Plastry wiary
Poobklejani kolorowymi plastrami sportowcy wyglądali na londyńskiej olimpiadzie jak dziesięć nieszczęść i herosi zarazem — cierpią, ale walczą do upadłego! Oczywiście to nie są byle jakie plastry i nie są one byle jak naklejone — za tym wszystkim stoi cała filozofia leczenia, zwana kinesiologią, opracowana przez japońskiego doktora Kenzo Kase w latach 70. i 80. Stoi też już za tym cały naturalny w takich przypadkach mechanizm kapitalizacji tego pomysłu: produkcja specjalnych plastrów (nie byle jakich — podróbki nie działają tak jak oryginały), reklama, marketing, sprzedaż bezpośrednia i internetowa, szkolenia i związane z tym — oczywiście — certyfikaty.
I wszystko byłoby pięknie i ku chwale oraz dla zdrowia nie tylko sportowców (plastry mają wiele zastosowań pozasportowych), gdyby nie to, że jak dotąd mimo badań pod różnymi kątami, stosunkowo niewiele udało się dowieść w zakresie realnej efektywności kinesiotapingu (KT). Wystarczy porównać artykuł w polskiej Wikipedii i w jej angielskiej wersji, by zauważyć, że ta polska brzmi cokolwiek bardziej marketingowo. Metaanaliza rozmaitych badań, które w ogóle nadawały się do analizowania, wykazała albo słabe efekty KT (i to tylko w niektórych zastosowaniach), albo żadne. Jej autorzy — jak to zwykle bywa w takich przypadkach — konkludują, że potrzebne są dalsze badania (to w końcu też pewna forma kapitalizacji tego szeroko już dziś funkcjonującego przedsięwzięcia). Przy czym nie brakuje naukowców kwestionujących fundamenty samej kinesiologii, tj. proponowane przez doktora Kase mechanizmy wyjaśniające jej działanie. Anegdotyczne przykłady (czyli ludzkie historie typu: mnie pomogło) nie przekładają się na nic więcej niż efekt placebo (co notabene w zmaganiach sportowców może owocować lepszym, zwycięskim wręcz wynikiem).
Piszę to wszystko tylko po to, by zamyślić się chwilę nad ludzkimi słabościami (które zarazem bywają źródłem niezwykłej siły): bez względu na to, ile razy dajemy się nabrać na jakiś cudowny wszystko leczący środek (by po pewnym czasie zorientować się, że to jednak nie działa), i tak nieuchronnie sięgniemy po coś kolejnego, co pojawiło się na horyzoncie w chwili, gdy potrzebujemy pomocy. Myślę, że każdy zna jakąś historię człowieka, który w sytuacji zagrożenia życia sięgał po zupełnie absurdalne rozwiązania, którym normalnie nie poświęciłby chwili uwagi. Więcej, pewnie każdy zna (choć już niekoniecznie z autopsji) przypadki, w których te jawnie absurdalne środki zaradcze rzeczywiście poskutkowały. Oto tajemnica wiary!
I nie mieszajmy do tego bogów.
Komentarze
W zyciu! W zyciu nie zetknalem sie okociscie z przypadkiem aby komus jakiekolwiek „alternatywne” (kiedys nazywane znachorskimi) metody pomogly! A jestem naprawde leciwym Kotem i w zyciu nijedno widzialem.
Znam natomiast liczne przypadki kiedy ludzie z rozpaczy czy z ignorancji po takie metody siegali i pomagaly one im jak zmarlemu kadzidlo.
Gonic lapiduchow!
Szanowny redaktorze Polityki
Z szerokiej gamy remediow polecam nieopatentowany jeszcze czas.
Cieszy mnie za posluguje sie Pan jezykiem nauki.
Wazne jest kto dokonal metaanalizy.
Na przyklad unikalbym Passenta i Urbana.
Slawomirski
Neurobiolodzy stwierdzili, ponad wszelką wątpliwość, że słowo może powodować organiczne zmiany w mózgu. Dokładnie takie same jak skalpel czy środki farmakologiczne. Oczywiście zakres terapeutycznego oddziaływania słowa jest ograniczony. Ale dokładnie tak samo jest z innymi procedurami (skalpel, pigułka).
Wydaje się, że problem nie w tym czy słowo/wiara jest używane jako srodek terapeutyczny, ale czy jest używane we właściwy spocób. Podobnie jak inne medyczne procedury.
Stanowczo wolę, żeby młodzi ludzie uprawiający sport oklejali się plastrami, a nie przyjmowali tony sterydów i innych środków farmaceutycznych. Plastry, zaklęcia, bransoletki z wyznaniami wiary, czarownik tańczący przed meczem – wszystko to pomaga w tym samym stopniu (?) nie rujnując jednakże zdrowia sportowców. Jeżeli zaś komuś to pomaga psychicznie, czuje się pewniejszy i bezpieczniej – to niech ma. Z głupoty się kiedyś tam wyrasta.
A czy te zawody sportowe nie są w całości zbiorowym obrzędem mającym sprowadzić bogactwo i urodzaj na daną krainę, a trenerzy nie są kapłanami tężyzny fizycznej, która najważniejszą sprawą w narodzie jest?
Czy porażka sportowców i zajęcie czwartego miejsca nie jest uznawana za fatum ciążące na narodzie, za które sportowiec musi odpokutować płacząć przed kamerą i mikrofonem?
Jaruta
13 sierpnia o godz. 8:17,
Z głupoty się kiedyś tam wyrasta.
Ciekawe! Czyli rozsiani po całym świecie neurobiolodzy to po prostu głupcy! Czy już odebrałaś nagrodę Nobla za udowodnienie im „głupoty”? 👿
Krzysztof Mazur
13 sierpnia o godz. 8:27
Krzysztof Mazur
13 sierpnia o godz. 8:27,
i owszem! Sport i muzyka to, poza konsumpją towarów, najpotężniejsze religie współczesnego człowieka 😯
Matyldo – albo ja piszę niezrozumiale, albo Ty nie czytasz ze zrozumieniem – tertium non datur.
Jaruto – jest jeszcze taka możliwość, że Ty nie rozumiesz tego co piszesz. Zdarza się w najlepszej rodzinie 😉
A w życiu możliwości jest zawsze iks do entej potęgi 👿
Matyldo – to jeszcze raz; wolno i wyraźnie!
Napisałam, że wszelkie „wspomaganie” sportowców w drodze czynności magicznych, czy obrzędowych – jeżeli dają wyczynowcom poczucie wsparcia i pewności, są biologicznie bezpieczne. Odróżnia je to od wpływu farmaceutyków (od sterydów do alkaloidów) które mogą powodować nieodwracalne szkody neurologiczne i metaboliczne. Niech więc wierzą w cudowne właściwości placebo i nie rujnują zdrowia.
Jest zaś nadzieja, że zdrowy rozsądek zwycięży z czasem i zobaczą, że tak samo można skakać z krzyżykiem, jak i bez niego.
Jaruta – okej, niech będzie wolno, wyraźnie i dużymi drukowanymi literami:
te słowa świadczą o tym, że jednak niewiele rozumiesz z tego co czytasz/piszesz:
Jest zaś nadzieja, że zdrowy rozsądek zwycięży z czasem i zobaczą, że tak samo można skakać z krzyżykiem, jak i bez niego.
Zatem jeszcz raz, wolno….:
słowo, skalpel, farmaceutyk zdolne są spowodować organiczne zmiany w mózgu. Zmiany te przekładają się na zmiany w zachowaniu. „Słowo” to również dialog wewnętrzny, formą dialogu wewnętrznego jest modlitwa – „krzyżyk”, jak byłaś uprzejma napisać.
Neurobiolodzy udowodnili, że …. jak wyżej. Ty twierdzisz coś wręcz przeciwnego: … tak samo można skakać z krzyżykiem, jak i bez niego.
Albo podważasz wyniki badań naukowych, albo nie rozumiesz tego co sama piszesz. I tu jak najbardziej maksyma o braku trzeciej możliwości może być zastosowana.
Zrozumiałaś? Cudnie świetnie! Niezrozumiałaś? Trudno! Więcej darmowych korepetycji nie będzie. Proszę się przestawić na samodokształcanie 😉
Matyldo – wybacz. Ja jestem organicznie niezdolna do myślenia magicznego. Jestem beznadziejnie racjonalna.
Jaruto – wybaczam Ci Twoją beznadziejność 😉
„ale powiedz tylko slowo, a uzdrowiona bedzie dusza moja…”;
tak, czasami wystarczy polozyc komus reke na,glowe i przycisnac tetnice na skroniach,
a okropny bol, ktoremu nie zaradzil pfister i bayer, znika…
mile dzien dobry zarana, tez czasami sprawia cuda.
Plastry na pewno nie szkodzą.”Primum non.nocere” jak odkrywczo Redaktor zauważył w felietonie poprzednim.Gdyby szkodziły to wówczas cały sztab trenerów ,fizjologów,
psychologów i menedżerów, żywiących się ze „słupa reklamowego”, jakim jest współczesny wyczynowiec,odrzucił by tą nowinkę bez wahania.
Wyczynowcy,oprócz generowania wspaniałych zysków reklamowych,pełnią również zaszczytną misję królików doświadczalnych testujących metody stworzenia supermana zdolnego np do przeniesienia ładunku nuklearnego,skrycie,udając delfina,od łodzi podwodnej na wodach Zatoki Omańskiej do Bandar Abbas.W wiadomym celu.
Jak pan, panie red bedziesz mial zapalenie torebki stawowej barku i nie bedziesz w stanie podniesc reki na 10cm do gory, a bedziesz musial niestety wykonywac normalne czynnosci codzienne i do tego zadne srodki dostepne nie beda pomagac, to zycze Ci panie red abys napotkal na swojej drodze (internetowej) filmiki ze sposobami „klejenia” i sprobowal tychze na wlasnym ciele. Przekonasz sie ze nie ma w tym nic z szarlatanstwa. A dobrze dobrane „klejenie” dziala natychmiast. Zaczerpnij opinii lekarza sportowego ale takiego co sie pisze przez duze Dr. Lekarza, ktory ma doswiadczenie i pracuje z zawodowcami na codzien. Ciezko bedzie Ci spotkac takowego w Polsce ale moze Ci sie uda.
Pozdrawiam panie red.
p.s.
Do wszystkich cierpiacych – sprobujcie. I wcale nie trzeba udawac sie do specjalisty od „lepienia”. Mozna to zrobic (z pomoca kolegi lub kolezanki) samemu.
Otóż to! Nie o żadnych bogów tu idzie, dużą czy małą literą pisanych. Nie o żadne myślenie magiczne, ale o neurobiologię.
O neurofizjologiczne podstawy funkcjonowania człowieka. Ale jak się nie ma ochoty czy też zdolności do zapoznania się elementarnymi danymi naukowymi, to się rzecz kwituje tak, jak wyżej.
Takie ciemniactwo na odwyrtkę 👿
„A durnym jest smutno i głupio” i czepiają się wszelkich metod ukrycia swojej durnoty, wczoraj, dzisiaj i na wieki wieków …
http://www.youtube.com/watch?v=2ORj8_edXyQ
ach, gdybysmy wierzyli tylko w to co jest…
nie, lud bez mistifikacji rady nie da…
na temat polecam: ireneusz iredynski : manipulacja.
Szanowny redaktorze Polityki
Polecam plastry niewiary do nabycia w najblizszej aptece.
Slawomirski
Szanowny redaktorze Polityki
Czy plastry wiary z napisami Urban i Passent sa dostepne dla pracownikow Polityki?
Slawomirski
Plastry etc. etc. to folklor, ale przynajmniej jawią się mniej szkodliwe od statyn i beta-blokerów, które są również z punktu widzenia metaanaliz jak i chociażby czysto biochemicznego modelu, bezużyteczne dla ludzkiego zdrowia. Ale wzrok red. Kowalczyka nie sięga tak daleko. A może sponsorzy by się obrazili…
A szanowny Kot M. jak wnioskuję niewiele w swoim życiu dachowca (rynsztokowca?) widział….
Lato, ogorki, dwa „trolejbusy” i neurochirurgia ! Gratuluje red.Kowalczyk, cymes !
Taki dialog, przed laty, opisalem w jednym kawalku.Moze Matylda z Jaruta sie odnajda.
Jedna Pani drugiej Pani….
-Och zesz ty szantrapo niedomyta, ty gnido w DDT moczona, ty zarazo rozancowa, ty mie bedziesz o mojem wlasnem chlopie pouczac ?!
Pani Rozalia Ogorek wystapila sie w obronie malzonka, ktoren w kacie cicho siedzial i w chusteczkie siapal, a wazne sprawy tego swiata zostawil kierownictwu. Jego kierowniczka do spraw pieleszy domowych przelozyla siate z pomaranczamy z jedny renki do drugiej i to wolno reko wyraznie zamiarowala odwaznik z lady zgarnac i lomot nieludzki blondynie spuscic, co wlasnie uregulowala i zamierzala sklep opuszczac, ale na „do widzenia” nie omieszkala o panu Ogorku sie wyrazic.
– Pani Rozalia lepiej by swojego schabowemy karmila anizeli mu te pomaranczki i inne kapuste wtykac, bo chlop jak sie nie nazre, to ani na fabryce, ani na swojej slubnej sie nie wyrobi….
Zdazyla zauwazyc opuszczajac WSS przy Krolikowej 11, tyz po zakupach, jak pani Ogorkowa. Nie pisane jednakowoz jej bylo prog przestapic, wieczna ondulacja ja apiac zawrocila , a wczepila sie w te koafiure pani Rozalia Ogorek. Raban sie zrobil na cztery fajery – pol kolejki obstawalo za malzenstwem Ogorkow a pol – za blondyna.
Przyjechala melicja i posterunkowy metodycznie wzial sie do inwentaryzacji zajscia.
-Pomaranczow ile szanowna obywatelka nabyla ?
Rozpoczal przesluchanie. Przesluchiwal ich jeszcze na okolicznosc wagi odwaznika, gdzie i za ile blondyna sprawila se te uszkodzona ondulacje i zanim skonczyl, kolejka sie rozeszla a sklep trza bylo zamykac. Obie damy wyszli na ulice, ogarneli sie po wzmiankowanych rekoczynach, podmalowali i staneli zgodnie pod latarnia, zeby swoje malzenskie pozycie podsumowac.
-Ja go bronie, ja, ja ?
Zarzekala sie pani Ogorek.
-Toz to popapraniec bez czci i sumienia, co kazdego wieczora udaje ze spi, poki mu cos z delikatesow pod dziob nie podstawie….
-Mie pani idziesz mowic ?
Wychrypiala blondyna.
-Pani se nawet nie przedstawiasz, co mie ten moj w Wielkie Sobote wykrecil ! Znik w czwartek rano, zadzwonil wieczorem, ze na delegacje go wysylaja a juz w piatek od szostej rano stal na biurze przepustek i prosil sie u chlopakow dwie dychy pozyczyc, bo ma cykorie do domu wracac. Jedno co mie, malzonce, z delegacji przywiozl, to smierdzacy kurczak, jeszcze w czwartek nabyty, ktoren w rece mu wisial za lape, koszula do prania i wezwanie na 1265 zlotych za koszt polamanych mebli w restauracji Poziomka na Zabkowskiej.
Przescigali sie obie w zalach nad swojemy chlopamy, wyciagli szminki, pudry i lusterka, zeby sie doprowadzic, az tu – niebieska Nyska staje, dwa mundurowe wyskakuja i:
-Jazda, obie do wozu, tylko bez gadania !
Na obyczajowkie jech odwiezli, protokol spisali, ze w nocy pindrzyli sie pod latarnia na Karolkowej a wczesniej pobili sie w WSS – proceder niewatpliwy. Ale – niekaralny. Za zasmiecanie ulicy skorkamy pomarancza mandaty wypisali i zamkli obie damy do rana.
Pan Ogorek, po nieprzespanej nocy, zwolnienie wzial i malzonki poszukiwal. W komisariacie na Wilczej spotkal sie z mezem blondyny, niejakiem Teofilem Pajaczkowskiem, ktoren tyz po odbior prawowitej malzonki sie zglosil. Pozniej, obaj panowie, statecznem krokiem udali sie do domow a za niemi, we lzach nieposkromnionych, podciagajac porwane nylony i ratujac wlasne reputacje mowom – trawom, wlekli sie polowice.
Nastepnego dnia, obie pary grzechi se odpuscili, a ze byla sobota, zamiast do kina zdecydowali sie isc na nieszpory, zeby z rachunkiem sumienia wyjsc na glanc. Lysy Jasiu podgrywal „U drzwi Twoich…”, dewotki spiewali a na chorze, za Jasiem, stala organistowa z walkiem w torbie zakupowej, zeby mu sie znowu droga, z kosciola do domu, komitet i bugi wugi nie pomieszali. W trzeciej lawce, pod filarkiem, siedzial Lolek ze swojom krolewnom; proboszcz udawal ze modlitewnik czyta. ale w rzeczy samej kompinowal jak z Lolka szmal wyciagnac za te nie odbyte procedure. A szmal byl juz juz, bo Lolek ze stolowki zakladowej, od tech klopsow, ja wytaszczyl i do Krokodyla, na Starowkie, za artystkie wokalystkie zatrudnil.
-Wzgledem artystki i wokalystki nie wiem, ale mam co zem chcial: blondyna przy kosci, z niebieskiemi oczami i zadartem nosem – wszystko moje ! A ze glos ma nie mniejszy niz oddychanie – tylko plus !
Zeby sobote po nieszporach z fasonem zakonczyc, udalim sie wszystkie do Krokodyla, krolewne – teraz juz Pania Cecylie Jarzabek – obstawiac i bezpiecznie do domu odstawic. Pare razy pol lytra peklo, owszem nie powiem, ale bawilim sie kulturalnie i nad ranem – do domu.
Derozki nie bralim, zeby noca na Warszawe popatrzec. I Poniatoszczak stal jak nalezy, i Slasko – Dabroski sie swiecil, i po gruzach juz nie bylo sladu. A pod Sereno, pani Cecylia – na bis – odspiewala swoj szlagier z Krokodyla:
http://www.youtube.com/watch?v=Eougp6lqaQI
Tez dwie Panie i tez filozoficzny dyskurs. A ze dawno to bylo…jeszcze w sredniowieczu baba na babe zadzierala spodnice. I nicescie sie Kochane nie zmienily !
Kleofas
13 sierpnia o godz. 22:03
Szanowwny Panie Kleofas
Nie dam sie naciagnac na ten panski plaster na nagniotki.
Slawomirski
?
13 sierpnia o godz. 21:06
Plastry sie jawia znakowi zapytania.
O beta blokerach nie wspomne.
Slawomirski
Szanowny redaktorze Polityki
Prosze nie zapominac o wiezi laczacej sportowcow z plaster of Paris.
Slawomirski
nota bene:
rok korczaka i ani slowa na jego temat..
woobec tego pozwole sobie na ten temat w moim rodzimym jezyku:
” Er selbst hatte die Möglichkeit, sich zu retten…”
„Eines Tages, um den 5. August […] wurde ich zufällig Zeuge des Abmarsches von Janusz Korczak und seinen Waisen aus dem Ghetto. Für jenen Morgen war die ‚Evakuierung‘ des jüdischen Waisenhauses, dessen Leiter Janusz Korczak war, befohlen worden; er selbst hatte die Möglichkeit, sich zu retten, und nur mit Mühe brachte er die Deutschen dazu, daß sie ihm erlaubten, die Kinder zu begleiten. Lange Jahre seines Lebens hatte er mit Kindern verbracht und auch jetzt, auf dem letzten Weg, wollte er sie nicht allein lassen. Er wollte es ihnen leichter machen. Sie würden aufs Land fahren, ein Grund zur Freude, erklärte er den Waisenkindern. Endlich könnten sie die abscheulichen, stickigen Mauern gegen Wiesen eintauschen, auf denen Blumen wüchsen, gegen Bäche, in denen man würde baden können, gegen Wälder, wo es so viele Beeren und Pilze gäbe. Er ordnete an, sich festtäglich zu kleiden und so hübsch herausgeputzt, in fröhlicher Stimmung, traten sie paarweise auf dem Hof an. Die kleine Kolonne führte ein SS-Mann an, der als Deutscher Kinder liebte, selbst solche, die er in Kürze ins Jenseits befördern würde. Besonders gefiel ihm ein zwölfjähriger Junge, ein Geiger, der sein Instrument unter dem Arm trug. Er befahl ihm, an die Spitze des Kinderzuges vorzutreten und zu spielen – und so setzen sie sich in Bewegung. Als ich ihnen an der Gęsia-Straße begegnete, sangen die Kinder, strahlend, im Chor, der kleine Musikant spielte ihnen auf und Korczak trug zwei der Kleinsten, die ebenfalls lächelten, auf dem Arm und erzählte ihnen etwas Lustiges. Bestimmt hat der ‚Alte Doktor‘ noch in der Gaskammer, als das Zyklon schon die kindlichen Kehlen würgte und in den Herzen der Waisen Angst an die Stelle von Freude und Hoffnung trat, mit letzter Anstrengung geflüstert: ‚Nichts, das ist nichts, Kinder‘ um wenigstens seinen kleinen Zöglingen den Schrecken des Übergangs vom Leben in den Tod zu ersparen.“
wladyslaw Szpilman
Sein genaues Todesdatum ist unbekannt. Korczaks Tagebuchaufzeichnungen enden mit dem 5. August 1942.
oto wiara.
Kleofas,
to się chyba nazywa „męski punkt widzenia” 🙄
http://www.youtube.com/watch?v=Fo6t1e8Q2t8
…bywa rozpaczliwy 😉
http://www.youtube.com/watch?v=3rX_S9eoV7I
…. ale my się tym nie przejmujemy 😆
http://www.youtube.com/watch?v=XgWjstj8-wQ&feature=related
To jest nieuczciwe:
http://wiadomosci.onet.pl/regionalne/wielka-brytania-i-Irlandia/angielski-kosciol-sprzedaje-cudowne-leki-na-raka,1,5216932,region-wiadomosc.html
O, Chrystusie przedwojenny, co sie nie dzialo ! Baby wzieli Borowe w obroty.
– Jadziem !
Ale sie cholery wyszykowaly…. Zwalili sie na Wybrzeze z rodzinamy, z tobolamy a jazgot podniesli, ze na mostach bylo slychac. Melicja przyjechala, zeby jech wszystkiech zamknac, ale nie bylo gdzie. Areszty na kumisariatach okazali sie za male.
– Rozpedzic jech wszystkiech ! – poradzil Admiral.
Borowa kazal jem wracac do chalupy i najsampierw pocztowki przyslac, ktora chce jechac. Potem mieli czekac, ktora pojedzie.
– Jestem duza, ruda i chce z kolezanko !
– Jak nie pojade to sie powiesze !
– Panie Borowa, w lape pan dostaniesz, tylko mie wez !
Siedzieli oba z Admiralem i dobierali.
– Szlag by jech trafil w dekolt szarpanech, po co mie ta robota ? – plakal Borowa.
Marynarze w Zegludze po Wisle szykowaly sie na Sodome Gomore i dopust bozy. A Komisariat w Kazimierzu powiadomili, ze szykuje jem sie Sadny Dzien.
Zanieslem chlopakom pocztowki i w szkolnem klopie az sie woda w rezerwuarach gotowala od smichu, bo jaja byli na potege. Najwiecy radosci mielim z temi fotografiamy co poprzysylali. Same trolejbusy.
Zlota Reneta i Napoleon podanie zlozyli, ze oni tyz poplyna, ale okretem „Admiral”.
– Predzy mie tu wlosy wyrosno !
– Flaszkie Brzozowej na porost juz Panu mogie dac…
– Paszli won, popaprance, w grobie by mie pochowali. Albo za murem…
Nie szlo go przekonac, to wypili te Brzozowe i poszli po cwiare.
– Alkohol i inne szpirytusy w Klubie nie maja prawa egzystowac, won mie z to flaszka !
Poszli w nieutulonem zalu w krzaki i tam sie nacpali.
Kleryk, szczur koscielny, perfidnie na Kolku Rozancowem agitowal, ze grzech to ciezki bez kaplanskiej opieki na wode sie wypuszczac.
– Sutanne bym nalozyl, jak Bog przykazal, biretkie na glowe i ….
– I jeszcze podgolic Ksiedza tu i owdzie….Jakby bez sutanny celebrowal…- Dogryzali mu bazarowy.
– Masz Ksiadz Alicje i Melanie na plebanii, to dwie jeszcze malo ?
Jeden Admiral fason trzymal i tyle, co Borowie pomogl przy selekcji, to bylo -starczy i jeszcze zbraknie. Nie pchal sie od zakrystii.
Na kuniec nastal Sadny Dzien i wpuszczanie na ten okret. Admiral wylazl na pogiete bariere i dmuchnal w te swoje kapitanskie swistawkie. Ustawil jech w dwuszeregu i Borowa wywolywal, a one szli paramy do swojech komorek. Jeszcze matrosy trapa nie sciagli a juz spod pokladu zaczeli dochodzic dziwne odglosy, jak by druzynie pilkarskiej spuszczali manto na cztery rence. Jeki, wrzaski i wyzwiska sie nie urwali, poki Kapitan przez tube nie oglosil, ze Warszawa jest po prawy rece i kto chce sie pozegnac, to moze. Wyroili sie te owce na poklad i na prawej burcie zalegli.
– Caf sie Krysia, bo mie do wody wpychasz !
– O Jezusie Nazarenski ! – wyla jedna, bo tylko jedno reko za sznurek na burcie sie trzymala, a odpowiedzialne parowy juz sie jej po wodzie ciagli…
– Ratuuuunku ! – Wyli inne, bo slizgali sie po nachylonem pokladzie i najwyrazniej zamierzali wpasc w te ton wislane.
– Lewo na burte ! – skomenderowal Kapitan.
Majtek szarpnal dzwigniamy, lewe kolo przestalo sie krecic a prawe zapierniczalo jak starozakonny po pustem sklepie. Poklad sie wyrownal. baby zbili sie w kupe na srodku i czekali co bedzie dalej. Wykrecili jeszcze dwie wolty pod brzegiem, a dwa bikiniarze co sie gapili, mieli ubaw niewaski i zaczeli sie zakladac: Borowe zgwalca teraz czy potem ?
Baby ucichli i gapili sie na Poniatoszczaka, Stare Miasto, na Stadion, na igly Swietego Floriana przy Jagiellonskiej. Chusteczki powyciagali. Z drugiej strony widzieli Kiempe i basen przy Wale. Wszystko powoli utulala mgielka…
– Ostatni raz to bylo w czterdziestem czwartem jak nas do Pruszkowa pedzili…
– A jak Ghetto palili….
– A te Sztukasy walily gdzie chcieli…
– A w lutym czterdziestego piatego tu kolo Pontoniaka, przechodzilim Wisle po lodzie, z wysiedlenia wracalim…
– A Maryniak i Powisle znowu stoja !
Uspokoili sie kobity. Poszli po kabinach i tylko Siemiatkowaska dlubala czerwone szpilki z pomiedzy desek pokladu. Wydlubala i tyz poszla.
Slowiki sie darli po nocy jak opetane. Statek sie przyczail na noc przy brzegu. Cisza byla nieziemska. Tylko te slowiki. Borowa wylazl w gaciach na gore i zwalil sie na grube rure na pokladzie. Z dolu dochodzili go chrapy i mamroty. Woda pluskala leniwie.
– Nie mozesz Pan spac ? – zapytal Kapitan.
– Nie mogie. Fakt. Moze mie stara strula tem bigosem z grzybkamy. Wiatry mie miemilosiernie gonia.
– To kimnij se Pan na swiezem powietrzu, a ja majtka ma dziobie postawie,zeby pilnowal.
Slowiki juz ucichli a zaczal sie ruch w szuwarach przy brzegu. Zajaczek przykical , krowsko jakies ryklo na zagrodzie, obloczki porozowieli – wstawal dzien. Borowa odespal swoje i raznem krokiem udal sie do klopa na golenie. Z kabin dochodzili go babskie lamenty, jak to rano.
– Zosia, nie masz Kogutka od bolu glowy ?
– Dziewczynki, ktoras woda Zelcerowa nie dysponuje ?
– Gdzies mie sie ten kompres na leb zapodzial….
– Duszno tu ! Trza wyjsc !
– Leb mie boli, jak cholera !
– Tylko sie oporzadziem i idziem na gore.
Kiedy lopaty na kolach znowu ruszyli, kobity juz wychodzili na poklad i za leb sie trzymali, bo jech straszliwa migrena napadla. Borowie lezak wyniesli, zeby mu zrobic dobrze. Lezal i rozmyslal po co na gruba rura idzie pod poklad ? Cala noc na niej przekimal i domowy bigos trawil.
Porucznik Wsciba, z komisariatu w Kazimierzu, szesciu wyznaczyl i jednego owczarka, cztery pary kajdankow i motopompe, i od rana czekali na pomoscie. Statek przybil mietko, majtki trap rzucily a na trap zaczeli wychodzic damy na szpilkach, odmalowane, uczesane, w eleganckiech jedwabiach i nylonach, kazda z usmiechem jak te amerykanskie aktorki, co to filmy z powiatu w kazdy wtorek przywoza. A pachnieli ! Jak te roze. Wsciba podlecial do Borowy:
– To te kobity, co towarzysz dzwonil ?!
– Te same.
I, zamiast wyjasnien, Borowa mu z nocnech remanentow przyczadzil a Wsciba
zaryl w krzaki.
Admirala nie potrzebowali bo nikt na glowie nie stawal, o ludozercach kawalki tyz by nie przeszli, bo kobity rozlozyli serwety na tech kamieniach, na gorce, na serwetach dania wytworne porozkladali, termosy z kawa wyciagli i gra muzyka !
Przeszli sie po Rynku, zabytki obejrzeli a na koniec zaczeli se spiewac. Kiedy Kapitan wyszedl na poklad i dal gwizdek, zgarneli manele i zaczeli schodzic z ty gorki, zeby sie do tancow poprawic. Tylko Jazwe Helenkie musieli za grube nogie ciagnac, bo Wyborowe, zamiast kawy, w termosie miala .
Dzikie Indiany po Dzikiem Zachodzie tak nie skacza, jak te kobity piruety wykrecali na pokladzie. Borowa, Kapitan i dwa majtki na smierc sie zabalowaly z temy Damamy. Jeden na organkach podgrywal a kobity klaskali. Spali potem jak dzieci. Borowa wiecej jem w wentylator nie kadzil, wstali rzeskie, wesole i juz stesknione za Warszawa. Malzonkowie z dzieciamy i bukietamy czekali na Wybrzezu, cmoki sie rozlegali, a jak ktory z bukietem sie nie znalazl, po mordzie dostal i czesc.
A na przyszly rok – znowuz jadziem !
http://www.youtube.com/watch?v=ccSsS18RRBA
Kleofasie
Normalnie się marnujesz w tej swojej Hameryce.
Toż z ciebie niemal drugi Wiech!
Czytam :Matylda, mysle: Grzeskowiak
Mag
Wiech, choc sie na niem wychowalem, to mieta z bubrem ! Po sadach siedzial i ulicy nie widzial. Ale – co mie nauczyl, to nauczyl ! Podejscie sie liczy – „Smiej sie pan z tego!” Dziewczyna z Warszawy jestes to wiesz – nikt nam nie podskoczy !
Szanowny redaktorze Polityki
Czy nie zastanawia Pana smrod jaki sie ciagnie za Polityka od momentu jej zalozenia az do chwili obecnej. Czy miernota prezentowanych w niej pogladow i opinii dziennikarskich nie zastanawia Pana. Co zrobiliscie dobrego dla polskiego czytelnika ze po tylu latach waszych wysilkow nadal on odstaje od reszty w miare wyedukowanego swiata. Komu jest potrzebne wasze pisanie o plastrach. Piszcie o plastelinie moze dzieci beda was czytaly.
Slawomirski
zezem
14 sierpnia o godz. 12:26,
to miałeś na myśli ? 😉 🙄
http://www.youtube.com/watch?v=V47Df0vjSYs
Jest jakaś analogia. Przyznaję 😎
Niektórzy, w przebraniu oświeceniowym, „nie przepuszczom” niczemu czego pojąć nie potrafią. Nawet wtedy, gdy to „niepojmowalne” i „nieracjonalne” już dawno zostało naukowo opisane i wyjaśnione.
A we mnie, w takich sytuacjach, jak w psie myśliwskim budzi się odruch: goń zwirza! 😆
Bardzo ładnie to spuentowałeś. Szacunek 😆
okropnie pan marudzi, panie @kleo…
to wszystko mozna jednym zdaniem, serio.
zycze sukcesow na przyszlosc!
Dla Matyldy
http://www.newscientist.com/article/mg21528741.600-are-these-the-brain-cells-that-give-us-consciousness.html
byk
15 sierpnia o godz. 10:49
………………………………………………………………………………
do @kleo…
To zawracanie kijem Wisly.
Matylda
15 sierpnia o godz. 8:57
………………………………………………………………………….
Tak.
@zezem dedykuję:
Zamożny gospodarz z okolic Groningen zatrudniał pomocnika, który przez całe lata przyjeżdzał do pracy rowerem. Rano mówili sobie „dzień dobry”, po południu „do widzenia”. I na tym kończyły się ich rozmowy nie związane z robotą.
Któregoś dnia pomocnik przyjechał nowym rowerem. Po rytualnym „dzień dobry” gospodarz powiedział: „masz nowy rower”. „Tak”, odpowiedział pomocnik. Cały dzień pracowali w milczeniu. Późnym popołudniem, przed rytualnym „do widzenia”, pomocnik powiedział: „więcej nie będę u ciebie pracował”. „Dlaczego?” – zdziwił się gospodarz. „Bo za dużo gadasz o miom rowerze!” 😉
Mag
Zanim Baby pojechali, bylo tak:
Podjezdzalo juz ta perfuma w przedpokoju zanim sie dzwonek rozlegl. Stare zamurowalo w drzwiach roztwartych i – stala. Polecielim z ojcem – tyz nas zamurowalo. Soliter, co mie slupki odrabial, wygrzebal sie zobaczyc co tak
podjezdza i tyz stanal bez slowa, a leb mu sie zaklinowal na framudze. Oczy mruzylim, zeby cos zobaczyc. Swiecil sie Admiral niemozebnie. Te aromaty i ten blask zadali nam czadu do watroby. Pierwszy ojciec runal w drzwi do klopa. Jego zalosne beki i mie pociagli za zolad i paw mi strzelil na pol przedpokoju. Mamuska z Soliterem darli sie do klopa za Ojcem, ale sie nie wyrobili…
– Okna szczylu pootwieraj ! Pogonil mie Stary.
– Hania, za szmate i rob podlogie !
– Soliter, wypierniczaj do domu, koniec nauk !
– Uszanowanie dla Pana Admirala, czem mozem sluzyc ? Wycharczal wzdetem glosem.
O rany ! Admiral wyszczerzyl sie od ucha do ucha i ta raza przeciwlotniczy reflektor w jego nowej paszczy zaswiecil nam apiac.
– Kurna Olek – kompinowalem – zeby zeby sie tak swiecili ?!
Nowe se sprawil i oslepial. Poczekal az stara wylezie ze szmato z przedpokoju i wmaszerowal marynarskiem krokiem. Ojciec wzial go do pokoju, otworzyl okna, golnal sete i migiem nalal gosciowi:
– No, to dziabniem bo slabniem ! Faktycznie oslabienie od tech aromatow sie pojawilo zauwazalnie.
– Zaszlem, zeby szanownem sasiadom o historycznem wydarzeniu zakomunikowac !
– Komunikuj sasiad, juz przyszlim do siebie ! – powiedzial Stary.
– Po pierwsze prymo – przeszlem na rente. Po drugie prymo – sie przeprowadzam na wode. A po trzecie prymo – jednostkie plywajace se nabywam !
– No, to za ten okret ! – wrzucil Stary – siup, Panie Admirale !
– Nalezaloby sie „chlup !” poprawil go Admiral. Wypil i zakasil.
– Spoldzielnia „Mokra Robota” na Brukowej, na strazakow pozarowych sie przestawia i wiecy dla matrosow szyc nie bedzie. To sie zwolnilem. Odprawe mie nalezyta dali, to strategicznie powzialem zamiar jednostkie plywajace nabyc, zeby z wodo byc blisko i moje morskie wspomnienia zachowac !
– Morze, nasze Morze, bedziem ciebie wiernie strzyc…. Zaczal Tatus, ale matka go przez leb sciagla: – To dla fryzjera, na Spasowskiego. Morde przychlales i juz nie wisz komu spiewasz !
– Faktycznie. Malzonkie przepraszam i spadam…..Rzekl Tatus i niepewnem krokiem przeniosl sie na kanape. Admiral, tyz nieco chwiejnem chodem, zalegl kolo niego. Matka poleciala do pani Krzyzanowskiej weryfikacji dokonac, a ja – do chlopakow, na podworko !
Chawira wietrzyla sie jeszcze dwa dni. Po transakcji okretowej w sportowem sklepie na Mazowieckiej, Admiral wstapil do ruskich na Kredytowa i ichniejsze perfume Krasnaja Moskwa se nabyl. Stad ten czad.
Jak sie oba z Borowinszczakiem na jednego umowili U Inwalidow na Targowej, wszystkie moczymordy wyszli, bo jem mielone sie wracali od tech aromatow. Nadmienic nalezy, ze Borowa takie same kolonskie se nabyl, jak na kobitach robic zaczal. Nawet gluche i slepe inwalidy nie mogli tego strawic. Kielnerka nos se serweto zatkla i kolegie wypchla do stolika.
– Panie starszy, jeden w oleju, jeden w smietanie i placic !
Fagas przytaszczyl dwa zamowione sledzie i – samo przez sie sie rozumie – pol litra.
– Sluze uprzejmie. Rachuneczek wypiszem, jak szanowne panowie skonsumuja.
Admiral zamiarowal jentelygentnie sie od ty wycieczki do Kazimierza wykrecic, bo mial juz wlasne flote na glowie. Borowa natomiast chcial go na wodzireja, na tem balu z babamy, na statku do Kazimierza, wrobic. A bez pol lytra i sledzia tekiech waznech zagadnien sie nawet nie ruszy.
– Kapujesz stary – zaczal Borowa – cholery tak sie znarowili, ze nic tylko jem musze caly statek do Kazimierza wykupic. Poplyno, po nocy za lby sie wyszarpio, w tem Kazimierzu caly dzien przespia martwem bykiem, w drodze powrotnej bal beda mieli, rano pod pomost na Kosciuszkowskiem, przy Jaracza, jech odstawie i czesc ! Ale bez wodzireja nie poradzi. Ktos jem musi na lbie, na stole stanac, ktos musi jem pierdoly o ludozercach ponawijac, admiralskiem mundurem zaswiecic i przewalcowac po pokladzie. Tylko ty !
– Panie starszy, powtorzyc !
– Sluze szanownem panom. Herbatki, chlebka, buleczkow i maseleczka zara doniose. Takze samo oranzadka i wykalaczki beda. Serweteczki sie troszkie zmieli \, ale jak nowe. Czy kluczyk do kibelka, w razie potrzeby. zostawic ? Nowe roleczkie zdjelem z klodeczki i na rezerwuarek odlozylem. Sie przyda.
– Zostaw pan. W razie potrzeby, jeszcze dozamowiem.
– Uprzejme podziekowanko ! Juz spadam.
Admiral wypuscil fagasa, zeby czasu na odpowiedz zarobic.
– Kapujesz Borowa, ja to kupuje, nawijasz jak trza, ale chawire trza na Powislu zwinac, plywajacy barak w porcie choc podmiesc, wszystkie bambetle przegruzic i najwazniejsze – tego kajaka ze sklepu przywiezc ! Nie wyrobie, braciula, nie wyrobie, chocbym zdechl ! Zimom – caly jestem twoj, z kosciamy ! Ale tera – nie mogie. Obaj panowie zamowili jeszcze pol litra do dalszych rozwazan i w tem smutnem nastroju dali kime przy stoliku.
– Te, Szpargal, zaczepili mie chlopaki rano przy szkole na Drewnianej – masz co jeszcze z temy babamy ?
– Na duzej pauzie wam dam !
Za kazdem razem jak Borowinszczak do nas przychodzil, te pocztowki co baby pisali jedna do drugiej, mu podwedzalem i mielim potem w szkole smichu po pachi ! Komitet mu polecil, zeby on pilnowal, zeby zadnech politycznech zgrywow tam nie bylo. I tak mieli o czem gryzmolic. Najgorzej obrabiali dupe swojem malzonkom. Kapec, Lebiega, albo Pierdamon jech nazywali. Kiedy spal, kiedy sral, kiedy sie do lozka zeszczal, kiedy jej lomot spuscil, co zre i czem pierdzi – wszystko wywlekali. A my mielim ubaw, jak cholera ! Pocztowki se dobierali znaczace. Jak sie jedna na drugie obrazila to jej malpe posylala. Jak se chcieli podziekowac – to dwa golabki. Jak chcieli Borowie dupe obrobic – to swinie. On na to lagie kladl i tylko pilowal, aby po tej rajzie do Kazimierza za duzo swin mu nie podeslali. Dlatego drazyl Admirala U Inwalidow. Ale nie mial sie co spieszyc, kobity poki co garami sie tlukli po kuchni. Na wakacje zamiarowali karaluchow z malzonkami zostawic a same sie wyrwac na te zyciowo podroz do Kazimierza.
Za to u Admirala wszystko w porzadelu. Wybralim sie ze staremy pofilowac na to jego gospodarstwo. Maufrycy z kolegom jak raz malunki konczyli. Admiral za duzo jem sie w robote wpierniczal i go pomalowali na bialo, pod pedzel lazl. Okret sie kolysal przy pomoscie a na trawie zobaczylim jak Zlota Reneta, Napoleon i Siostra Melania Zatrzaska siedza i wioslamy machaja.
– Tych dwu zlodziei na wioslarzy ? Caly klub Spojnia sie bez zegarkow zostanie !
– A po co jem zegarki – filozoficznie zagail Admiral – na wodzie czasu nie liczem !
– A Baran Alicji do zalogi nie bierzesz ?
– Tlumok kwalifikacji nie posiada – ucial Admiral – gupie toto.
Postalim, popatrzylim i poszlim na lody.
– A widziales jakie dynamowy se nabyli ?
– O tem polu namiotowem zagajasz ?
– Napoleon nogawki se przydeptuje.
– Lepsze niz te Borowinszczaka slypy.
– Albo Borowinszczak lepszy…
Stary zafundowal nam po pistacjowych a sam waniliowe lizal.
– Tato, a kiedy Borowinszczak do nasz przyjdzie ?
– A cholera go wie, zajety teraz, Podpisy zbiera.
– Na co ?
– Na Rece precz od Korei.
I skad ja tera pocztowki dla kolezkow wezme ? Spac nie moglem.
– Chlopaki ! W niedziele – wodowanie !
Poszlim do Portu razem z calem Maryniakiem. Boczki z Bialostockiej przyjechaly, Nereczki z akordeonem sie przytaszczyly, takze samo Lolek ze skrzypcamy i Cesia. Nawet Kleryk przylecial z kropidlem i swiecona woda. Na pomoscie Pan Admiral w pelnej gali juz urzedowal a zalogie ustawil po porzadku: najpierw maly Napoleon, potem kluskowata Malania, za niemy Zlota Reneta a Admiral, w granatowo-zlotem mundurze, z lornetka, na rufie mial zasiadac. Okret czteromiejscowy kolysal sie przy pomoscie i wielkiemy literamy mial wypisane: Admiral. Na pierwszego Kleryka wypchli, zeby poswiecil. Pani Krzyzanowska, na boku, z flaszka wina Warka, czekala, zeby ochrzcic. Mlodziak Kleryk kropidlem sie zamachnal, ale jak go Boles Nereczka w lokiec szturchnal, wyrznal tem narzedziam w leb Admirala, ktoren do wody wlecial.
– Spokoj na przystani ! – wrzasnal Admiral.
Czapkie spod pomostu wyciagnal, po deskach wylazl i znowu sie ustawili. Gwizdek z kieszeni wyciagnal, nadal sie, ale z gwizdka tylko bulgot poszedl i woda sikla jak z fontanny w Ogrodzie Saskiem.
– Zaloga, na miejsca !
Pani Krzyzanowska, co za matkie chrzestne robila, zamachla sie flaszka i -prosto w Napoleona, w ten lysy leb.
– Plyn, Admirale, na morza i oceany ! Na Siekierki i Zalew Zegrzynski ! Honoru Powisla zawsze strzez !
Poplyneli. Nereczka z Lolkiem grali Jeszczepolskie a kobity plakali. Objechali wolno Grube Kaskie i znow wchodzili do portu. Lolek z Wieskiem Nereczka przeszli na Morze nasze Morze, ludzie z przystani zalodze bukiety kwiatow rzucali, a Admiral bialem fularem oczy se przecieral. Nie wiedziec czy to z czapki mu wycieklo, czy co jeszcze.
– Cumy rzuc !
– Zaloga na lad !
I tak, z wodowaniem byl szlus. Koniec filmu. Wszystkie poszli spowrotem do domu. Do klatki wchodzili gesiego, panowie flaszki z kieszeni wyciagali, kobity za zagrycha zaczeli sie po torebkach ryc a Napoleon i Zlota Reneta usmiechniete takie szli, jakby jem deszcz z zegarkamy na leb zlecial. Ostatni szedl Admiral a malzonka czapkie mu niesla.
http://www.youtube.com/watch?v=OwDRcInAslY
Kleofas
Wszystko fajnie, ale już nikt tak w Warszawie nie mówi (znaczy się Wiechem lub jego podróbką).
Kilka lat temu był taki serial w TV o wspólczesnej warszawskiej Pradze pt. „Wiedźmy”. Spróbuj znaleźć coś na ten temat w googlach albo na you toube. Są tam „praskie” postacie, (choć nie tylko), są ślady zachowań i języka typowe dla starej Warszawy, której już dawno nie ma.
MAG
Wiem, ze nie ma. Dlatego to zrobilem. Teraz jest chocby u mnie. Bardzo Ci dziekuje za zainteresowanie, bo te cwoki przyzagrodowe ani nie czuja, ani nie lubia, ani nie rozumieja.
To nie jest ani nasladownictwo, ani podrobka. Przeczytasz wiecej, to zobaczysz. Kochana jestes, ze piszesz, dziekuje. Kleofas.
Perfumy Krasnaja Moskwa (Red Moscow, Moscou Rouge) wykreowała w 1925 roku moskiewska firma Henri Brocarda. Perfumy są damskie i skropiona nimi kobieta (są nadal produkowane) na pewno nie
pobudzi nikogo do puszczenia pawia. Co innego – facet 🙄
„…soft floral chypre , with a cool head note (bergamot, coriander, neroli, aldehydes), a spicy floral heart, based on carnation, rose, jasmine and ylang-ylang and a base note, made up of woody and balsamic notes such as iris and Tonka bean (…)
This scent is one that any of the old venerable perfume houses of Paris would be proud to to put a label on. It’s very luxurious in the way of Narcisse Noir or L’Heure Bleue…”
Matylda
15 sierpnia o godz. 12:43
I na tym kończyły się ich rozmowy nie związane z robotą.
Cały dzień pracowali w milczeniu.
………………………………………………………………………………………
Cenię Holendrów. 😉
Jurganovy
15 sierpnia o godz. 10:52
B.S.
bad science
Slawomirski
zezem
15 sierpnia o godz. 16:03
„Cenię Holendrów.”
Jak dorosly czlowiek moze takie bzdury pisac?
Slawomirski
Tobermory
15 sierpnia o godz. 15:49
duchi
dusza
Slawomirski
Szanowny Panie Kleofas
Jezeli lubi Pan pisac to prosze nadal to robic i nie przejmowac sie glosmi krytycznymi.
Slawomirski
Slawomirski
15 sierpnia o godz. 16:09
Jak dorosly czlowiek moze takie bzdury pisac?
…………………………………………………………………………………….
Hmmm.. Nie każdy Sławomirski to pojmuje…
zezem
15 sierpnia o godz. 16:22
Kazdego mozna za cos cenic wiec zostaw Pan Holendrow i inne nacje w spokoju.
Albo niech sie Pan nadal chlapie w atramencie.
Slawomirski
Szanowny redaktorze Polityki
Czy redaktor Passent nadal jest dumny ze swojego stalinowskiego wyksztalcenia?
Jesli tak to moze by mu jakis plaster?
Slawomirski
Tobermory
Były takie perfumy radzieckie (nie wiem, kiedy powstaly) „Czerwone maki”, napis na etykiecie flakonu dostępnego w Polsce chyba był po polsku.
Dziwny był to zapach. Znajomi, jak się okazało obeznani w temacie, doradzili mi obfite spryskanie tymiż perfumami wycieraczki przed wejściem do domu w czasie, gdy moja suka miała cieczkę i oblegały nas okoliczne psy. Zadziałało!
Nie wiem, czy te perfumy są jeszcze produkowane w obecnej Rosji, a tm bardziej na eksport. Tak, czy owak – polecam w razie kłopotów, o których powyżej.
Slawomirski
15 sierpnia o godz. 18:53
Kazdego mozna za cos cenic…
………………………………………………………………………………….
I tak wyszedł kolejny zakalec zwany bzdetem. Nawet plaster nie pomoże.
Pan sobie tu panie Kowalczyk głodne kawałki o plasterkach pisujesz, a co emituje dzisiejszego poranka tv publiczna, program 2, za nasze pieniądze? Ano dokument będący niczym innym jak ordynarną katopropagandą, którego treścią jest tzw. peregrynacja obrazu (opartego na fantazji malarza) zmarłej ok. 1950 lat temu palestyńskiej Żydówki, który w asyście policji państwowej (!!!) wozi się ulicami, obnosi się po hospicjach, szpitalach, ogłupia się nim dzieci w przedszkolach, a nawet odwiedza kryminały, gdzie o zgrozo, jeden facet spod celi odmówił spotkania z malowidłem i tzw. adoracji, twierdząc że jego autorytetem i miłością jest własna rodzona matka, a nie to coś na desce. Tytuł dokumentu: „Matka 24h”.
Ha!
?
15 sierpnia o godz. 20:18
Relikwia w XXI wieku obwozona po UE w wy Polacy krytykujecie Amerke za religijnosc.
Slawomirski
@mag, 😉
Moja ciotka używała radzieckich perfum Sireń (bez) do skutecznej neutralizacji zapachu kociej kupy (po uprzątnięciu, rzecz jasna).
Tak spreparowanego kąta pokoju kot już więcej nie używał 😉
Tobermory
15 sierpnia o godz. 21:00
Ale sie tych radzieckich perfum nawachal leningradzki student Polityki.
Slawomirski
informacja 12/8/16:
pare anarchistow krzyczy przed siedzibą partii
stoją za to przed sądem
a tymczasem
bursztynowe złoto sączy sie w gardziel molocha
byk
16 sierpnia o godz. 0:59
Szanowny Panie byk
Trzeba bylo rozliczyc Passenta, Urbana i Jaruzelskiego.
Teraz Polacy maja bursztynowe zloto czemu przygladaja sie nic nie rozumiejacy (krytykujacy Kaczynskiego)redaktorzy Polityki.
Slawomirski
trzeba było, trzeba było…
co ty tam pieprzysz @stani?
gdyby wisiał jaruzelski to stefanscy i arabscy byli by lepsi?
zobacz sobie co jest w godle amber gold, sierp?
Sądząc po fali niezadowolenia z wyników naszych na olimpiadzie, chyba nie do końca poskutkowały.
A Sławomirski jak zwykle niezawodny w swojej monomanii.
Nawet perfumy radzieckie kojarzą mu się z red. Passentem. Tym razem – o dziwo – zostawił w spokoju Jaruzelskiego i Urbana.
Czy radzieckie perfumy zwalczajace zapach kotów są gdzieś do dostania?
Soviet stinker czyli odekolon Gwozdika
Nie wiem, czy tak samo skuteczny jak „sireń”, ale na pewno intensywny 😉
Matylda
Obawiam się, że perfum „z przeszłości” nie dostaniesz już nigdzie. Nawet na jakimś bazarku.
Kupiłam kiedyś na okoliczność mojego kota, który upodobał sobie pewien dywanik, odpowiedni preparat zapachowy w sklepie z artykułami dla zwierzaków. Gdzie mu tam do Sirenia czy Krasnych maków! Wyrzyciłam dywnik i kotu przeszło.
Też wyrzuciłabym dywanik, a raczej dywany, ale nie moje. Mama ma trzy koty i jeszcze więcej dywanów. Efekt? 🙄 Murowany 👿
Niestety nie jestem w stanie wytłumaczyć, że albo koty albo dywany. Kocha jedne i drugie po równo 😉
Jest jakaś rada na pozbycie się zapachów? 🙁
Matyldo,
koty można oduczyć od sikania po różnych miejscach, zwłaszcza tych ulubionych, kładąc tam napięte pułapki na myszy (takie klasyczne ze sprężyną) i przykrywając np. gazetą. Stąpający kot wyzwoli pułapkę, a jej trzask tak go przerazi, że drugi raz już tam nie pójdzie, to pamiętliwe stworzenia.
Na kocie zapachy pomaga olejek mirtowy dodany do gorącej wody w lampce czy kominku do olejków eterycznych.
Tobermory,
dziękuję. Do straszenia kotów to moja mama nie dopuści. Ale różne kominki zapachowe lubi. Kupię jej kilka nowych i całą wannę olejku mirtowego 🙂
Matyldo,
może powiedz Mamie, że koty nie będą wiązały trzaskających pułapek z żadnym człowiekiem, a nabiorą trochę respektu. „Karanie” kotów i psów nie powinno być kojarzone z ręką, która je karmi, dlatego najlepiej używać głosu, zwiniętej gazety, pistoletu na wodę (tylko w momencie, gdy się niewłaściwie zachowują, nie później), w ostateczności rzucić kapciem 🙄 😉
Trochę odbiegliśmy od tematu (plastry), ale próby okiełznania dzikiego zwierza, jakim zawsze pozostanie kot, można chyba podciągnąć pod jakąś neurobiologię i kwestię „działa albo nie działa” 🙂
Tobermory i Matylda
Mam nadzieję, że Gospodarz i blogowicze wybaczą nam przedłużającą się „rozmowę” o kotach, czyli mal a propos plastrów.
Ale kot, to też rodzaj plastra na duszę. Uczy szacunku do odmienności stworzenia powierzonego naszej pieczy w stopniu nieporównywalnie wyższym niż banalny na swój sposób pies, który jest przede wszystki sługą pana. W przypadku kota zachodzi raczej sytuacja odwrotna.
Zwykle miałam w domu i psy, i koty. Dogadywały się świetnie, ale w utrzymaniu szeroko pojętego porządku w domu zawsze mogłam liczyć na kota. To on rządził.
Trochę dziwi mnie Matyldo, problem z kotami Twojej mamy. Przecież to bardzo „czyste” zwierzaki. Błyskawicznie załapują się na kuwetę, a te – ktore tak jak moj kot – mają możliwość wychodzenia (parter, taras), załatwiają się na dworze.
Mój przez chwilę się pogubił, jak „nastał”, ale po zlikwidowaniu dywanika (zielonego – może z trawą mu się skojarzył albo wydzielal jakis przyciągający zapach) przesiadł się wyłącznie na kuwetę, a potem postawił na „sławojkę” poza mieszkaniem.
Koty, normalnie bardzo „porządne” stworzenia, mogą paskudzić po kątach na znak protestu albo sygnalizować problemy – niewłaściwy lub za rzadko zmieniany piasek, chory pęcherz, skleroza, stres…
Trzy katolickie zakonnice poprosiły lokalne władze szwedzkiej osady Gällivare o pomoc w znalezieniu odpowiedniego klasztoru. Jak czytamy na thelocal.se, miało się to odbyć po rzekomym powołaniu ich przez Boga specjalnie do tego celu.
http://wiadomosci.onet.pl/swiat/zakonnice-prosza-o-pomoc-w-znalezieniu-nowego-klas,1,5212517,wiadomosc.html
==========
czyż wiara nie jest lukratywnym zajeciem?
Słyszący głosy trafiają do zakładów, słyszący Boga do domków na koszt gminy……
Ale w Szwecji? Dziwne….
Szanowne Panowie i Szemrane Panie,
Nareszcie jestescie u siebie – w swoim temacie. Kocie szczyny i ruskie zapachy. To was podnieca !
http://www.youtube.com/watch?v=XJlolx-b9vI
Koci sik – to wasza bron kobieca
Koci sik – to to co was podnieca
Tubermory chociaz znikl
Tez ma szyk jak koci sik !
Mowia: gde Russkie tam i tarakany est ! Parafraza: obsikane cioty na kocim blogu. A ten czerwony karaluch Tubermora tyz !
Co by w domu ksiazek nie bylo, co by nie dawano literaturki, rodowod jest rodowod – gary i kocie siki.
Tak wylazlo szydlo z worka – poduczone prostactwo na salonach.
O, jak przykro 🙁
A zdawałoby się, że wybitny koneser pobigosowych wiatrów womitujący bez żenady po publicznych blogach swoją przyprawiającą o mdłości nachalną grafomanią, powinien się wreszcie poczuć w swojskich aromatach 😉
Jak to się można pomylić 🙁
Tobermory
16 sierpnia o godz. 18:30
To się nazywa anosmia……
Kleofas nie wyczuwa zapachów i…..zapaszków…..
Od pewnego czasu ma jakieś zaburzenia.
Ktoś mu dał po nosie?
Panie Sławomirski, jeżeli chcesz pan odpowiedzi, to zadawaj pan pytania w zrozumiałym języku.
Imiennik
Imienniczka
?
16 sierpnia o godz. 22:19
Dla chcacego nic trudnego.
A Pan niechcacy.
Zauwazylem dzisiaj trzy rafinerie jadac przez Salt Lake City.
Slawomirski
mag
16 sierpnia o godz. 11:15
Myli sie Pani.
Nie tylko Passent zostal zaczadzony sowieckimi perfumami.
Czy pamieta Pani TPPR?
Slawomirski
Tobermory,
😉
http://www.youtube.com/watch?v=eom6_ZZuHWE
Mówią o mnie w mieście: „Co z niego za typ?”
Wciąż chodzi pijany, pewno nie wie co to wstyd.
Brudny, niedomytek, w stajni ciągle śpi!
Czego szukasz w naszym mieście?
„Idź do diabła” – mówią ludzie, pełni cnót.
Ludzie pełni cnót.
Chciałem kiedyś zmądrzeć, po ich stronie być.
Spać w czystej pościeli, świeże mleko pić.
Naprawdę chciałem zmądrzeć i po ich stronie być.
Pomyślałem więc o żonie, aby stać się jednym z nich,
stać się jednym z nich, stać się jednym z nich.
Już miałem na oku hacjendę, wspaniałą mówię Wam,
Lecz nie chciała tam zamieszkać żadna z pięknych dam
Wszystkie śmiały się wołając, wołając za mną wciąż:
„Bardzo ładny frak masz Billy,
Ale kiepski byłby z Ciebie mąż, Kiepski byłby mąż.”
Whisky moja żono, jednak Tyś najlepszą z dam.
Już mnie nie opuścisz, nie, nie będę sam.
Mówią whisky to nie wszystko, można bez niej żyć.
Lecz nie wiedzą o tym,
Że najgorzej w życiu,
To samotnym być, to samotnym być.
O nie!
Lecz nie wiedzą o tym,
Że najgorzej w życiu,
To samotnym być
Nie, nie chcę już samotnym być
Nie, nie, nie chcę już samotnym być, nie!
nie chcę już, nie chcę już samotnym być,nie!
nie chcę już, nie chcę już samotnym być, nie!
nie!
O , jaka ciekawa dyskusja! Sam jako człowiek ciemny i zabobonny odwiedzam pasjami znachorki (medycynę monglolską uważam za najlepszą!) oraz stosuję zabobonne plastry, gdzie tylko się da np. w ogródku po nieudanej naukowej walce z mszycami zakopałem pod korzenie trochę skórek owoców cytrusowych i mszyce sobie poszły!
Bardzo zainteresował mnie wątek radzieckich perfum (nb. rodem z Jerofiejewa). Kotów co prawda nie mam, ale mam sporo kretów. Czy ktoś zna na to jakieś radzieckie specyfiki albo odpowiednie czary?. Naukowe środki nie działają:((
Do Matyldy
Piesn skruszonego pijaka
Pijakiem, wloczega
Bywalem na dnie
I pieniadze puszczalem
Na wodke i belt
Lecz juz z tym skonczylem
I zmienilem sie
I Juz wiecej nie wydam
Zlotowki na belt
Chor pijakow;
Bo juz nigdy wiecej
Nigdy wiecej o nie !
Nigdy wiecej nie wydam
Zlotowki na belt !
Gdy zaczne pracowac
Zarobie jak gosc
I z portfelem wypchanym
W Bristolu zjem cos.
Poprosze kelnera
By dal mi na borg,
Ale ten mnie wysmieje
I kaze wyjsc stad.
Chor pijakow
Bo juz nigdy…
Pokaze mu wowczas
Co w portfelu mam
I zobacze kelnera
Jak klania sie w pas.
Przeprosi i powie,
Ze to byl zart
I ze pierwsza kolejke
On stawia jak brat
Chor pijakow…
Powroce do domu
i rodzicom mym
Wyznam wszystko
Co robil
Marnotrawny syn.
Na pewno wybacza
I wypieszcza mnie
A ja wiecej nie wydam
Zlotowki na belt.
Chor pijakow
Na kreta może pomóc pusta butelka, najlepiej po „Igristoje” albo gruzińskiej wodzie Borzomi, wkopana tak w krecią norę, aby wystawała szyjka. Wiatr powoduje świst butelki irytujący kreta do tego stopnia, że zwierz może się wyprowadzić do sąsiada.
Do nory można wsadzić też ze dwie rybie głowy, chrzan, nalać maślanki (nie utopić kreta!) lub 3-dniowego wywaru z dzikiego bzu…
Skuteczne jest posadzenie kilku cebulek szachownicy cesarskiej. Odstrasza myszy, nornice i krety, bo wydziela nieprzyjemny dla nich zapach.
Krety są też wrażliwe na zapach człowieka – pasemko ludzkich włosów w norze może zdziałać cuda 😉
Na mrówki w domu (przyłażą np. z ogrodu) mogę polecić cynamon. Serio. Wystarczy obficie posypać blaty w kuchni lub inne miejsca, gdzie się pojawiają. Znikają. Widocznie nie lubią tego zapachu.
Na krety i nornice ( a nie tylko na myszy) dobry jest zwykły kot domowy. Wystarcza sama jego obecność. Niekoniecznie musi mordować te sympatyczne zwierzątka. Jakoś go wyczuwają i przenoszą się do sąsiadów.
Na przeziębienie dobre były radzieckie plastry nasączone gorczycą, które przyklejało się na plecy lub klatkę piersiową ( działały jak coś w rodzaju „baniek”, o ile ktos jeszcze je pamięta).
Dla @LEWY 😉
http://www.youtube.com/watch?v=iXVu3_1-53E
Wrodzony takt i delikatnosc – obyczajowka.
W związku z tym, że poniektórzy blogowicze przytaczają teksty piosenek (wierszyków) pijackich, łącznie z nieśmiertelnym „Komu dzwonią”, mam skojarzenie i proponuję plaster antykacowy (wraz z okładem).
Przepis:
Utłuc w moździerzu kilka goździków oraz kilka ziarenek czarnego pieprzu. Rozprowadzić wywarem z melisy i rumianku. Nasączyć tą mieszanką gruby pakiecik gazy i położyć na czoło. Następnie przytwierdzić plastrami, by sie nie przesunął, gdy będziemy np. przewracać się w łóżku z boku na bok.
Na zdrowie!
dziekuje wszystkim,teraz wiem, co oznacza polski skrot kk:
kocia kupa.
@mag objawia milość bliźniego 17 sierpnia o godz. 15:50
Na krety i nornice ( a nie tylko na myszy) dobry jest zwykły kot domowy. Wystarcza sama jego obecność. Niekoniecznie musi mordować te sympatyczne zwierzątka. Jakoś go wyczuwają i przenoszą się do sąsiadów.
Droga @mag!
Nocami niekiedy zagląda mi w zamknięte oczy cudza bieda.
Może znasz jakiś sposób aby ta bieda zrezygnowała ze mnie i przeniosla się do sąsiadów z niedalekiego domu, co to lubią późnym wieczorem rozgłaszać łupu-cupu hiphopowe mocą 500 W z otwartego okna?
Mam jeszcze kilku innych ludzi do przekazania im moich dręczycielami.
Tia … Moja krowa chyba nie wydobrzeje. Niech więc i sąsiadowi padnie.
Chyba humor swój ostatnio ćwiczyłaś zgłębiając dorobek Maćka.
http://www.youtube.com/watch?v=6d8tnnyQte4&feature=related
Przepraszam za nietrafienie w przypadek.
Przekazać dręczycieli, by stali się cudzymi dręczycielami.
Bilans musi wyjść na zero.
http://www.youtube.com/watch?v=zHJDGhcS7ko&feature=related
Staruszku,
😉
http://www.youtube.com/watch?v=nfnC4fsuUIU&feature=related
Drogie @mag i @Matylda!
A jakby tak zamiast głową pracować nad wplywem prestoplastu na chroniczne sygnały bólowe, spożytkować chwytne dlonie i plastyczne stopy?
Chyba już czas ruszyć między rzędy; rwać; deptać i czekać aż odnajdzie się veritas w pięknej szklanicy napełnianej przez Dionizio?
Wdroży Was Maria do Douro z polecenia Eduardo Alipio.
http://www.youtube.com/watch?v=0enqq5SxMFc&feature=relmfu
Aby zachęcić Was do ruszenia w cudze winnice, przedstawiam Wam potomkinię bohaterki Verdiego i Ormianina wycwalającą kraj nadatlantyckiego szczepu Vitis vinifera.
Ach ta wędrówka ludów do śpiewu skłaniająca …
Aida Arménia – Um fado para vós
http://www.youtube.com/watch?v=0dPw4Wo4SXE
Andrzej Poniedzielski jest – chyba przez Artura Andrusa – nazwany „Logo jesieni”.
Dziś widziałem pierwszy kasztan spadły na chodnik.
Jakiś niecierpliwy kolczak. Może mu było źle na drzewie?
Może chciał być primus inter pares? Ale jakiś taki mało dorodny …
Winogrona dojrzewają w ogrodzie, wina leżakują w piwniczce.
Twoje zdrowie @Staruszku 😆
http://www.youtube.com/watch?v=xZWj1jRZDKw