym, ja nie miałem na myśli miłości erotycznej, tylko tę zwyczajną… Wiesz o jej istnieniu?
Kalina
Nie chcę być adwokatem Rafała, sam da radę, mówię jednak, bo aż bije w oczy. Kalino, Rafał mówił o miłości DO DZIECKA i ja o tym samym mówię, i psychologia. Ta miłość jest warunkiem podstawowym i koniecznym właściwego wychowania, chrzanić miłość erotyczną, choć jeśli jest między rodzicami, to jeszcze lepiej. Dziecko wychowane bez miłości jest dzieckiem skrzywdzonym. Ja bym wprowadził bardzo ostre testy psychologiczne warunkujące otrzymanie licencji na posiadanie dzieci – kiedyś do tego dojdzie. Ludzie pogięci, bez zdolności miłowania (sami są oczywiście pokrzywdzeni), bez empatii – a jest takich od metra – nie powinni mieć prawa fundowania społeczeństwom kalekich psychicznie, zakompleksionych, z mnogimi urazami dzieci.
Kalina
Rodzinie rozumianej jako abstrakcyjne pojęcie nie ma co przypisywać hipotetycznych wartości, bo taka wirtualna rodzina ich nie ma – MOGĄ mieć (lub nie mieć) konkretni jej członkowie. Nie może być więc mowy o żadnej lepszości (lub gorszości) rodziny monogamicznej w stosunku do innych wariantów funkcjonowania w ludzkim stadzie. I o tym mówimy z Rafałem. Natomiast Kościół – ta antyewolucjonistyczna skamielina – wmawia jakąś zaplanowaną przez dobrego Boga lepszość monogamicznej rodziny i refleksy takiej postawy pokazały się w Twoich wypowiedziach. Dałem do zrozumienia, że Bóg, który za karę wygnał ludzi z raju i dał im na drogę to, co najlepsze, sam jest kuriozalnym tworem słabych starożytnych umysłów.
Aż się wierzyć nie chce, jak kościół się kompromituje, a właściwie jak kompromitują go jego urzędnicy, albo tacy jak Kalina.
Kalina:
(…) „od tysiacleci proces odnawiania populacji jest dokladnie taki sam mimo niewatpliwego postepu we wszystkich dziedzinach. Komórka meska plciowa musi połączyc sie z zenska, aby powstalo nowe zycie.”
Wychodzi zatem na to, że Galilejczyk był jednak kobietą…
Coś mi się zdaje, że ludzie się rodzili jeszcze przed „wymyśleniem” Boga, o jakim naucza kk.
Zapewne łączyli się w pary albo tworzyli jakieś inne związki pomocne w wychowaniu rodzących się dzieci, które następnie dorastały, łączyły się w pary itd.
Nie jest wykluczone, że prokreacja opierała się nie tylko na zaspokojeniu tzw. instynktu pierwotnego, czyli chuci jako takiej, bo pary dopierały się według jakiegoś klucza.
Oprócz tego, co dziś nazywamy „chemią”, prawdopodobnie działały względy praktyczne, czyli trzymanie się stada, bo – wiadomo – łatwiej w stadzie przetrwać, zadbać o „młode” niż w pojedynkę.
Przy doborze naturalnym liczyły się zapewne rozmaite walory, czyli samiec alfa szukał samicy alfa i na odwrót. Po rozmaitych ewolucyjnych zmianach i rozwoju danej cywilizacji do tych walorów można było dodać np. waleczność samca, jego pozycję w stadzie, roztropność samicy, jej dobre pochodzenie/wychowanie, ich wzjemną lojalność, coś co moglibyśmy nazwać przyjaźnią, wzajemnym szacunkiem, miłością przelewaną na potomstwo itd.
Wszystko to działało, poczynając od społeczeństw pierwotnych, bez względu na rodzaj wierzeń, jakie wyznawali nasi praojcowie i pramatki i nazwy bogów, którym bili pokłony albo których istnienie odrzucali.
Wydaje mi sie to dość oczywiste, więc nie bardzo rozumiem takie osoby, jak Kalina, które bronią „tradycyjnej rodziny” według kk, tak jakby był on jej wynalazcą.
mag
Kościół od wieków wmawia owcom, że dobry Bóg dał człowiekowi tę najmniejszą społeczną komórkę jako najlepszy sposób funkcjonowania. Bardzo to oryginalny sposób karania: dać coś najlepszego. Tylko Krk zapomina, z jakiego powodu Adam i Ewa mieli płodzić potomstwo, w bólach rodzić, w bólach wychowywać, w bólach żyć i harować jak woły. To wszystko dobry Bóg dał im ZA KARĘ. Więc jakiego dobra
męscy święci w sukience doszukują się w rodzinie?
Jerzy Pieczul @ stronnicy
Przeglądając dyskusję pod Kowalczykiem widzę wyraźnie, że z wpisu na wpis jakość myśli spada, a ilość powtórzeń pomieszanych z bełkotem rośnie. Twoje uprzejme i cierpliwe odpowiedzi oświecająco-informujące kalinę/Kalinę, niechcący się do tego przyczyniają. Robi się to jałowe dla czytaczy, a uprzejmość zostaje ukarana za swoją cnotę.
W tradycyjnym modelu rodziny biologicznej obowiązuje zasada, zwłaszcza wobec dzieciaków i żony: raz powiem normalnie-drugi raz wrzasnę-trzeci raz dam w pysk.
Dyskutowanie o tzw. przewadze „tradycyjnego modelu monogamicznej rodziny biologicznej” szybko sprowadza się do bredni, co po kalinie widać, której się roi, że taka rodzina nie jest „przejściowym modelem”, jak nie jest przejściowa potrzeba jedzenia i picia. Taka próba zrównania jednego z drugim jest pospolitą manipulacją rozmówcą w celu osiągnięcia nad nim przewagi nie w sile argumentu, a w sztuce oszukiwania.
Dla rozjaśnienia umysłu po dawce kalinowej propagandy chcę przypomnieć, że do niedawna, do bardzo niedawna, a w połowie krajów świata niemal do dziś, dzieci nie są chowane w tym „tradycyjnym modelu”, (tak wiecznotrwałym jak potrzeba jedzenia i picia jak chce kalina). Powód jest prosty i brutalny: Plan Boży.
Wedle tego Planu, ludzie niedawno żyli średnio 19-22-25 lat. Ponieważ Bóg miał taki Plan wobec każdego człowieka z osobna, w tym dzieci,masowo osierocanych w wielu kilku, najwyżej kilkunastu lat. W ramach tego „tradycyjnego modelu” (jak nawija manipulantka kalina) kobiet zwykle rodziły dzieci będąc dziećmi wg dzisiejszych kryteriów (czyli pedofilia była Bożym wzorem), po czym kilka lat później umierały w szczęściu idąc do Nieba, w ufności, że skoro Bozia dała dzieci 12-latce, da i na dzieci.
Dalsze prowadzenie tego wątku uważam za zbędne, jeśli ktoś nie postradał rozumu i ma w sobie nieco wrażliwości moralnej.
Zgadzam się z Tobą w ogromnej części i proponuję dać sobie spokój ze znojnym trudem spożywania kaliny w jakiejkolwiek postaci. Posłuży to poprawie wartości publicznej, jaką jest poziom dyskusji na tym forum.
Do ciekawych wniosków można dojść czytając dyskusję na temat „Boskich planów”.
Można dużo na temat dobrego samopoczucia moich rodaków, ale osiągany w ferworze dyskusji poziom obywatelskiego zniesmaczenia powinien wzmóc czujność samego Pana B.
Nie chcę być złym prorokiem, ale nie wiem czy nie szykuje się jakaś specjalna komisja sejmowa, ewentualnie operacyjne działania wiadomych służb.
Oczywiście można się śmiać, ale już nie raz zdarzały się wśród sympatyków „Polityki” osoby z bardzo dobrym politycznym węchem.
A tmczasem w kolejny weekend dżender jako rozsadnik rodziny to hicior w kościołach. Tym razem abep Ryczan bodaj straszył nim owce.
Coś tam bredził o seksie już w niemowlęctwie, czy cóś, ale nie bardzo zrozumiałam o co mu szło z tym dżenderem.
Nie zadziobcie Kaliny
Panie Pieczul – miej litość.
Może ONA , czy On bo różnie się tu pisało wyjaśni choćby tylko mnie niedouczonemu CO TO JEST GENDER.
Przeżyłem prawie dwukrotnie wiek chrystusowy i jeszcze rok temu nie znałem tego Belzebuba którym z każdej ambony straszy mnie co drugi biskup o arcybiskupach nie wspomnę.
Mam nadzieję że wiedzą co mówią , choć wątpliwości rosną.
Mam dzieci , wnuki i wnuczki też niech więc dowiem się jak tez to
straszne paskudztwo rozpoznać no i jak swą rodzinę przed tym kataklizmem bronić.
Pisze Pan /i że małżeństwo to jedyny słuszny model rodziny , jednocześnie zapewniając o samotnym wychowaniu syna.
Być może była to jakaś tragedia // bez urazy// ale takie stawianie sprawy przypomina mi wystąpienia pana Kaczyńskiego i jego wezwania do wzmożenia rozrodczości.
Nie pamiętam też tekstów biblijnych rozwodzących się o ślubie
Mari i Józefa ani co się potem działo póżniej w tej rodzinie.
zezowaty
Z Marią i Józefem to było tak, że ona w ciąży, nie z nim przecież, tylko z duchem świętym, w Józefie zyskała ojca zastępczego dla swego mającego urodzić się syna.
W przeciwnym razie byłaby narażona na ostracyzm, mówiąc najdelikatniej.
I stąd właśnie wzięła się „święta rodzina”.
Definicja Małżeństwa
Mr Obama wczoraj słyszałem, że ma pan nowe spojrzenie na małżeństwo. Rozumiem, że pan nie wierzy w uświęcone więzi małżeńskie pomiędzy mężczyzną i kobietą? Jeśli ten związek nie ma tradycyjnej definicji, to co to jest małżeństwo?
San Francisco – Urząd Stanu Cywilnego
– Dzień dobry. Chcemy zawrzeć małżenstwo.
Nazwiska…
Tim i Jim Jones
Jones ??
Czy jesteście spokrewnieni, widzę podobieństwo…
Tak , jesteśmy braćmi
Bracia ? To nie możecie zawrzeć małżenstwa
Dlaczego nie? Czy pan nie udziela ślubów osobom tej samej płci?
Tak, setkom par, ale wy jesteście rodzeństwem, to kazirodztwo !
Kazirodztwo ?? Nie my nie jesteśmy gejami
To dlaczego chcecie zawrzeć związek małżeński?
Ze względu na finansowe korzyści, oczywiście. My kochamy się wzajemnie.
Ale my udzielamy śluby gejom i lesbijkom, którzy nie mają równych praw z innymi. Jeżeli nie jesteście gejami możecie się ożenić z kobietami.
Chwileczkę, gej również może się ożenić z kobietą, tak jak my. Ale to, że jestem normalny seksualnie to wcale nie znaczy, że muszę się ożenić z kobietą. Chcę poślubić Jima !!!
A ja Tima !!!
Czy pan chce nas dyskryminować tylko dlatego, że nie jesteśmy gejami?
No dobrze, OK, udzielę wam ślubu !
Następny proszę …
Dzień dobry, chcemy wziąć ślub
Nazwiska …
John Smith, Jane James, Robert Grean i Izabella Rodan
Zaraz , zaraz , kto chce się żenić z kim ?
No my się chcemy żenić się każdy z każdym
Ale was jest cztery osoby …
No tak, my wszyscy jesteśmy biseksualni. Ja kocham Jane i Roberta. Jane kocha mnie i Izabellę. Izabella kocha Roberta i Jane , a Robert kocha Izabellę i mnie. Jeśli się ożenimy wszyscy razem, to jest jedyny sposób abyśmy wyrazili swoje uczucia i seksualne upodobania.
Ale my dajemy śluby gejom i lesbijkom…
To znaczy, że jesteśmy dyskryminowani jako biseksualiści ?
No, Nie …Rzecz w tym, że my tradycyjnie dajemy śluby tylko dla par !
O, nie, a od kiedy to ten Urząd dba o tradycje ?
No tak , ale musimy gdzieś postawić granicę !
Tak ? Ale nie ma rozsądnego powodu limitować śluby tylko do par ! My żądamy naszych praw, takich samych praw jakie mają geje. Konstytucja mówi, jednakowe prawa dla każdego.
– OK, udzielę wam ślubu
– ————————————————————————————————
Dzień dobry chciałbym wziąć ślub
Jakie nazwiska ?
David Deets
No , a nazwisko drugiego mężczyzny ?
To wszystko, ja się chcę się żenić sam ze sobą
Ożenić się ze sobą , co to znaczy ?
No mój psychoanalityk powiedział, że mam podwójną osobowość. Więc ja chcę ożenić te dwie osoby we mnie. Może będę się też rozliczał z podatków na tych dwóch razem.
Co ??? Ja rezygnuję z pracy w tym Urzędzie Stanu Cywilnego. Wy robicie sobie jaja z małżeństwa.
So my question here is …if you marry more..will you get a bigger tax deduction ???
But a single marrying themselves, could also get a tax deduction for two…Hello, anyone out there ??? gailp
/ Tłumaczenie tekstu zamieszczonego w internecie /
…a moze jozef byl gejem?
„Dżender” to jest w ogóle wesoła sprawa. Biblia też się dżenderem zajmuje, stąd klechy czują się ekpertami od dżenderu. Jest w Biblii mowa o osobnikach o nietypowym losie, o nietypowej identyfikacji psychicznej, seksualnej, płciowej, społecznej, klanowej, narodowej, politycznej. Aż się w niej roi od tego dżenderu.
W związku z tym, Bozia ma zasadniczo jeden sposób na traktowanie dżenderu: rzezie. Raz na zlecenie, raz wykonywane osobiście przez Bozię. A po rzezi – nagrody symboliczne: medale, dyplomy, świadectwa zbawienia, oraz nagrody rzeczowe: zajęte ziemie, wzięte bydło i dzieciaki oraz zgwałcone kobiety. I tak też rozumie dżender klecha, bo ma taki wzorzec w Piśmie. Jedyna róźnica jest taka, że klecha nie wyciąga siekiery albo maczetym by osobiście dźender zlikwidować. Boi się policji, chociaż ona dla niego jest tylko skutkiem podłego, dżenderowego, prawa stanowionego. Tam gdzie klecha się nie boi, jak np. w Rwandzie, potrafi zrobić osobisty użytek i z siekiery i z maczety.Ale przede wszystkim skutecznie zachęcić tłumy do rozprawienia się z dżenderem.
Co prawda zdarzyło się też, że Bozia pochwaliła dżender, w postaci Maryjiwieczniedziewicy. Mimo, że opakowała to Józefem i jego zakładem stolarskim, oraz żłóbkiem ze źwierzątkami. Tu się Bozia trochę niejednoznacznie zachował. Można by z tego wysnuć wniosek, że dżender nie jest taki zły. Ale klecha nie wysnuje. Tzn, wysnuje, jak już nie będzie miał wyjścia. Wtedy uzna, jak zawsze, że „lepiej zrozumiał sens Objawienia”. Oraz ogłosi się prekursorem i najbliższym obrońcą dżenderu.
a teraz na serio:
jezus mial siostry i braci, ale o tym sie nie mowi…
ale na codzien slysze w polsce tysiac razy: zawsze dziewica i drugie tysiac razy: k….;
co to jest?
czy to jakas specyficzna polska obsesja ?
bo czegos takiego, chociaz kawal swiata zwedrowalem, nie spotakalem…
@byk. A gdzie dokładnie jest mowa o siostrach i braciach JCH?
@Rafal Kochan
Te milość „nieerotyczna” ja nazywam nieco inaczej, o czym juz pisalam. To dla mnie wspolnota systemu wartosci, wzajemny szacunek i zrozumienie. Jesli jeszcze dojdzie do tego kultura osobista, wrazliwość, empatia i brak tego, co moja babcia nazywala „chamstwem duszy” – mozemy miec nadzieje, ze zycie rodzinne bedzie udane. Choc oczywiscie róznie to bywa.
@Jerzy Pieczul
Calkowicie sie z Panem zgadzam. Dziecko musi czuc, ze jest kochane. W sposob schematyczny, ale z dobra teza pokazal to niegdysiejszy film z Krystyna Janda w roli głównej „Kochankowie mojej mamy”. Chlopiec przebywajacy w domu dziecka, wyrwany spod opieki matki – alkoholiczki prowadzącej intensywne zycie towarzysko-erotyczne jest kochany i przez nia, i przez babcie. I jego emocjonalność rozwija sie o wiele lepiej od malych pensjonariuszy, ktorych nikt nie odwiedza i nikt nie kocha i ktore rosna na wyprane z emocji cyborgi. Twierdze, ze najwieksze szanse na zaznanie takiej milości i zwyczajnej więzi biologicznej maja dzieci wychowywane przez rodzicow (inni czlonkowie rodziny oczywiscie tez moga w tym brac udzial).
@Jerzy Pieczul (bis)
Raz pisze Pan rozsadnie o warunkach dobrego wychowania dziecka, po czym zaraz zaczyna Pan pisac dziwne rzeczy. Jak Pan zamierza zapewnic dziecku stabilność emocjonalna i milość poza rodzina – pozostanie dla mnie tajemnicą. Co do reszty pańskiego wpisu stanowiacego jakies dywagacje na tematy kościelne – nie czuje sie kompetentna, aby go skomentować:))
@mag
Slusznie pisze Pani o zwyczajach „ludow dzikich”, czyli naszych przodkow. Ewolucja spoleczna poszla jednak naprzód i smiem twierdzic wbrew rozmaitym pesymistom systemowym, ze dokonał sie w dziejach ludzkosci pewien postep. Dzis nie chowamy naszych dzieci w stadzie, ale zajmujemy sie nimi indywidualnie, poswiecamy im czas i pragniemy przekazac im nie tylko znane nam sposoby na przetrwanie, ale takze wartości innego rodzaju, nazwijmy je – duchowe. Jak slusznie Pani podejrzewa – zawsze mozna wrocic do „korzeni”: wejść na drzewa lub zaszyc sie w jaskiniach. W XVIII w. probował robic to ze swoim nieszczęsnym synem Jan Jakub Rousseau. Pytanie tylko – po co? Dlaczego mamy miec gorzej, a nie lepiej? To, ze cos jest mozliwe, nie oznacza, ze nalezy to wcielac w zycie. I zawsze nalezy kierowac sie rozsadkiem, a unikac sekciarskiego podejscia.
@Kalina. A mogłabyś jednak wyjaśnić nam, co miałaś na myśli pisząc o „kochaniu się do upadłego 20. latków”? Miałaś na myśli sex przedmałżeński?
@Kalina. No właśnie, ” Dlaczego mamy miec gorzej, a nie lepiej? To, ze cos jest mozliwe, nie oznacza, ze nalezy to wcielac w zycie. I zawsze nalezy kierowac sie rozsadkiem, a unikac sekciarskiego podejscia.” – idealnie to pasuje do tego, co reprezentuje religia. Postęp kulturowy człowieka chyba wyprzedził prawa Bibilijne? Chyba powinniśmy się dostosowywać do nowych warunków, a nie tkwić w dyrdymałach moralno-religijnych sprzed 2000 lat?
Rafał Kochan
25 listopada o godz. 9:40
nie wiem z glowy,paru teologow protestanckich( w ciagu ostatnich 700 lat) zajmowalo sie tym problemem;ale w polskim kosciele katolickim jest to chyba temat tabu;
mysle, ze wzgledu na dogmat niepokalanego poczecia 😉
@byk. Tłumaczenie Starego i Nowego Testamentu jest wszędzie takie samo. Natomiast apokryfy nie są pismami przyjętymi przez kościół, a zatem nie powinniśmy do nich się odnosić. Tzn. naukowcy, historycy, ludzie ciekawi tej problematyki – jak najbardziej.
Rafał Kochan
25 listopada o godz. 10:35
stoi to tez w jednej z ewangelii, albo u marka, albo mateusza, nie pamietam;
masz bardzo dogmatyczne podejscie do chrzescijanstwa…
prawie rydzykowy redukcjoniz (mam nadzieje, ze redmptorysci skoncza tak jak templariusze, za szachrajstwa, na stosie 😉
Ale o braciach i siostrach Jezusa jest napisane np w Ewangeliach Mateusza, Marka, Jana : Ew. Mateusza 12.46, Ew. Łukasza 8.19 oraz Ew. Marka 3.31, Ew. Mateusza 13.56, Ew. Jana 7.1-10..
@Kalina, a przedstawisz jakieś obiektywne badania na poparcie swoich tez?
@byk
@pokorny czytacz
Ale te Nowotestamentowe informacje o niczym nie przesadzają, bo wspomniani tam „bracia” nie musieli być braćmi rodzonymi JCH, nie wspominając o sekciarskiej „terminologii”, która mogła jedynie sugerować relacje w pewnej wspólnocie… I nie piszę tego, jako jakiś dogmatyk chrześcijański (bo nie jestem chrześcijaninem), ale jako obiektywny światopoglądowo pasjonat tej problematyki. Chodzi oto, by nie naginać tekstu pisanego pod swoje przekonania lub zawczasu ustalone tezy.
@byk. Templariusze nie spłonęli na stosach za „szachrajstwa”, bo to była jedynie „propagandowa” przyczyna, ale za powolne odwracanie się od kościoła i coraz częstsze przechodzenie na pogańskie, islamskie, a niekiedy i satanistyczne rytuały, stając się bardziej gnostykami niż „Rycerzami Chrystusa”.
pokorny czytacz
25 listopada o godz. 11:18
he,he, dziekuje za pomoc!
Rafał Kochan
25 listopada o godz. 11:32
widze, ze dobrze znasz akt oskarzenia inkwizycji;na pewno czytales umberto eco,
albo dana browna…musze ciebie rozczarowac gejow i alchemikow wsrod templariuszy bylo tyle samo co wsrod krzyzakow, …przyczyny ich upadku byly bardziej prozaiczne, rowna udzielnemu panstwu(n.p. francji) sila polityczno- militarna, no i niesamowite bogactwo, ktore zgromadzili kontrolujac handel(pielgrzymki do ziemi swietej! to jest interes!) europy z orientem.
byk
25 listopada o godz. 9:23
sie nie mówi, ale jak się już zmusi KK do mówienia, to mówi, że nie bracia i siostry, tylko kuzyni i kuzynki.
Złodziej złapany za rękę, nie mówi, że to jego ręka, ale ręka kuzyna.
@byk. Umberto Eco – owszem. Browna – nie. Co do Templariuszy – nie ma sensu tego wątku ciągnąć. Ty uważasz, że przyczyny były prozaiczne, a ja – że bardziej złożone. Ja tam nie słyszałem, by Krzyżacy całowali się po odbycie, by uwalniać węża kundalini, natomiast z przekazów o Templariuszach wynika, że takie rytuały miały miejsce. Ale dajmy temu pokój.
@Tanaka. Nie chcę być adwokatem Diabła, ale uznanie Pisma Świętego ma być aktem wiary. Wiadomo jak i kiedy ono powstało. Doszukując się w nim matematycznej precyzji oraz klarownych zdarzeń przyczynowo-skutkowych nie jest, albo nie musi być wcale oznaką zaprzeczenia naczelnego sensu tego dokumentu. Biblia dla wierzących jest dowodem na istnienie boga, a dla niewierzących – jego zaprzeczeniem. I na tym to polega. Nie ma sensu pastwić się nad tym, niewątpliwie jednym z najważniejszych dziełem w historii człowieka. Problemem są jego czytelnicy, którzy wypaczają sens i znaczenie słów w nich zapisanych.
trudno powiedziec, co wygodniej interpretowac,
ale podobno koran jest nie do pobicia, jesli idzie o mozliwosci egzegezy;
niewatpliwie istniala, nie tylko wsrod templariuszy, fascynacja mlodsza o dobre 600 lat religia(ale tez technika,czy medycyna etc.) z bliskiego wschodu 😉
to sa bardzo romantyczne czasy prosze tylko spojrzec tutaj
http://pl.wikipedia.org/wiki/Bitwa_pod_Montgisard
@byk. Jak to Koran jest nie do pobicia? A sam fakt istnienia Sunnitów i Szyitów?
@byk. A przykład krucjat dowodzi tylko, jak przez te 1000 lat niewiele się zmieniło w konfrontacji dwóch wielkich kultur. Umysły ludzi te same… Forma i narzędzia sie tylko zmieniły.
@kochan:
a nie masz ty aby odrobine obsesji homoerotycznej? 😉
Rafał Kochan
25 listopada o godz. 12:54
otoz to; mozliwosc swobodnej interpretacji powoduje,
ze w islamie masz wiecej rozlamow i sekt niz w chrzescijanstwie.
@byk. Przecież to ty sam pierwszy poruszyłeś ten wątek, nie wspominając już o insynuacjach przy okazji tematu Józefa. Zatem, to chyba ty masz jakieś obsesje z tym związane.
Czemu ma służyć wytykanie danej religii tego, co ma ile rozłamów czy sekt? Przecież to są dyrdymały, które o niczym nie swiadczą… A już na pewno nie mają zwiazku z tematem wpisu gospodarza tego blogu.
mowiac za marksem: islam oferuje najlepszy rodzaj opium.
No i?
@Byk, @Jerzy Pieczul
Tak dla zasady. Dogmat o niepokalanym poczęciu (ogłoszony 1854) nie mówi o urodzeniu Jezusa przez Maryję. Mówi o tym że to ona (Maryja) została zrodzona bez zmazy grzechu pierworodnego. Tak więc wszelkie dywagacje nt. braci Jezusa nie mają żadnego związku z niepokalanym poczęciem.
Kwitując tę głupawą w ostatnim czasie dyskusję tutaj, polecam genialne filmy Bruno Dumonta, a szczególnie „Hadewijch” (2009), który podejmuje sprawę „opium”, rodziny, miłości, wiary i wielu innych ważkich spraw.
Kalina (25-11-g.10:12)
Skoro już o ewolucji mowa i „postępie”, jaki dokonał się w dziejach ludzkości, odkąd zeszliśmy z drzewa, to zaszła ona tak daleko, że dzieci są kochane rówież w innych modelach rodziny, np. przez dwie kochające się mamy, z których jedna urodziła dziecko, a wychowują je i kochają obydwie z wzajemnością, a w wielu krajach para gejów może dziecko zaadaptować i jest ono też kochane przez tę parę z wzajemnością.
Nie zmierzam oceniać takich przypadków z jakiegokolwiek puntu widzenia – bo takie oceny są subiektywne siłą rzeczy, nawet jeśli wsparte opiniami psychologów, pedagogów czy socjologów, o klerze nie wspominając – podobnie jak sytuacji, gdy matka wychowuje dziecko samotnie z wyboru, bo po prostu chciała je „mieć” albo woli je wychowywac sama, bo mąż okazał sie nie tylko fatalnym mężem, ale i nieodpowiedzialnym ojcem.
Jasne, że tradycyjna kochająca się rodzina to rozwiązanie optymalne, ale patologiczna, obojętnie czy po ślubie, czy tzw. konkubencka bywa koszmarem. A i tu każdy przypadek należy rozpatrywać oddzielnie, chuchać i dmuchać, biorąc pod uwagę, że dzeci kochają również złych, nieodpowiedzialnych rodziców.
Ogromną rolę mają wiec do odegrania różne służby od wspierania rodziny. Ich czujność, ale i empatia mogą zapobiec tragediom, których ofiarami są dzieci.
A sąsiedzi, a szkoła, a kościół, czy w ogóle najbliższe środowisko, które nie dostrzega „problemu”, albo reaguje zbyt późno?
Przychodzi np. maltretowana regularnie żona (i dzieci) do spowiedzi i slyszy często takie oto słowa „otuchy” – wytrwaj kobieto, bo małżeństwo to nierozerwalny związek kobiety i mężczyzny, a dzieci muszą mieć ojca. Módl sie o siłę i odmianę dla swojego męża, a i ja będę się modlił w waszej intencji.
Kalino, dobrze wiesz, ze samymi dobrymi chęciami, nawet wspartymi modlitwą, jesli dla kogoś ma ona znaczenie, piekło jest brukowane.
Mag
Ja pod kołdrę Józefowa nie zaglądałem, wiem jednak że w starożytności to mężczyzna był głową rodziny, o nim pisało się z jakiego rodu , kiedy zmarł , gdzie pochowany itd.
A tu jakoś pusto.
Matka oddana na „lementy” jak dawniej mówiono uczniowi pod krzyżem , o ojcu ani słowa – może nie zyje ?, dziecko gubi się na parę dni i też nikt go nie szuka.
Więc mądrzy ludzie w habitach i ornatach, mający nam tyle do powiedzenia , mogliby jakoś wyjaśnić jak nie rodzic dzieci z bruzdą dotykową , jak tworzyć rodzinę bez GENDERA , jak …..
A poczekam może ktoś mi coś o tym GGGG wytłumaczy.
uklony
zezowaty
Już o tym w swoim tekście wspomniałem, co się z Marią (więc i z Józefem działo. Jezus powiedział z krzyża do Jana: // „Oto Matka twoja”. I od tej godziny uczeń wziął Ją do siebie//. Ślepy widzi i głuchy słyszy, że coś się w świętej, najprzykładniejszej w dziejach rodzinie poprzestawiało.
zezowaty
W tej świętej monogamicznej rodzinie w ogóle było nieciekawie, skoro wyszedł z niej gość z tak silnymi urazami psychicznymi jak Jezus.
zezowaty
No toż ci napisałam, że ojciec Jezusa był w świetle ówczesnego prawa nn, czyli nieznany ( ciąża z natchnienia ducha świętego zesłanego przez PB, jakby np. Zeusa, tyle, że Zeus fatygował się osobiscie), a cieśla robił za ojca przysposobionego dla niepozanki. Wziął ciężarną za swą żonę niby, bo inaczej by biedną Maryję dziewicę ukamienowano, nie dając wiary o niepokalanym poczęciu.
To jest ogromna zagwostka dla Ojców koscioła, poczynając od nastania nowej ery po Chrystusie i dla szeregowych jego funkcjonariuszy po dzień dzisiejszy.
A już in vitro i gender to się w ogóle w pale nie mieści, bo ktoś jeszcze mógłby się dopatrzyć bruzdy dotykowej u Jezusa, skoro został poczęty w sposób „nienaturalny”, ale może zgodnie z jakimś genderem ujętym w planie bożym.
O matko, o tych spekulacji powyższych aż mi się w głowie zakręciło.
Może Ci się uda odkręcić? A może Tanaka to rozwikła?
Trochę na temat wiary, Chrystusa, prawdy, nieprawdy znanego rosyjskiego pisarza – Fiodora Dostojewskiego
„…wierzyć że nie ma nic piękniejszego, głębszego, sympatyczniejszego, rozumniejszego, mężniejszego i doskonalszego niż Chrystus, a nie tylko nie ma, ale , jak z zazdrosną miłością sobie mówię być nie może. Mało tego, gdyby ktoś mi dowiódł, że Chrystus jest poza prawdą i rzeczywiście tak było, ze prawda jest poza Chrystusem to wolałbym zostać z Chrystusem niż z prawdą.”
mag
Dobrze to Kalinie wyłożyłaś. Biedna, nie rozumie, że gloryfikuje tradycyjny – choć w dziejach nie jedyny – i teoretyczny schemat rodziny. Przypisuje temu schematowi równie teoretyczne dobro. Z czego wzięła to dobro – z sufitu? Nie, bo przecież zna życie i ślepa nie jest. Kościół jej wmówił, więc powtarza jak za panią matką. Równocześnie nie rozumie, że jej oponenci – opierając się i na własnych obserwacjach, i na nauce – nie uznają lepszości (dla wychowania dziecka) żadnych teoretycznych schematów, żadnej teoretycznej wartości teoretycznej rodziny, lecz mówią o życiu realnym, które widać gołym okiem. Dlatego nie odpowiadam Kalinie na niezadane wprost pytanie „Jak Pan zamierza zapewnic dziecku stabilność emocjonalna i milość poza rodzina – pozostanie dla mnie tajemnicą”, bo ona dalej nie rozumie, że porusza się w zamkniętym kręgu gdybania i teoretycznych ogólników i mnie niechcąco wciąga. Oponenci Kaliny nie wymyślają żadnych nowych wzorców rodziny – ani lepszych, ani gorszych, po prostu niczego nie preferują – ani nie odrzucają wzorca tradycyjnego, twierdzą tylko, że żaden wzorzec nie jest uniwersalną wartością. Wartości są (lub ich nie ma) w konkretnych ludziach. A w jakich figurach geometrycznych chcą żyć, to już mniejsza – dzieci, jeśli są obdarzone ze wszystkich stron miłością, zaakceptują każdą.
W „tradycyjnym modelu rodziny” kobieta i dzieci stały na straconych pozycjach, nie mając prawa głosu. Pewnie, jeśli trafiło się na porządnego człowieka, to może nawet nie bił, może czasem wziął pod uwagę odmienne zdanie żony. Jednak na ogół władza ojcowska i przemoc fizyczna była sankcjonowana prawem, a od kobiety wymagano posłuszeństwa.
Może faceci mają za czym tęsknić, ale każda kobieta (w tym kalina) powinna się zastanowić, co jej oferował „model tradycyjny”, co jej oferuje obecnie kościół katolicki, a co ten diabelski dżender 🙂
Pozdrawiam
Panie blogistrancie, i po co pan kłamie, pisząc „I wzywają nas wszystkich”. Mnie nie wzywają. A poza tym: nie ma obowiązku słuchać kleru, więc kler może sobie pleść, co chce i tak każdy wolny człowiek postąpi, jak uważa.
Co innego np. taki rząd, władza Polski. Buch: zmusiła kobiety, by pracowały o siedem lat dłużej aż do 67 i na ogół na umowach śmieciowych. SIEDEM LAT – TO JEST DOPIERO GENEGER!
To pana blogistranta nie oburza? Podoba się panu blogistrantowi, że ukochane przez pana blogistranta kobiety tak okrutnie zostały zniewolone przez Rząd Polski?
Z gengerskim pozdrowieniem!
mag
25 listopada o godz. 15:32
Aha, Tanaka, powiadasz… No nie wiem, cz rozwikłam czy nie rozwikłam. Po sąsiedzku się właśnie dowiedziałem, że diagnozy stawiam błyskawicznie. I że raz mam dawać wykłady, a zaraz potem, że nie bom cham okrutny i bełkocę niepomiernie.
Bardzo to wszystko razem ładne jest.
Jeśli mam się odwołać do mojej chamskiej części natury, to powinienem stwierdzić, że Jezus mógł być zagrożony bruzdą dotykową, bo spełniał kryteria Franka de Beriera. Co więcej, wysokie ryzyko zniekształceń genetycznych mogło prowadzić to bardzo nietypowych wypowiedzi i zachowań u Jezusa.
Jezus był przewidziany przez tatę_Boga w przedwieczności, ale przewidziany był też człowiek, człowiek doskonały u Boga. Ale Bóg, jako inżynier roztropny zakładał też możliwość obsuwy w wykonaniu człowieka, więc na wszelki wypadek spytał Jezusa-synka,czy jak gdyby co to da się ukrzyżować. No i on się zgodził. No i wyszło tak, że człowiek zrobił obsuwę i Jezus musiał zstąpić, włącznie z brodą i sandałami, i dać się ukrzyżować.
czy Jezus mógł się nie zgodzić, powiedzieć tak:
” tato, ale czemu ja, a nie kolega z niższej klasy, Belzebub bardziej by się nadał. Nie jest twoim synkiem, to co ci zależy? A jam wyzionie ducha na krzyżu to będziemy mieli spokój z biesami, co każdemu wyjdzie na dobre. A ja nie będę miał dziur w rękach, ani w boku. Dziewczyny nie lubią takich podziurawionych gości, a mnie się podoba Magdalena. Ona ma wymagania, lubi też jak się facet goli. A w ogóle czemu ty z tym do mnie. Ja nie wymyśliłem człowieka, ale ty. Ulepiłeś go jakiegoś felernego, mnie o zdanie nie pytałeś, a teraz ja mam dać się podziurawić, żeby go naprawić? Obaj wiemy, że nic z tego nie będzie. Ja się dam podziurawić, obśmiać, szaty zedrzeć, przez co na golasa będę, a to nieskromne jest, a człowiek i tak będzie jaki był. Przecież gdyby był inny, nie byłby człowiekiem. Nie, tato, sorry, ale ja się na to nie piszę. A w ogóle tato, jak do ciebie mówię, to słyszę głosy w głowie, jakbym mówił do siebie. Że co? że ty też tak masz, że jak mówisz do mnie, to słyszysz, że mówisz do siebie? No ja nie mogę, ale my rodzinką jesteśmy, tato, na moje rany! Wszystko na odwrót niż w tradycyjnej, polskiej, katolickiej, biologicznie heteroseksualnej, pełnej szczebioczących dzieci rodzinie. I do tego głosy słyszymy w głowach. Dajcie spokój, potem ten parch, Freud będzie nam psychoanalizę robił i za czubków nas wezmą. Będę miał przechlapane u kumpli z podwórza i Magdaleny ! ”
Mógł czy nie mógł tacie odmówić?
A Maryja-matka-Jego”?Mogła odmówić, czy nie mogła? Mieli oboje wolną wolę, którą każden jeden zwyklak ziemski ma, czy nie mieli?
Maryja zaopatrzona została w liczne dogmaty. I o poczęciu niebieskim, i o bezgrzesznym urodzeniu, i o nienaruszonym hymenie, i o wzięciu z ciałem i duszą do nieba. Zdaje się że wtedy właśnie, lotem lekko ku niebu się wznoszącym, fruwała nad Armią Czerwoną i ją przerażała, jak przypomniał niedawno imć Hoser, arcybiskup ten-tego-ten. A potem poleciała wyżej, wyżej, no i tak w niebie zlądowała.
Aha; jak papież ogłasza dogmaty, to znaczy, że mówi Prawdę, Objawioną przez Boga. Nic mniej. Żadnej, najmniejszej pomyłki, ani śladu nieścisłości być nie może. Żartów nie ma.
Ale dlaczego Armia Czerwona się Maryją przerażała? Przecież na każdym obrazku świętym Maryja jest bardzo ładna, szczupła, smukła, z manikiurem i te sprawy. Prawie jak Dżołana. Nie nawet jeszcze lepiej. Dżołana sobie kazała zrobić gumowe cycki. Sprzeciwiła się w ten sposób Prawu Naturalnemu, co każe onym zaznawać dobrodziejstw grawitacji.
Pełno zagadek jest . I znikąd pomocy jak tylko od niezawodnego hufcowego – Kościoła. A w nim, od druha Borucha, z Tylawy.
Co mógłbym dodać jako niecham? No jak – co? Że Kościół zawsze ma rację i święty jest, a Michalik się tylko przejęzyczył, bo mu dziennikarze głowę zawracali. I że w Sokółce w hostii autentyczny mięsień sercowy znaleziono. I że… A nie, nie, to byłby znowu powrót do chamstwa.
Ostańcie z Bogiem kumy, kumotry i łotry.
Panie blogistorze,
a jak poligamista Mieszko I miał kilka rzeczy, przepraszam: żon, to było dobrze, czy źle? I gdy poligamiści Polacy – podobnie jak ich oświecony Mieszko I też sobie nabywali żony-rzeczy, to było bardzo dobrze, czy doskonale? I jaki wtedy był genger?
Z gengerskim pozdrowieniem!
Tanaka
25 listopada o godz. 17:50
Czy Tanaka jest antysemitą? Przecież tę religię wymyślili Żydzi: Piotr, Paweł itd.? I czy Tanaka podobnie myśli o muzułmanach, żydach, buddystach, protestantach, prawosławnych itd. itd.?
I czy Tanaka tak samo myśli o Dalajlamie: Laureacie Nagrody Nobla?
Panie Kowalczyku, czy jest pan antysemitą?
Cytuje Pan makabryczne opisy z Pisma Żydów i żydów, Pisma czczonego przez Żydów i żydów do dziś i na zawsze, to zastanawiające…
@atalia. Zniewolony to ty jestes przez prawicowo-tradycyjny bełkot, a nie kobiety przez rząd. Przeczytaj geniuszu najpierw, czemu jest poświęcony ten blog, a potem wylewaj swoje gorzkie żale na temat emerytur dla kobiet.
@ mag, @ Marit, @ Jerzy Pieczul
Jak to tam z tą tradycyjną-hetero-katolo-biolo-nievitriolo rodziną było..?
Dajmy na to taki Rzymianin. Brodę ma, miecz u boku, żona zadbana. Co drugi dzieciak ze skały…ryp! Bo jakiś nie taki. Niewolnic tyle, że przejść w chacie nie można, by zaraz się mieczem otrze. Pyt-pyk i co druga niewolnica z jego brzuchem chodzi. A taki Spartanin, żoną się w ogłole mało zajmował, bo tylko wojaczkę ćwiczył…, z kolegami. A dzieciak też – jak krzywy jakiś był, to ryp, ze skały, do morza. A tam, dajmy na to rekiny – i mlasku-mlasku. Albo sępy, jak upadł na skały. A taki Salomon – no to ten żon miał batalion, a drugi – nałożnic kilku kategorii. A taki, dajmy na to, prawidłowy Żyd, z Narodu Wybranego: jak brat ducha w służbie Bożej dał, wycinając mieczem takich Kananejczyków czy inne badziewie ludzkie, to brat jego brał jego żonę, żeby nie stygła i zapładniał. I dobre to było, godne i sprawiedliwe w oczach Pana.
Ale za to nie lubił Onana.
Ale co tam szukać w dawnych czasach. Coś bliżej, o Wikingowie, fajne chłopaki, muskuły, klata, włócznia i łódź. Jak który z morza nie wrócił, to zaraz kolega żonę rozmnażał.
Nie, no chodźmy jeszcze bliższych czasów. O, taki Antek wioskowy. Normalnie gospodarz pierwsza klasa. Konia ma, byka ma, chałupa duża. Żona też, ale ze ślubną długo się nie da, wiadomo. A baby we wsi młode, co druga to Jagna jakaś, chętne i piszczące. A inne chłopy jakieś niemrawe, tylko o roli gadają i klepaniu kos. A Antek i oczko puścić umie, i z jarmarku korale przywiezie, i w tyłek klepnie, aż się plama zrobi… No i co czwarta z jego brzuchem chodzi. A po trzech pokoleniach to we wsi sami blondyni, jak Antoś. Albo sami kruczowłosi, zależnie od umaszczenia Antoniego.
A weźmy, dajmy na to, we katolickim dworze, ten-tego-ten. Bony do dzieci, guwernantki, mamki dla dzieci od cycka, pieluch, chodzenia i lulania. I nauka z wysyłką do internatu… I mamusi ani tatusia to taki paniczyk prawie nie znał. Per proszę pana i proszę matki się musiał odzywać. A i to tylko, jak był wyraźnie zapytany. A jak nie – to nie. A we wsi Maryna a brzuchem od jaśnie pana chodzi. I Kachna i Jadwinia. Bo ten tego, prawo pierwszej nocy. I drugiej, i co dwudziestej.
A we mieście? jak kto tylko dawał radę – zaraz służącą do dzieci brał. Mamkę do cycka, a guwernantkę do arytmetyki. Tatuś, jak dzieciak ledwo podrósł, brał do burdelu, by synek się rozdziewiczył i praktycznie wyuczył.
A w ogóle to marli wszyscy jak muchy. A jak komuś dzieciak się pochorował, to zaraz do pieca do wsadzali, na dwa pacierze. Po wyjęciu kruchy był i tym bardziej do roli się już nie nadał. A zjadać Ksiądz nie pozwalał.
No a takie Chińcyki, może chociaż chińcyki wzorowe katolickie, biologiczne, małżeńskie stadła dla dzieci tworzyli? O, tu, też był hop-siup. co jaka dziewczynka – do kosza. I teraz mają 200 milionów chłopaków za dużo. I nie mogą się te chłopaki po katolicku, biologicznie-heterycznie ożenić. Żony kupuja, albo kradną. Też nieładnie.
A takich Ruskich weźmy – może oni mają wzorowe katolickie rodziny hetero i kochane dzieci? Nic z tego ! Rodzice po nocach Lenina czytali, zamiast dzieci kochać i płodzić, żony zresztą wspólne, w dodatku wszystkie z sierpami w rękach, przez co strach podejść dzieciakowi, a mężowi od tego wszystkiego kuśka więdnie, jak i od wódki. aż z tej zgryzoty Pawlik Morozow na rodziców do bezpieki musiał donosić.
Szwecja, Dania, Finy – wiadomo, same homo i porno na pokojach. Nie ma w czym mieć nadziei.
No,kurna,może w tej świętej Polsce, umęczonej ojczyźnie Jana Pawła II Swiętego, jest wzorowa rodzina? Eee, nieeee, kobiety na traktorach, chłopy pijane, leją baby i dzieciaki, żony gwałcą i pedofilą dzieciaki, paciorki klepią, na pielgrzymki chodzą, ale Boga w sercu nie mają, kobiety za komuny po 3 razy każda płód spędzała, po kopalniach pracują, za kołnierz nie wylewają , do partii się zapisują, kradną co się da, bo wszystko państwowe, znaczy kraść można. A teraz, kiedy wszystko święte wreszcie, nasze, polskie, to po kątach zaczynają sarkać na proboszcza, a niektórzy nawet księdza Lemańskiego bronią. Wartości katolickich nie przestrzegają, przed ślubem się bzykają, gumek używają, po bezbożnemu razem mieszkają, z bruzd dotykowych się śmieją, jaja z egzorcystów sobie robią. Hell-o-kitty sobie kupują, hell-o-weeny robią, Walentyki uwielbiają, Nergala słuchają, jogę ćwiczą satanizmy wyznają.
Miało być pokolenie JP II, a tu puchy i dziwne odruchy.
No to ja się pytam: gdzie ta, kurna, święta, katolicka, heteroseksualna-biologicznie rodzicielska-pełna-miłująca-kochająca-się-wzajemnie-miłująca-wzorowa-w-wartości-wielodzietna-bogobojna rodzina jest??
atalia
25 listopada o godz. 18:09
Najlepiej zapytać samego Tanakę.
Aaron Sprężyner
25 listopada o godz. 15:58
ciekawy cytat; dostojewski nawiazuje tu, swiadomie czy nie, do tertuliana http://pl.wikipedia.org/wiki/Tertulian
mysle, ze tam leza korzenie wiary takze tej nowej sekty polskiej, zwanej smolenska
Szanowny redaktorze Polityki
Zastanwaiam sie gdzie zjesc lunch. Na patio przy basenie czy w domu. Pogoda jest sliczna. Kaktusy zostaly podlane w czasie deszczowego weekend.
Ludzie na blogach Polityki zapisuje sie na smierc i zapominaja o normalnym zyciu.
Polecam Max Kolonko. JFK zostal zabity strzalem z przodu.
Slawomirski
Wiesz, Sławo, nie każdy ma patio i basen przy domu, tudziez podlane kaktusy.
Ale nie narzekam, bo właśnie głaszczę kota, która zległ obok mnie na kanapie i będziemy sobie oglądać teatr TVP „na żywo” w ramach powrotu tradycji „Kobry” triller angielski.
Rafał Kochan
25 listopada o godz. 18:41
Rafał Kochan, genger z tobą.
Tanaka
No to jednak ciutkę mnie oświeciłeś.
W tym sensie, że rozważanie czegoś, co jest porąbane w założeniu, nie nadaje się, by poskładać to cuzamen do kupy.
Odetchłam, bo nie ja jedna – jak widać – mam problematy, sofizmaty, aksjomaty i dezyderaty wymięszane.
Sławo
Pewnie już za późno, ale głosuję za patio.
Miło, że radzisz się bloga w sprawach codziennego życia 🙂
@atalia. I co chciałeś/chciałaś tym ostatnim lapidarnym wpisem osiągnąć? Wniosłeś sie na szczyt swego intelektu?
Szanowna Pani marit
Na lunch moja zona przygotowla takie male kurki co to sie nazywaja kornisz w tutejszym jezyku. A ja z radiscia otworzylem butelke kalifornijskiego gewurztraminer.
Nasza radosc zostala rozlozona miedzy dom a patio. Kurka zostala w domu a karaibska papaja i melon nie wiadomo skad ogladali w ostatich momentach blekitne niebo z patio. Teraz nadchodzi wieczor. Kolega z zona odjechali.
Dowiedzialem sie strasznej rzeczy o naszym wspolnym znajomym.
Slawomirski
Slawomirski
26 listopada o godz. 1:32
Wiec Ty jestes zonaty. Czy Twoja zona nie jest zazdrosna o Passenta, Jaruzelskiego i Urbana.Wytrzymuje ona w jednym domu z tymi panami ?
@Rafal Kochan
Jak najbardziej mialam na mysli seks przedmalżeński jako najlepsza forme wyzycia sie seksualnego i zaspokojenia pierwszych uniesien, ktore źle wplywaja na rozum i wazne decyzje zyciowe:)) Po zalatwieniu tej sprawy mozna przystapic do urzadzania sobie zycia w sposob racjonalny. Nie wymyslilam niczego nowego. W czasach, kiedy malzenstwo i rodzina byly traktowane z nalezytym szacunkiem, tak sie wlasnie dzialo. Z tym, ze przy ówczesnym poziomie medycyny, a zwlaszcza braku srodkow antykoncepcyjnych z dobrodziejstwa takiego postepowania wyłączone byly kobiety. Dzis ta sprawa odpada i kobiety tez powinny jak najbardziej dobrze sobie wybierać mężczyzn na mężów. Bo kandydat na kochanka – wystarczy, zeby byl zdrowy i dbał o higienę osobista:))
@Rafal Kochan
Pisze Pan:
„Postęp kulturowy człowieka chyba wyprzedził prawa Bibilijne? Chyba powinniśmy się dostosowywać do nowych warunków, a nie tkwić w dyrdymałach moralno-religijnych sprzed 2000 lat?”
Nie bardzo rozumiem. Chyba nie posądza mnie Pan, ze w swoich pogladach kieruje sie jakimis „prawami biblijnymi”? I jakie one niby miałyby byc? Czy te, wedle ktorych zyl z kobietami Abraham? jesli dobrze pamietam, kiedy jego zona okazała sie bezplodna, potomka urodzila mu inna kobieta:)) Otoz bynajmniej nie jest to moj model rodziny. Moze juz blizej mi do modelu starozytnych ludow semickich, ktory potwierdził Jezus z Nazaretu: modelu rodziny monogamicznej, ktora z czasem stala sie dominujaca na obszarze cywilizacji europejskiej i rozszerza swoje wplywy i na inne obszary kulturowe. Np. żaden wladca, czy glowa państwa muzulmańskiego aspirujacy do bycia człekiem cywilizowanym nie bedzie miał kilku zon, tylko jedna:)) Nie jest to wiec sprawa takiej czy innej religii, ale zwyczajnie własciwego kierunku ewolucji spolecznej. Tak jest wlasnie LEPIEJ i dla małzonkow, a przede wszystkim dla DZIECI.
@pokorny czytacz
To znaczy – jakich tez? Że do powstania nowego zycia wystarczy jedna komorka zenska i jedna meska, a do wychowania urodzonego juz dziecka wystarczy rodzina zlozona z ojca i matki? I ze to jest model optymalny, jako ze dziecko ma pokrywajacy sie kod genetyczny z rodzicami, co rzutuje na lepsze porozumienie i wzajemny zwiazek emocjonalny? Z pewnoscią sa gdzies te oczywiste oczywistosci wylozone w druku, aczkolwiek przy tym poziomie oczywistosci mozna te tezy uznac niemal za aksjomat:))
@mag
Alez zgadzam sie ze wszystkim, co napisalas. A najbardziej ze zdaniem, ze optymalna forma rodziny jest dobrze funkcjonujaca rodzina monogamiczna. I tylko to usiluje przekazac w naszej rozmowie. A takze to, ze optymalność tego modelu nie zostala wymyslona przez zaden kosciół i religie, ale jest ona wynikiem ewolucji norm spolecznych. Koscioly chrzescijańskie po prostu ten fakt zaakceptowaly i podpiely sie pod niego slusznie zwalczajac patologie i eksperymenty spoleczne w tym wzgledzie.
@Kalina. Dziwi mnie, że pewne dogmaty religijne, jak zakaz seksu przedmałżeńskiego i unikanie ogólnie seksu, jako narzędzia doznawania hedonistycznych żądz, są przez ciebie akceptowalne. Mało tego, z tego co piszesz, tego typu rozwiązłość wśród młodzieży uważasz za właściwą ścieżkę do spełnienia życiowego. Ksiundz twój wie o tym? Ty jesteś katoliczką?
Nie ma czegoś takiego jak „właściwa ewolucja społeczna”. Głowa państwa muzułmańskiego i jego jedna żona ma tyle wspólnego z jego „ucywilizowaniem” politycznym, co spożywanie przez niego alkoholu na spotkaniach z głowami państw „Zachodu” i działalnosć jej żony na rzecz równouprawnienia kobiet w islamie. Ty chyba kobieto nie wiesz, czym jest funkcja reprezentacyjna głowy państwa, a czym uzus społeczny i specyfika danej kultury.
@Marit
Skąd Pani bierze takie nonsensy twierdzac, ze w „tradycyjnym modelu rodziny” kobiety staly na straconej pozycji, dalibog nie wiem. To nie model rodziny sprawial, ze kobiety byly obywatelami drugiej kategorii, ale odwrotnie. Kobiety byly na straconej pozycji w rodzinie, poniewaz byly obywatelami drugiej kategorii w spoleczenstwie. Prawo je ubezwlasnowolnialo pozbawiajac majatku, moznosci ksztalcenia sie i wykonywania pracy zastrzezonej wyłącznie dla męzczyzn. „Tradycyjny model rodziny” jak najbardziej funkcjonuje rowniez dziś, jako ze nie jest on zalezny od czasu historycznego, ani obyczajow, ale jest po prostu zgodny z prawami biologii. I to w spoleczenstwie, w ktorym meżczyźni juz dawno oddali „wladzę” w rodzinie i nie tylko, bo w innych dziedzinach tez – kobietom
@Kalina. „Koscioly chrzescijańskie po prostu ten fakt zaakceptowaly i podpiely sie pod niego slusznie zwalczajac patologie i eksperymenty spoleczne w tym wzgledzie.”
Bredzisz przeokrutnie. O jakich eksperymentach społecznych i patologiach myślisz? O tym, że rozwój cywilizacyjny osiągnął taki pułap, że homoseksualizm jest równoprawnym / alternatywnym sposobem na życie i tworzenie rodziny? O tym, że jest mnóstwo rozwodów par heteroseksualnych i potrzrebie wychowania dziecka przez jedno z małżonków? O tym, że jeden z tych małżonków mógł zakochać się w osobie tej samej płci? O tym, że w takim układzie wychowanie dziecka wspólnie z partnerem tej samej płci jest dużo skuteczniejszym i właściwszym (pod względem emocjonalnym, materialnym i społecznym) niż pozostawienie tego dziecka do wychowania tylko jednej osoby?
@Rafal Kochan
Nie ma obowiazku w naszym kraju deklarowac swiatopoglad i przynalezność religijna. Ale poniewaz nie raz juz to robilam na forum „Polityki”, wiec powtorze. Jestem osoba religijna i z wyboru czlonkiem Kosciola Katolickiego. Co nie znaczy, ze calkowicie zgadzam sie ze wszystkimi punktami nauki spolecznej Koscioła. Akurat nie zgadzam sie z chrzescijańska antropologią, ktora moim zdaniem nie wytrzymała proby czasu i nalezaloby sie z niej jakos zrecznie wycofac:)) Tak wiec seks u przedstawicieli homo sapiens uwazam za tak naturalna potrzebe, jak jedzenie i spanie. I na tym koniec roznic miedzy nami. Seks seksem, a odpowiedzialność za seksualnego partnera, a takze za konsekwencje, jakie ten seks moze przynieść, musi byc. No i centrum i sens ludzkiej egzystencji – rodzina i potomstwo. Tu calkowicie zgadzam sie z nauką kościołów chrzescijańskich, ze tej rodziny nalezy bronic i stwarzac jej optymalne warunki rozwoju, a nie atakowac nieprzemyslanymi pomyslami. A „wlasciwy kierunek ewolucji społecznej” jest jak najbardziej. I mozna to sprawdzic na wlasnej skorze:))
Co do decyzji podejmowanych w sprawach osobistych przez glowy państw spoza kręgu cywilizacji europejskiej – prosze sobie wyobrazic sytuacje, ze to prezydent USA usilowałby nasladowac szejka Arabii Saudyjskiej i zamiast w poplochu ukrywac wszelkie „skoki w bok” od swojej jedynej slubnej polowicy sprawil sobie harem:)) Modelem do nasladowania staje sie zwykle to, co dominuje. A dominuje to, co lepsze od tego, co gorsze.
@Rafal Kochan
Przykro mi, ale homoseksualizm jest anomalia, a pary homoseksualne nie sa „rozwojowe”, wiec nie moga zadna miara stac sie normą. Co oczywiscie nie upowaznia nikogo do dyskryminowania tych ludzi i utrudniania im zycia. Tak jak nie robimy tego z ludźmi kalekimi, ociemnialymi i bez rąk i nog. Nieszczęścia chodza po ludziach. Mozna urodzic sie homoseksualista, mozna rowniez zostac porzuconym przez współmałzonka. Wazne jest jednak za kazdym razem, aby te zjawiska własciwie nazwać (co nie znaczy, ze zaraz bic sekatym kijem:)), a nie tworzyc fikcje, ze jest to jakoby zjawisko rownoprawne z formami zgodnymi z natura.
@Kalina. Twoje selektywne, podyktowane zapewne własnymi doświadczeniami interpretowanie nauk kościoła, dowodzi jedynie, że jesteś osobą niezwykle słabej wiary. Twoja wiara jest taka niedoskonała, jak ułomne poglądy na temat anomalii seksualnych. Myslę, że liczysz się z tym, ze ta twoja selektywnosć moze być wytknięta przeciwko tobie za każdym razem, gdy będziesz sie chciała odwoływać do swojej religii? Masz do tego prawo, masz prawo do kwestionowania i swojego kościoła, i zwiazków homoseksualnych. Niestety, ale musisz się pogodzić z tym, że twoje prawicowo-tradycyjne (z pewnymi niekonsekwentnie realizowanymi wyjątkami) fantazjowanie będzie i jest z biegiem czasu pomijane…. w Europie juz jest… w Polsce to nastąpi juz niedługgo… to kwestia niedługiego czasu. Pozostanie ci już tylko na starość oddanie sie chuci z młodymi mężczyznami… wszak wtedy, wedle twojej filozofii katolickiej, nie popełniałabyś grzechu…
Kalina
Szanowna Kalino, z cała sympatią i życzliwością, owszem, prezentujesz w swoich wypowiedziach naukę, ale naukę, a raczej nauczanie Kościoła. W Twoim zdaniu „Tradycyjny model rodziny” jak najbardziej funkcjonuje rowniez dziś, jako ze nie jest on zalezny od czasu historycznego, ani obyczajow, ale jest po prostu zgodny z prawami biologii” z naukowego punktu widzenia jest oczywista nieprawda. Biologiczne jest płodzenie, ale niebiologicznym tworem jest rodzina. Rodzina człowiecza – jeździła po świecie w 60-tych latach piękna wystawa fotograficzna i filozoficzna o takim właśnie tytule: „Rodzina człowiecza” – jest tworem kulturowym. Wszystko, co kulturowe jest nabyte już na bardzo zaawansowanym poziomie rozwoju homo i jak najbardziej jest zależne od czasu historycznego i obyczajów, jako że jest wytworem właśnie czasu i obyczajów. Dlatego mówiłem na początku o bezsensie spierania się niewierzących z wierzącymi o generalia – wychodzimy z kompletnie odmiennych podstaw poznawczych. Zgoda, że „optymalność tego modelu nie zostala wymyslona przez zaden kosciół i religie, ale jest ona wynikiem ewolucji norm spolecznych”, ale skoro już uznajesz istnienie ewolucji norm społecznych, to czemu nie idziesz dalej i nie widzisz, że żadne normy społeczne nie są wieczne?
Na koniec coś lżejszego. Powiedziałaś do Rafała: „Chyba nie posądza mnie Pan, ze w swoich pogladach kieruje sie jakimis „prawami biblijnymi””? No to idziesz najkrótszą drogą do piekła, bo Pan powiedziedział do Ewy o Adamie: „On będzie nad tobą panował”. I stąd jest chrześcijański model rodziny.
Wyraźnie się, Kalino, pogubiłaś.
Pochwalasz seks przedmałżeński na zasadzie, że trzeba się wyszumieć, nim dokona się tego już „racjonalego” wyboru partnera, z którym warto mieć dzieci (w domyśle – lepiej nie kupować „kota w worku”).
Ba, przyznajesz do tego prawo nawet kobietom, co wcześniej nie uchodziło, no i prakycznie nie istniała antykoncepcja, ale przecież prawo boże, a raczej kościelne zabrania i seksu przedmałżeńskiego, i antykoncepcji. A, zresztą, co żatrobliwie przywołał Jerzy Pieczul, Pan rzekł do Ewy – On (czyli Adam) będzie nad tobą panował”. Co wolno mężczyźnie, to nie kobiecie.
Mówiąc więc kolokwialnie, kobieta i tam ma przechlapane „na wejściu”.
I jak tu żyć, Kalino, by być w zgodzie ze swoim sumieniem, podszeptami natury, którym wcześniej się ulega, a już po ślubie pozostawać obowiązkowo w monogamii, bo ta jest wszak fundamentem rodziny w naszej cywilizacji i zgodna z wartościami chrześcijańskimi.
Monogamię wymuszają głównie względy praktyczno-ekonomiczne, chodzi o wspólnotę majątkową i bezpieczeństwo dzieci.
Oczywiście, są osoby niejako zaprogramowane monogamicznie, obojga zresztą płci, ale rozmaite badania socjologiczne na temat seksualności ludzi w naszym i nie tylko naszym kręgu kulturowym dowodzą czegoś wręcz przeciwnego.
Kolejna niekonsekwencja w Twoim rozumowaniu to podejście do homoseksualizmu.
Nawet z Twojego, religijnego punktu widzenia homoseksualizm NIE JEST, bo NIE MOZE BYĆ anomalią, skoro ujęty został w „planie bożym”.
Chyba, że zakwestionujemy Doskonałość i Nieomylność Najwyższej Istoty, skoro miała „wypadek przy pracy” lub, co gorsza, wcale nie jest Miłosierna skazując jakąś część populacji na „nienormalność, „gorszość”, potencjalne wykluczenie ze środowiska ludzi „zdrowych” i „normalnych” seksualnie.
To ludzie mieniący się depozytariuszami Prawdy Objawionej i nauczycielami Owczarni, czyli Kościół piętnuje ludzi homo, odmawiających im równych praw z innymi.
Sam papież Franciszek powiedział, że on nie jest władny wchodzić w kompetencje boskie w tym względzie.
Nie potrafię pojąć, w czym mogą małżeństwom heteroseksualnym i ich rodzinom przeszkadzać i w jaki sposób zagrażać usancjonowane prawnie związki homo. Przecież homoseksualizm nie jest zaraźliwy, ani nie można się do niego „przyuczyć”, jeśli człowiek odczuwa pociąg do płci przeciwnej, czyli taką, a nie inną „wolę bożą”.
Stosunek do homoseksualizmu zmienia się i przeradza w empatię, gdy nagle rodzice odkrywają, że w ich „zdrowej” katolickiej rodzinie, nie wiedzieć czemu (ot wedle „planu bożego”), któreś z dzieci jest homo.
Weź to, proszę, pod uwagę, zanim wygłosić kolejną filipikę w obronie zdrowej tradycyjnej rodziny.
Znam takie, które przewartościowały swoje myślenie pod wpływem tego, co je osobiście „doknęło”.
mag
26 listopada o godz. 13:04
Odkładając na bok sprawę zagubionej kaliny, mam kilka uwag do Twoich argumentów, właściwie je dopełniających.
Monogamia jest zawikłaną sprawą. ani oczywistą, ani konieczną, ani nieuchronną. wszystko zależy od czasu, geografii, przemijających wyobrażeń oraz interesów. Monogamia nie jest najbezpieczniejsza dla dzieci w każdym rozumieniu tego słowa. W sytuacji sporego zagrożenia dla życia, jest zasadniczo wątpliwa, albo jednoznacznie szkodliwa. Dzieci, które pozostały z jednym tylko z monogamicznej pary rodziców, zwłaszcza z matką, mają radykalnie obniżony poziom bezpieczeństwa i szanse na dalsze życie. Monogamiczność ujawnia więcej zalet w czasie wysokiego poziomu bezpieczeństwa. Okupiona jest jednak przymusami, co w wielu przypadkach jest szkodliwe dla dzieci. Napięcia w wymuszonej monogamii są źle i bardzo źle znoszone przez dzieci, a traumy tym wywołane prawie nigdy nie znikają, Nawet próby ich przepracowania ich nie likwidują. To może działać niemal wyłącznie w wypadku dzieci o bardzo uproszczonej, topornej psychice, ale takie przypadki są stosunkowo rzadkie. Najczęstsze są przypadki dzieci z urodzenia podatnych na wrażliwość, chłonących wszystko głęboko, a następnie, przez traumatyczne doznania, ciosane do postaci topornej. To jest główna linia „rozwoju” w naszej cywilizacji w wymuszonej monogamii. Oczywiście nie znaczy to, że wyłącznie monogamia za to odpowiada.
Co do homoseksualistów, niemal wszyscy z nich są homoseksualistami z urodzenia, co wynika z ich konstytucji genetycznej. Tak działa przyroda, tak działa samorzutna ewolucja, tak działa Prawo Naturalne. Nazywanie tego anomalią jest nie tylko pojęciowo błędne, ale nacechowane złą wolą, fobiami, biorącymi się z wbudowanego wcześniej w człowieka skrzywienia, biorącego się z kultury i religii; zasadniczo z religii, na której rosną normy kulturowe w postaci wszelkiej maści uprzedzeń, lęków, potępień.
Kalina, że do niej na moment wrócę, oznajmia nam bardzo donośnie, jak bardzo się w tym pogubiła i jak jest zakleszczona w męce swoich fobii, które próbuje przerobić na własne cnoty.
Bardzo silny motyw fobii przeciw homoseksualistom i wszelkim innym nietypowym ludziom i ich preferencjom bierze się stąd, że podświadomie panicznie boimy się, że i nam mogłoby się coś takiego „przytrafić”, a to skutkowałoby odrzuceniem i potępieniem przez naszych dzisiejszych stronników, z tych samych powodów co i my, rzucających w nich kamieniami i obelgami. Zaczęliby rzucać w nas. A tego się boimy, boimy się odrzucenia przez wspólnotę, która jest realnie wspólnotą ludzi skrzywionych, opartej na wspólnych lękach. Pokazuje w jak opresyjnych wewnętrznie społecznościach żyjemy, jak głębokie i mroczne są nasze przepaście i jak zakłamane jest lukrowanie tego po wierzchu lipnymi cnotami.
Homoseksualizm mógłby być faktycznie (wyłącznie względnie) niebezpieczny, gdyby był „zaraźliwy”, co prowadziłoby do fizycznego unicestwienia gatunku ludzkiego. Byłby to skutek działania ewolucji. Ewolucja działa tak, że 95% gatunków wymiera. Nie ma to dla niej żadnego znaczenia, o ile substancje życia, geny, jakiekolwiek geny, mogą dalej być przekazywane. Jak nie przez człowieka, to przez szczura lub bakterię coli.
Homoseksualistów w gatunku homo sapiens jest stały procent, miedzy 5 a 10%. Tak było i tak będzie, o ile nie będziemy na siłę zmieniać homo w hetero, lub wybijać homo, co do niedawna było standardową praktyką.
Podobny procent osobników homo jest obserwowalny wśród wyżej rozwiniętych gatunków zwierząt. Niższe gatunki radzą sobie jeszcze bardziej dowcipnie, np przez dzieworództwo czy swobodną zmianę płci, wedle potrzeby.
Krótko mówiąc – homo, bi, trans i dżender są wszędzie.
Homoseksualista jest bezcenny w kontekście rozwoju ludzkiej populacji. Uwolniony od konieczności kopulacji kończącej się płodzeniem, może swoją wrażliwość kierować w rejony pozwalające wszystkim, z heteroseksualnymi osobnikami na czele, wznieść się na wyższy poziom rozwoju. I za to też należy homo szanować i cenić nadzwyczajnie.
Ewolucja jest samorzutna. Jednocześnie tożsamy z jej skutkami (bo nie źródłami ewolucji), jest Plan Boży, wedle którego mamy te 5-10% homoseksualistów na całej Ziemi, tej Ziemi. Homoseksualistów, jako owoc Planu Bożego należy ie tylko szanować, podawać im rękę, ale i kochać całą głębią Bożej Miłości. Nic mniej. Bo taki jest Plan Boży. Kto się temu sprzeciwia, kto nazywa homoseksualistę anomalią, zboczeniem, popełnia bluźnierstwo.
Nb. Profesor Andrzej Jaczewski, znany polski lekarz terapeuta i seksuolog, na żywym przykładzie pokazał jak błędne, fałszywe, okrutne jest mniemanie, że homoseksualizm jest anomalią i zboczeniem. Kiedy zaczynał praktykę lekarską, powszechne było przekonanie, że homo to zbok i anomalia, która należy siłą leczyć. Dawno już zrewidowano te chore kulturowo i naukowo przekonania – w oświeconym i racjonalnym świecie.
Kalina
26 listopada o godz. 10:45
anomalia, hm, masz cos wspolnego – boze bron seksualnego! – z markiem jurkiem?
adieu mistyfikacje!
mam w nosie wszelkie symbole!
tęcza jest dla mnie tęczą
gdzie niebo
a krzyż – krzyżem
gdzie droga trafia na drogę
@byk. Życie bez symboli traci swoją magię. Twoje życie, bez symboli, musi być baaardzooo nuuuudne.
Tanaka
Poruszyłeś ciekawy aspekt związany z homoseksualizmem czy biseksualizmem. Owo uwolnienie się od „obowiązku” zwłaszcza w przypadku homo, prokreacji, bardzo często skutkuje realizowaniem się takich ludzi w różnych dziedzinach twórczości, sztuki itd. Wyzwala wielkie pokłady wrażliwości, wyostrzonego postrzegania świata i potrzebę przetworzenia, urtwalenie tych doznań w jakimś „materiale”, czy to będzie płótno, glina i kamień, instrument muzyczny czy słowo.
Chyba nie muszę wymieniać genialnych lub tylko wybitnych pisarzy, muzyków malarzy, którzy byli/są gejami lub lesbijkami.
A teraz w ramach pomocy wzajemnej krótki quiz mający na celu zdefiniowanie postawy względem Pana B. czyli ustalenie światopoglądowego numeru NIP.
I tak:
teista , czyli katolik- wiem, że Bóg istnieje, i wierzę, że Bóg istnieje.
ateista – wiem, że Bóg nie istnieje, i wierzę, że Bóg nie istnieje
fideista – nie wiem,że Bóg nie istnieje, i nie wiem ze Bóg istnieje, i wierzę, że Bóg istnieje
agnostyk – nie wiem, że Bóg nie istnieje, i nie wiem, że Bóg istnieje, i wierzę, że bóg nie istnieje
sceptyk epistemologiczno-teologiczny – nie wiem, że Bóg istnieje, i nie wiem, że Bóg nie istnieje, i nie wierzę, że Bóg istnieje, i nie wierzę, że Bóg nie istnieje
@AS. Skoro ktoś coś wie, to po co ma w to wierzyć?
Rafał Kochan
26 listopada o godz. 16:49
Wiara jest przyjemnością. Raz słodką, raz orgazmiczną, raz niepokojącą.
Wiedza nudna jest. dla prawie każdego.
Q Rafał Kochan
Nie każdy jest taki błyskotliwy jak Rafał Kochan.
A poważniej.
Nie ja jestem autorem tej specyfikacji, ale punktem wyjścia jest chyba Tomasz z Akwinu i jego usilne próby połączenia wiary i wiedzy przy dochodzeniu do religijnych prawd ostatecznych.
A że efekty były „takie sobie”, i postaw wobec absolutu też trochę się nazbierało , to trzeba było znaleźć jakieś punkty zaczepienia.
Wypadło na wiarę i wiedzę, co chyba dało jednak sensowne rezultaty.
@AS. A co ma to wspólnego z błyskotliwością? Relacje pomiędzy wiarą a wiedzą od czasów starożytnych są takie same… No, chyba że Tomasz z Akwinu był okultystą i to właśnie okultyzm był dla niego „trzecią drogą” do poznania Absolutu 🙂
@Tanaka
A propos wiedzy i wiary.
Czy stojąc na peronie i oczekując na pociąg do Ełku wiesz , czy wierzysz , że przyjedzie o czasie?
A czy idąc po moście ( np. nad Wisłą) jesteś pewny, czy wierzysz, że szczęśliwie przejdziesz z jednego brzegu na drugi?
Czy kibicując swojej ulubionej organizacji partyjnej wiesz, czy wierzysz, że znowu zasiądą na sejmowych ławach jej wspaniali przywódcy?
A czy oglądając prognozę pogody wiesz, czy jednak masz nadzieję, że następnego dnia będzie piękny, słoneczny ranek?
Aaron Sprężyner
26 listopada o godz. 17:56
Odpowiem na przykładzie innych, także czterech pytań. A to dlatego, że te które podajesz mniej czysto stawiają problem, co utrudnia porozumienie się co do czystości odpowiedzi.
„Wierzę, że ponieważ akceptuję Jezusa jako mojego osobistego zbawiciela, dołączę w niebie do moich przyjaciół i rodziny”.
„Moja wiara mówi mi, że Mesjasz jeszcze nie nadszedł, ale przyjdzie któregoś dnia”.
„Mam paciorkowcowe zapalenie gardła, ale wierzę, że penicylina to wyleczy”.
„Wierzę, że kiedy zostanę męczennikiem dla Allaha, otrzymam w raju 72 dziewice”.
W pytaniu 3 wierzę oznacza „wiem”. Ponieważ opiera się to na weryfikowalnych dowodach.
W pozostałych przykładach chodzi o objawienia, oświadczenia autorytetów lub uzurpatorów, bez żadnych weryfikowalnych dowodów.
@Tanaka
W pytaniu 3 swoje przekonanie opierasz na (tak twierdzą na przykład Anglicy) na wierze rozumnej, czyli coś co odpowiada np wyrażeniu ” jestem przekonany”
Jest też oczywiście również „wiara ślepa”, którą potocznie można nazwać „zabobony i gusła”
Ale to w obu przypadkach jest wiara. Różny rodzaj wiary.
W przypadku religii również mianownik(w liczniku oczywiście wiara) nie jest ten sam.
W przypadku katolików wierzę, to przede wszystkim akt rozumu.”Wierzę bo wiem, a jeżeli nie wiem i to wiedzą w Rzymie”
Chociaż i tutaj zdarzają się wyjątki.Np.Wiara Tischnera,czyli personalistyczna koncepcja wiary. Wiara to sprawa mojego sumienia i Pana Boga. Bez żadnych kumpli z zagranicy.
Protestanci to oczywiście tylko Biblia i wiara bez żadnego uzasadnienia.
Wiara to przede wszystkim akt woli.Wierze, bo chcę, czuję potrzebę, a nie dlatego że ktoś przekonał mnie swoimi racjami. Np. Tanaka.
Nie, no w tym przypadku to Tanaka jest złym przykładem.
W judaizmie jest jeszcze inaczej. Wiara to rodzaj zaufania. Wzajemne zaufanie. Bóg ufa Żydom,ale lud odwzajemnia tym samym Bogu.
A w przypadku działania matematycznego:
2+2
nie mamy do czynienia z wiarą.
Wiemy ,że efektem dodania składników…
Wyniku nie będzie, bo zgubiłem liczydła.
@AS. To jak sie ma to wszystko do Kaliny. Ona ani nie ufa, ani nie wierzy, ale wie, że Rzym nie ma racji w niektórych sprawach religijnych. Teraz już wiem, dlaczego katolicy sa tacy słabi w swojej wierze – ot, za dużo rozumu w tym wszystkim. Katolik i rozum – karkołomna mieszanka.
A jeżeli chodzi o wiarę ( nie wiem, nie znam Kaliny) to chciałbym przytoczyć dwa fragmenty (trochę się opisałem, ale myślę ,że było warto) z książki ” Historia Boga” Karen Armstrong .
Fragmenty inspirowane osobą Elie Wiesela laureata Nagrody nobla więźnia Oświęcimia,Buchenwaldu.
„Pewnego dnia gestapowcy powiesili chłopca. Nawet esesmani poczuli się nieswojo na myśl o powieszeniu chłopca na oczach tysięcy ludzi. Dziecko, które jak wspomina Wiesel, miało twarz „„anioła o smutnych oczach”” było milczące, sinoblade, i wstępowało na szubienice ze spokojem. Jeden z więźniów stojących za Wieselem spytał: „Gdzie jest Bóg? Gdzie ON jest?” Dziecko umierało pół godziny, a więźniowie musieli patrzeć mu w twarz. Po chwili ten sam mężczyzna zapytał znowu: „gdzie jest Bóg?” A Wiesel usłyszał w sobie głos, który odrzekł: „Gdzie jest”? Tu – wisi na szubienicy”
„A jednak prawdą jest też, że w Oświęcimiu niektórzy Żydzi nadal studiowali Talmud i obchodzili tradycyjne święta – nie w nadziei, że Bóg ich uratuje, lecz dlatego że dawało to ich życiu sens. Podobno pewnego dnia grupa Żydów w Oświęcimiu wytoczyła Bogu proces. Oskarżyli go o okrucieństwo i zdradę. Jak Hiob nie znaleźli pociechy w normalnych wyjaśnieniach problemu zła i cierpienia pośród otaczającego ich plugastwa. Nie znaleźli dla Boga usprawiedliwienia, żadnych okoliczności łagodzących, uznali go więc za winnego i przypuszczalnie zasługującego na śmierć. Rabin ogłosił wyrok. Po czym uniósł wzrok i oznajmił, że rozprawa dobiegła końca – nadeszła pora wieczornej modlitwy.”
Jest good news: dobrzy ludzie uratują rodzinę ,a ściślej rodzimy z jednej upadłej wsi:
http://wyborcza.pl/1,75478,15010453,Panstwo_Zanussi_buduja_kosciol_dla__wsi_obciazonej.html
😀
?
26 listopada o godz. 21:21
tak, znakomity tandem manipulatorow;
komunizm sie im nie udal, zobaczymy jak z katolicyzmem 😉
@Rafał Kochan
Szczęśliwie nigdy nie zaprzatalam sobie glowy moda na idee i zapewne juz tak zostanie. A seks z mlodym mężczyzną…hmmmm, jak zwykle mile widziany:)))
@Jerzy Pieczul
Alez widze, ze żadne normy społeczne nie są wieczne:)) Generalnie nic nie jest wieczne, czlowiek rowniez i caly wszechswiat tez. To, co usiluje powiedziec, sprowadza sie do twierdzenia, ze po splodzeniu potomstwa większość gatunkow powyzej gadów i plazów tworzy rodzine i troszczy sie o to potomstwo, poki nie osiagnie dojrzalosci i zdolnosci do samodzielnego zycia. Dotyczy to rowniez gatunku homo sapiens.
Co do piekla – wszystkiego spodziewalabym sie po „politykowym” towarzystwie antyklerykalnym, ale zby ktoś troszczyl sie o moje zbawienie???? Motyla noga…wyglada na to, ze Pan wierzy w to pieklo! A to ci heca:)))
@mag
Niezmiennie usiluję sklonic wszystkich moich Szanownych Dyskutantow, aby w rozmowach ze mna abstrahowali i od Kosciola, i od religii. Wszyscy macie sekciarsko zakodowane w umysle wyobrazenia ludzi zwiazanych z wiara chrzescijańska jako jakichs wymóżdżonych matołów powtarzajacych bezkrytycznie obskuranckie teksty XIX-wieczne, ktore dawno przestaly byc aktualne w zyciu Kosciola. Nie macie pojecia o współczesnym Kosciele, sledzicie wybiorczo naglasniane przez antyklerykalne media niemądre wypowiedzi niemadrych hierarchow i na tej podstawie sobie malujecie obraz wspolnoty KK. Problemy, o jakich rozmawiamy, nie sa zadna domena Kosciola, choc – tak jak w kazdej dziedzinie – Kosciół ma i tu swoje zdanie, ktore glosi, bo taka jest jego rola. Kto jest w Kosciele, a kto nie – juz okreslil papiez Benedykt XVI, najmadrzejszy papiez, jakiego moglam sluchac i czytac. W Kościele jestesmy wszyscy ci, ktorzy uznajemy boskość Jezusa z Nazaretu i jego misje. Jesli mamy watpliwości co do nauki spolecznej KK – jestesmy w Kościele rowniez, jakkolwiek powinnismy o tym powiedziec spowiednikowi. Ja jestem w kontakcie z mądrym spowiednikiem. Zna on moje poglady i wie, ze sa one poki co niezmienne. Zawsze otrzymuje blogoslawienstwo i dobre slowo, jakkolwiek do Komunii sw. przystepowac nie moge.
Kalina
Ech, Kalinka, Kalinka, Kalinka maja.
Troszczę się o Twoje piekło, nie o zbawienie. W razie byś się bała sama tam iść, mogę Ci towarzyszyć, bo i tak po drodze. Tylko nie wiem, czy za Tobą nadążę, bo ekspresowo awansujesz . Już masz tam zagwarantowany drugi krąg za słowa „Generalnie nic nie jest wieczne”. A o czym wierni marzą, jak nie o wieczności? Za jednym zamachem rozpirzyłaś całe chrześcijaństwo, islam i judaizm do kupy. Padam na twarz przed Tobą. A „Motyla noga” – piekne!
@kalina. Nie wiem czy wiesz, ale w tych kilku ostatnich swoich wypowiedziach ujawniłaś tyle heretyckich „mądrości”, że na liście Tomása de Torquemady figurowałabyś na pierwszym miejscu do spalenia. I super, ja, szczerze mówiąc, bardziej sympatyzuje z wątpiącymi lub potępionymi, niż czołobitnie i ślepo wierzącymi. Problem w tym, że nie mam szacunku do ludzi, którzy mienią się reprezentantami danej religii, ale przyjmują jej dogmaty oraz pewne fundamenty światopoglądowe w wybiórczy, w wygodny dla siebie sposób. Twoja wiara jest płytka i fasadowa, zapewne wykorzystujesz jej tylko w celu stadnej potrzeby integracji z danym środowiskiem, społecznością. I to jest smutne, bo nawet, gdy piszesz o miłości, to cześciej formułujesz jej sens w kontekście jej erotycznej aktywności. Wylewa się ten emocjonalny cynizm na twój stosunek do homoseksualistów, których związki postrzegasz jedynie przez filtr seksualnych dewiacji. Nie wiesz czym jest i smakuje prawdziwa miłość, i ten typ ignorancji przypisujesz innym ludziom, szczególnie homoseksualistom. Twój fatalizm jest niezgodny z fundamentem chrześcijaństwa – czyli NADZIEJĄ. Ani nie wierzysz w to, co moze być wieczne, ani nie wierzysz w miłość…Wybacz, ale jestes wzorcowym przykładem „polskiego katolicyzmu” – beznadzieja i zgorzknienie…. brrrrrr… A kysz!!!!
Rafał Kochan
Nie ujęłabym lepiej w słowach Twojego resume co do rozchwiania inetelektualno – światopoglądowo – osobowościowego Naszej Kalinki Jedynej (bez obrazy za przyjazną poufałość).
Próbowałam o nim (rozchwianiu, pogubieniu się) pisać niejako ‚”w odcinkach”.
Pewnie lepiej ode mnie Jerzy Pieczul czy Tanaka.
Obawiam się jednak, czy Kalina zechce dzięki naszemu zbiorowemu wysiłkowi, podjąć próbę autorefleksji.
Potrzebne byłoby chyba przełamanie przez nią lęku wobec wątpliwości w niej samej tkwiących, jak w każdym myślącym człowieku i śmielsze otwarcie się na innych, mniej może uwikłanych w sprzeczności między wiarą, czuciem i szkiełka okiem.
Szanowny redaktorze Kowlczyk
Panski kolega redaktor Szostkiewicz przynudza w peerelowskim stylu na tematy religijne. Biedak zapomnial ze czasy opozycyjnej prasy katolickiej skonczyly sie z odejsciem armii sowieckiej na wschod. Bredzi cos na temat spotkania Putina z papiezem a na koniec stwierdza ze jest zadowolony z faktu ze ci ludzie z soba rozmawiaja. Czemu ma sluzyc to stwierdzenie sam nie wiem ale wiem jaka radosc sprawiaja dialog na cztery nogi. Czego panu i redaktorowi Szostkiewiczowi zycze.
P.S.
Czy Passent nadal zdejmuje czapkoberet przed kosciolem?
Slawomirski
„Nie wiesz czym jest i smakuje prawdziwa miłość”
Specjalisci w tej materii Rafal Kochan i mag pouczaja. Z zapartym tchem bede sledzil ten internetowy romans splodzony na ponizaniu trzeciej osoby.
Slawomirski
Kalina
26 listopada o godz. 23:17
” Ja jestem w kontakcie z mądrym spowiednikiem.”
Madrych ludzi jest bardzo malo i na dodatek maja oni swoje wady. Prosze uzyc glosu Kaliny Jedrusik podczas nastepnej spowiedzi. Zarowno Pani jak i spowiednik bedziecie mieli gwarantowana ucieche.
Slawomirski
@Slawomirski. Ciekawe, że nie zauwazasz pouczania w swoim wydaniu. Ciekawe, dlaczego, osoba miłująca wolność, nie zauważa poniżania uczuć osób homoseksualnych, które są określane mianem patologii lub anomalii. Ja natomiast nie jest zainteresowany twoim werbalnym masturbowaniem się na wiadomy temat. Romans jest zawsze bardziej wartosciowy od masturbacji.
skłaniam sie ku przypuszczeniu, ze w kosmosie, a tym bardziej w swiecie ideologii, próżnia nie istnieje;
w polsce wygrała kontrreformacja i reperkusje tego faktu mamy do dzisiaj;
do tego dochodzi 200 lat niewolnictwa(zabory) i 15(1939 -53) lat MAXIMUM PERVERSUM, kiedy to pół europy robiło za rwande,a ówczesni hoserzy i dziwisze,
jak te indyjskie małpy, nic nie widzieli, nic nie słyszeli i nic nie mówili…
przepraszam, musze przerwac, c.d.n.
@Jerzy Pieczul
Az boje sie pisac z obawy przed szokiem, jakiego Pan zapewne dozna. Przykro mi, ale nic nie wiem o wiecznosci. Oczywiscie slyszalam o tzw. zyciu wiecznym (dobrym lub zlym w zaleznosci od tego, kogo zbawi dobry Bog), jednak caly czas mam nadzieje, ze mnie to „szczęście” nie spotka. Czy wyobraza sobie Pan tę upiorna sytuacje, w ktorej jest Pan zdany na wieczność na swoje wlasne towarzystwo?:)) Juz wole wizje Michaila Bulhakowa z „Mistrza i Malgorzaty”: kazdy ma tak po smierci, jak sobie to wyobraza. A wiec ten, ktory niczego sobie nie wyobraza (tak jak ja) – rozplynie sie w nicosci…
@Rafał Kochan
Z przykroscia stwierdzam, ze w miare rozkręcania sie naszej rozmowy rozumie Pan coraz mniej:))
Straszy mnie Pan Torquemada. Pomijajac fakt, ze czlek juz nie zyje, chyba nie sądzi Pan, ze istnieje jakas instytucja badania prawomyslnosci religijnej ludzkosci. Kongregacja Doktryny Wiary (dawna Inkwizycja koscielna) zostala zreformowana i sprawuje dzis zupelnie inna funkcje. Czlowiek, ktory dokonał tej reformy, czyli kardynał Joseph Ratzinger, późniejszy papiez Benedykt XVI niezmiennie podkreslał konieczność łączenia wiary z rozumem. Zbyt krotki byl jego pontyfikat i zbyt powierzchownie przyjmowany w tzw. masach, aby cos z tego dotarlo na fora „Polityki”, ale prosze mi wierzyc, ze poza absolutnymi podstawami wiary chrzescijańskiej oraz pryncypiami nauki spolecznej wywiedzionymi z Ewangelii Papa Ratzinger nie byl w zadnej mierze schematycznym fundamentalista.
Dlatego ja (osmielam się aspirowac do miana jego uczennicy) nie jestem niczyim reprezentantem, jako ze chrzescijaństwo nie ma zadnych „reprezentantow”, tylko wyznawców. A ja jestem chrzescijanka, tzn. wierze, ze Jezus z Nazaretu przybyl z woli Boga na swiat, aby nadac ludzkosci nowa wartość.
I to by bylo na tyle, ale chce jeszcze Panu rzec kilka ciekawych rzeczy, o ktorych chyba Pan nie słyszał jako osoba pozbawiona kontaktu ze srodowiskiem ludzi wierzacych. Nasza wiara nie jest przynaleznoscia partyjna, ktora zobowiazuje do uznawania programu partii, a nie traktowania go wybiorczo. Kościól to nie partia!:)) Wierzymy w sposob indywidualny i zgodny ze swoim sumieniem. Nie jest to szukanie „wygody”, bo ta lezy u podstaw kalkulacji rewizjonistycznych czlonkow partii, ale dązność do intelektualnej uczciwosci. Czy to pojecie jest Panu znane rownie dobrze, co „prawdziwa milość”?:))
Stopien głębi mojej wiary nie jest dostepny pańskiemu poznaniu, gdyz nie ma Pan odpowiednich narzedzi, aby ją zbadac. Jest to dla Pana tabula rasa, bardzo mi przykro. I generalnie na tym forum nie powinnismy rozmawiac o tych sprawach, gdyż dyskutanci są do tego tematu kompletnie nieprzygotowani, co widac chocby po pańskich postach. Zwlaszcza krotochwilna jest pańska wizja polskich katolikow jako ludzi zgorzknialych:))) Szkoda, ze nie ma Pan kontaktu z nikim podobnym. Dowiedziałby sie Pan, ze wiara w Chrystusa i Jego system wartosci daje szczęście i radość. A poczucie, ze nie jestesmy sami, daje siłę do przelamania wszystkich przeciwnosci. To wiara uczynila mnie innym czlowiekiem. Z otumanionej i borykajacej sie z zyciem ateistki przeksztalcila mnie w kogos silnego, radosnego i przekonanego o tym, ze nikt i nic nie zdoła mna zachwiac. I tak jest szczęśliwie od lat. Nie zna Pan tego uczucia. Współczuje Panu i innym, ale pomoc nie moge:))
Zas szantazem moralnym w postaci homoseksualistow nic Pan u mnie nie wskora. Uwazam ich za ludzi, ktorym nalezy sie posluga kaplańska i potepiam księzy, ktorzy czynia im jakiekolwiek przykrosci. Wobec Boga są rowni jak ja i Pan. Niestety – w sensie spolecznym sa jak inwalidzi, ktorym nalezy sie zrozumienie i pomoc, niemniej nie moga byc postrzegani jako osoby rowne tym pełnosprawnym.
Twoja wiara jest płytka i fasadowa, zapewne wykorzystujesz jej tylko w celu stadnej potrzeby integracji z danym środowiskiem, społecznością. I to jest smutne, bo nawet, gdy piszesz o miłości, to cześciej formułujesz jej sens w kontekście jej erotycznej aktywności. Wylewa się ten emocjonalny cynizm na twój stosunek do homoseksualistów, których związki postrzegasz jedynie przez filtr seksualnych dewiacji. Nie wiesz czym jest i smakuje prawdziwa miłość, i ten typ ignorancji przypisujesz innym ludziom, szczególnie homoseksualistom. Twój fatalizm jest niezgodny z fundamentem chrześcijaństwa – czyli NADZIEJĄ. Ani nie wierzysz w to, co moze być wieczne, ani nie wierzysz w miłość…Wybacz, ale jestes wzorcowym przykładem „polskiego katolicyzmu” – beznadzieja i zgorzknienie…. brrrrrr… A kysz!!!
@Rafal Kochan
Nie wykasowalam Pana postu, ktory sobie skopiowalam dla wygody. Przepraszam:))
@Kalina. Nie musi pani przepraszać. Widzi pani, przykład kościoła rzymsko-katolickiego doskonale oddaje to, co się nazywa „postępowość”. Nawet taka hermetyczna na zmiany instytucja, jak kościół, powoli, z mozołem, ale konsekwentnie dostosowuje swoje „prawdy objawione” do poziomu wiedzy człowieka o otaczającym świecie, przekształceń społecznych oraz różnych rewolucji obyczajowych. Z jednej strony może to cieszyć jego wyznawców, że kościół nie jest skostniałą instytucją, ale z drugiej – demaskuje jej intelektualną niedoskonałość, sztuczność i zwyczajną ściemę, jakoby te wszystkie dogmaty religijny były efektem ingerencji boga, jego syna, duchów i innych proroków w życie człowieka. Oczywiście pryncypałowie religijni chcieliby, by ich wiara miała umocowanie w wiedzy/nauce, bo cóż im innego pozostało w sytuacji, gdy coraz więcej ludzi sikiem prostym traktuje ten cały konglomerat kłamstwa, hipokryzji i zepsucia moralnego. Prawda jest taka, że gdy kosciół stara się uwiarygodnić swoje dogmaty, sięga po dowody naukowe, a gdy ktoś udowadnia naukowo, że Biblia jest stekiem bzdur, wówczas mówi się o wierze, bo tylko wiara jest w stanie zaakceptować ten cały niekonsekwentnie opracowany bajzel literacki.
W to, co pani sobie wierzy, a w co nie wierzy, co panią przekonuje, a co nie- to jest pani problem i problem tej zakłamanej religii, która nawet nie jest w stanie przekonać swoich wyznawców do swoich „prawd objawionych”. Ja, stojąc z boku, czytając, co pani pisze, mogę jedynie się usmiechać z pobłażaniem i współczuć pani i pani dzieciom, których pani karmi tym całym syfem „moralności religijnej”. Dla pani inwalidami społecznymi są homoseksualisci, a dla mnie tacy ludzi, jak pani. Wprawdzie pani urodziła jakies dzieci i może panią pociągają młodzi mężczyźni, ale pani inwalidztwo emocjonalne mowi samo za siebie.
Kalino jedyna,
mówisz tak pięknie i tak słusznie, że aż se dolną szczękę przydepnąłem. Ale jako chrześcijanka idziesz do piekła jak rakieta. Moje gratulacje – bo tam trafiają najlepsi, najciekawsi. Twoje mieszanie wody z ogniem nie może nie budzić szacunku.
Rafał Kochan
Tylko się podpisuję pod tym, co mówisz. Wszystko, co zbudowały religie powstałe z wiary w bogów, rozsypuje się w proch wobec oczywistości, że wołaniom do bogów ZAWSZE odpowiada cisza. BOGÓW NIET.
niestety, nadal nie mam czasu, wiec tylko wklejam przerywnik
Francesco Petrarca
Sonet do Laury
Błogosławiony rok ów, miesiąc i niedziela,
I dzień ów, i dnia cząstka, i owa godzina,
I chwila, i to miejsce, gdzie moja dziewczyna
Uczucia mi natchnęła, choć ich nie podziela.
Błogosławione oczki blasku i wesela,
Skąd amorek wygląda i łuczek napina,
Błogosławiony łuczek, strzałki i chłopczyna,
Co do mnie wówczas strzelił, i dotąd strzela.
Błogosławię ci, pierwsza piosnko nieuczona,
Którą odbiły lasy domowe i rzeki,
Którą potem ojczysta powtarzała strona.
Błogosławię ci, pióro, którym w czas daleki
Wsławiłem Ją, i moja pierś błogosławiona,
W której Laura mieszkała i mieszka na wieki.
Spolszczył: Jan Kochanowski
Dyskutują trochę o wizycie Putina to i ja dodam swoje trzy grosze.
A może wizyta Putina ma związek ze sprawą o której oficjalnie cicho sza, ale w kuluarach wielu poważnych instytucji mówi się o tym coraz częściej i nie tak znów półgębkiem.
Otóż Pan B. szuka w niebie nowego kulturalno-oświatowego. Ostatni szef rajskiego domu kultury wpadł w taką rutynę, że żal było patrzeć i słuchać efektów jego upodobań estetycznych. Zupełna kaszanka i zacierki na mleku -jak mawiają starzy górale.
I w związku z tym Pan B. uznał, że może by spróbować jak tymi sprawami zajmą się Ci za wschodniej naszej rubieży.
Nie znam szczegółów ,ale wydaję mi się, że rzecz jest naprawdę ciekawa i daje sporą nadzieję na realizację ambitnego planu.
Bo jeżeli chodzi o jakość kulturalnej oferty i jej smak estetyczny to naprawdę górna półka.
Sprawdzałem. Byłem niedawno na koncercie chóru prawosławnego z Kijowa w jednej z naszych cerkwi ( było ich kiedyś trochę więcej ,ale z wiadomych przyczyn ilość ich uległa zmianie) i uznałem, że rajski chór to tylko Ci od Cyryla i Metodego. Kilkunastu facetów w sutannach, wszystko a capella, a cerkiew prawie drżała. Z zachwytu i potęgi muzyki. Ciarki przechodziły po plecach.
Jestem w Supraślu. Monastyr prawosławny a w nim muzeum ikon.
Sposób pozyskania malo chwalebny. Eksponaty to efekt próby przemytu przez polską granicę dla miłośników sztuki sakralnej z Niemiec, Holandii, Francji, może również Włoch, a jak Włoch…
Wspaniała aranżacja wnętrz, super oświetlenie, cicha muzyka (wiadomo jaka) i same ikony. Myślę, że tym na górze gust Franciszka przypadnie do gustu. I może w osobistym apartamencie Pan B. nad dmuchanym materacem…
A co w rajskim letnim kinie ma do zaoferowania Putin? Oczywiście Tarkowski. I pomyśleć, że facet który prawie całe życie spędził w Sojuzie nakręcił (oficjalnie) takie filmy, że scenariusz do nich to chyba razem z kimś stamtąd z zaświatów był pisany.
A teatr?
Tutaj będą pewne problemy, bo Bracia Karamazow, czy coś Tołstoja to w niebie zupełne prohibity, ale z pomocą przyjdą nasi. Co prawda to nie ich główne zajęcie, ale Krzysztof Zanussi z Mają Komorowską obiecali, że w ramach wolontariatu zakaszą rękawów
No i na deser rosyjski balet. Tutaj nie ma żadnej wątpliwości, że to będzie strzał w dziesiątkę i co wieczór w tamtejszym domu kultury na zmianę z Ałła Pugaczową królowało będzie ‘Lebedinoje oziero”.
Nie wiem jakie będą rezultaty tej wizyty, ale ja w każdym razie ściskam kciuki za powodzenie tej trochę tajnej misji.
Aaro Sprężyner
No, jesli masz info z wiarygodnego źrodła, to może i ciekawie by było.
Z takim kaowcem u Pana B. za piecem, z prawosławia wywodzącym sia.
Popatrz, już zaciągam mimowolnie.
W Supraślu, a jakże była. Muzeum mulimedialne przecudne.
Ale czy my przewalczylibym razem z Putinem np. Dostojewskiego? Na
początek , co by Słowianie zrobili porządek kulturalny tam na Górze. Toż on Polaczków bardzo nie lubił. I tu jest zagwostka.
Nie wiem dokładnie, jak tam było z Sołżenicynem, bo on coś pod koniec życia ubolewał, że Wielka Matiuszka Rosija umiera, jak odpadły pribałtyki i Polsza.
Ale z drugiej strony Tarkowski u nas w poważaniu, Okudżawa, Wysocki, Brodzki, Bułchakow też. No i balet, i Pugaczowa. Nie mówiąc, że już Mickiewiczius miał przyjaciół Moskali. Czyli raczej na plus wychodzi.
Generalnie jestem za.
@@ Aaron , mag
Kurka wodna, to jest dobra myśl !
Śpiewów cerkiewnych, rzecz jasna wykonywanych przez tych którym w duszy gra, a nie tylko w płucach, nic nie przebije. Chorały gregoriańskie dobre są, Bach klękać i łkać każe, ale, kurde, nic nad cerkiew nie masz ! Od małego chórku, po pół monastyru z carillonem kremlowskich dzwonów.
W ogóle w Europie to się duch tylko w Cerkwi ostał. Harcerskie kołysanki katopolskie i rzewne kolędowe świergotki nazbyt są jasełkowe. Mocy, ducha, głębi, jedni, sonu, wysokości, kosmiczności, a wszystko subtelnie utkanego, nie masz gdzie indziej.
W Supraślu był razy kilka. I razy kilka podejmowany przez mnichów w refektarzu, jadał wespół z braćmi. Mało by osobiście mnichem nie został. I po galeryjkach i tajnych przejściach w odbudowanej świątyni, pod przewodnictwem rudobrodego brata się błąkał, i na dachu kilka godzin przegadał. W bramie dzwonnej mieszkał i na nabożeństwach był.
Tylko śpiewu dobrze nie wyciągał. Trudna rada.
Za K.O. w Niebie głosuje. Chyba Stanisław Tym się nie obrazi. Supraski krajan on wszak jest i za sąsiadów ma ortodoksów. Prawosławnych. Bo jak do Warszawy zjedzie to ma innych ortodoksów na glancgłowie nadmiar.
Ale zaraz: a kto teraz jest za k.o. w niebie?
Aaron Sprężyner
Nie podpieraj sie dyskusją o Putinie, bo niczego takiego tu nie było. Luźne wcięcie Sławomirskiego o dupie Mary…Putini to nie dyskusja. Potępiam takie pieprzenie kotka nawet kiedy sam nieopatrznie pieprzę. Gospodarz nie po to zaczyna o rodzinie, by słuchać o Putinie. Elementarz.
Proponuję się zwrócić do któregoś z autorów „Polityki” – sam nie jestem zainteresowany – by założył blog „Plećta, co chceta”.
Jerzy Pieczul
Pożartować nie wolno?
To jak przerwa międzylekcyjna albo wyjście na papieroska z poważnej konferencji.
Nie zauważyłeś, że i Tobie czasem się zdarza napisać coś bardziej jakby prywatnie i trochę od Sasa albo lasa?
Gdyby to przeszkadzało Gospodarzowi, a… to co innego.
Ale jakoś nie protestuje, ani nas przegania.
mag
Cytuję z mojego wpisu do Aarona: „Potępiam takie pieprzenie kotka nawet kiedy sam nieopatrznie pieprzę”.
Jestem za docenieniem wkładu osobników homo w kulturę, ale przeciwko wymyślaniu, że są oni bardziej twórczy przez to że od prokreacji. Gdyby tak było, nie byłoby zjawiska macierzyństwa lesbijek, problemu adopcji przez homoseksualistów i paru innych jeszcze rzeczy. Choćby problemów z celibatem, który też , choć kultury w zamian nie daje. Mało poza tym wiemy do czego byłby zdolny np. Czajkowski gdyby zaznał tacierzyństwa – może napisałby ocean łabędzi, nie zaś tylko jezioro…
Się mi zdaje, że mniejszości seksualne – jak i inne mniejszości narażone na szykany normalnego stada (diaspory choćby, albo ateiści) – muszą się potykać z tak wieloma problemami, że dzięki temu mają życie emocjonalne i intelektualne. Co bez wątpienia sprzyja kreatywności nieprokreacyjnej.
A w nawiązaniu do tematu z cyklu zarezonuję tylko swoim wspomnieniem z Mcchety, gdzie ćwierć wieku temu miałem okazję w tamtejszej archicerkwi z VI wieku słuchać zbiorowych śpiewów. Nie piszę , bo ludzie tam stawali do śpiewania spontanicznie, z ulicy niejako, tyle że mieli jakieś kajety z nutami, bo te ich niebiańskie zaiste pienia bywają rozpisywane na kilkanaście głosów. Najbardziej się dziwiłem, że mój cicerone Sergo skwapliwie mnie zapewnił, że Gruzini i tak zazdroszczą nam naszych organów kościelnych (znaczy: instrumentu muzycznego u nich nieznanego). Do śpiewów nie dołączyłem, habitu nie przywdziałem, bo parę dni później, już w tibiliskiej cerkwi jakiejś, obserwowałem wchodzących do świątyni. Niektóre babuszki zanim weszły obcałowywały wszystkie narożniki i pokaźny portal. Musiały to robić szczerze jak Breżniew, bez pozoracji, bo kamienie na wysokości ust aż się świeciły od grubej warstwy zastygłej przez lata śliny…
Zjadło mi słowo: uwolnili się. Sorry
Potępiam takie potępianie, nawet kiedy sam potępiam…
bib
Jestem ułomny jak każdy – również Ty ze swoimi cerkwiami przy temacie „rodzina”. Miałoby to znaczyć, że widzenie i potępianie wśród innych również własnych ułomności nadaje się tylko na strażacki żart? Kiedy gospodarz zaprasza do rozmowy o rodzinie, nietaktem jest pieprzenie o Putinie, o cerkwiach, muzykach, pieczonych indykach. Nietakt pozostaje nietaktem bez względu na to, kto go wytknął – Pieczul czy von Sreczul. Polska szaraczkowa szlachta nie umie się przyznawać ani do błędów, ani tym bardziej – do nietaktów.
Szacunek dla Kaliny, która najściślej ze wszystkich trzymała się tematu lekcji.
@w sprawie pieprzenia i nie tylko
Miałem puścić u Szostkiewicza ( bo tam chodzi ostatnio Putin), ale uznałem, że u Kowalczyka będzie bardziej uniwersalnie i ponad czasowo.
Ech, już skończcie te zachwyty nad śpiewami cerkiewnymi… Katolicy mają po prostu inną estetykę, ale nie znaczy to, że gorszą. Dlatego papież Franciszek nie musi prosić Putinchamona o żadne chóry, co za nonsens w ogóle i wtf…
Dziwne. Występuję tu jako obrończyni katolicyzmu i cywilizacji Zachodu 😉
No dobra, są one cudowne (te śpiewy i ta Supraśl i muzeum i w ogóle, spędzam tam ostatnio coraz więcej czasu), ale to kwestia po prostu odmienności i egzotyki. Dlatego Gruzini mogą zazdrościć organów, też postrzeganych jako egzotyka.
Pozdrowionka.
a tutaj o poczatkach emancypacji w obrebie rodziny tradycyjnej
http://pl.wikipedia.org/wiki/Brunhilda_(kr%C3%B3lowa)
@Marit
Marit a ja myslę, że Twoje zniecierpliwienie pokazuje, ze nie doceniasz powagi chwili. Wizyta Putina w Watykanie to naprawdę wielkie wydarzenie, Nie chcę używać uroczystych słów ,ale kto wie, czy nie jest to chwila która całkowicie zaburza zdolności poznawcze rosyjskiego narodu, która unicestwia misternie budowana przez lata aksjologię, a i świat ateistów (również polskich)może lec w gruzy
Bo czy wizyta Putina w Rzymie nie zrzuca z narodowego piedestału innego wielkiego Rosjanina – Jurija Gagarina.
To przecież jego zdanie po niezapomnianym kosmicznym locie ( cytuję z pamięci słowa kosmonauty)”…że leciał i leciał i żadnego Boga nie widział” w kontekście wizyty prezydenta Putina u namiestnika pana B. nie są przyznaniem się, że Gagarin wypił jednak wcześniej, przed lotem symboliczne , rosyjskie pół litra samogonu i Bóg jednak jest.
I to nie ateiści są górą w tym pojedynku.
@Jerzy P.
Wszystko co piszesz dałoby się sformułować może mniej ciężkawo, może bardziej dowcipnie. Wtedy może twoje ojcowskie klapsy rozdawane blogowowisku byłyby bardziej rodzinne…
@@@
Niepotrzebne te swary i kłótnie.
Proszę klęknąć i odmówić modlitwę do patrona Internetu, św. Izydora.
Modlitwa Internauty
Wszechmocny i wieczny Boże,
Który stworzyłeś nas na Twoje podobieństwo
i poleciłeś nam szukać, przede wszystkim, tego co dobre,
prawdziwe i piękne,
szczególnie w Boskiej Osobie Twego Jednorodzonego Syna,
Pana naszego Jezusa Chrystusa,
pomóż nam, błagamy Ciebie,
przez wstawiennictwo św. Izydora, biskupa i doktora,
abyśmy podczas naszych wędrówek w internecie
kierowali nasze ręce i oczy tylko na to, co podoba się Tobie
i traktowali z miłością i cierpliwością
wszystkie te osoby, które spotkamy
przez Chrystusa Pana naszego. Amen.
Święty Izydorze, módl się za nami!
A następnie pojednać się i przekazać sobie znak pokoju !
Nie ma to jak spamowanie modlitwami…
byk
Po co powoływać się na tak odległe wzory zagranicze, jak prekursorkę feminizmu, Brunhildę i „Pierścień Nibelungów”
Mamy wszak polską Balladynę, tę od Słowackiego Juliusza.
Drodzy państwo
Z dżenderem nie ma żartów, czego już doświadczają nauczycielki.
Czy leci z nami psychiatra?
https://www.google.pl/search?q=gender+w+szkole+nauczyciele+sie+boja&hl=pl&rlz=1T4SKPB_plPL393PL397&prmd=ivnsu&source=univ&tbm=nws&tbo=u&sa=X&ei=JRWXUue6NKnZ4ASAsIDAAQ&ved=0CB8QqAI
@mag:
psychiatra to bylo wczoraj, egzorcysta!